Jakóbik: Szczyt w Wilnie to szansa dla państw uzależnionych od gazu z Rosji

19 sierpnia 2013, 08:00 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie będzie okazją dla Polski do walki o interes państw pragnących uniezależnić się od importu gazu ziemnego z Rosji. Szczególnie istotne w tym kontekście będą ustalenia dotyczące Ukrainy, która jest obecnie krajem buforowym między strefą objętą parasolem ochronnym unijnych zasad antymonopolowych a obszarem podporządkowanym polityce energetycznej Moskwy.

Ukraina zmniejszyła w czerwcu import surowca o 71,1 procent w stosunku do analogicznego miesiąca w zeszłym roku. W pierwszym półroczu tego roku sprowadziła o 35,6 procent mniej gazu ziemnego z Rosji, niż w analogicznym okresie w 2012 roku. W okresie styczeń-lipiec 2012 przyjęła do swojego GTS-u 12,5 mld m3 gazu rosyjskiego. To spadek o 34 procent (6,3 mld m3) w stosunku do podobnego okresu w zeszłym roku. Kijów kupuje gaz od Gazpromu i niemieckiego RWE. Dostawy w ramach kontraktu z Niemcami przyjmuje przez połączenia infrastrukturalne z Polską i Węgrami. Istnieje szansa na uruchomienie rewersu słowackiego pod koniec tego roku, jeżeli Bratysława nie zablokuje takiego ruchu pod wpływem Rosji. Import przez połączenia z Polską (od listopada 2012) i Węgrami (od kwietnia 2013) wzrósł w czerwcu o trzy procent w stosunku do czerwca w zeszłym roku i wyniósł 7 mln m3. Import z Węgier podwoił dzienne maksimum i wynosi obecnie 9,027 mln m3, dzięki modernizacji interkonektora przez węgierskiego operatora FGSZ. W pierwszym półroczu tego roku Ukraińcy sprowadzili tamtą drogą 310, 5 mln m3 surowca. Jednocześnie Ukraina zwiększyła tranzyt gazu do krajów europejskich o jedną czwartą. Między styczniem a lipcem 2013 roku Ukrtransgaz przepompował przez ukraiński system przesyłu gazu (GTS) 47 mld m3 surowca do krajów europejskich i Wspólnoty Niepodległych Państw. To spadek o 7 procent w stosunku do analogicznego okresu w zeszłym roku. Z tego 7,7 mld m3 surowca trafiło na rynki europejskie. To wzrost o 27 procent (1,6 mld m3) w stosunku do tego samego okresu w 2012 roku.

Ukraina poczyniła pierwszy wysiłek na rzecz zmniejszenia uzależnienia od dostaw gazu jako takich i planuje wykorzystać dostępne kierunki dywersyfikacji jego dostaw. Z pozycji drugiego po Niemcach importera rosyjskiego gazu spadła na piąte miejsce. Najwięcej surowca sprowadzają obecnie Niemcy (18,49 mld m3), Włosi (13,1 mld m3), Turcy (12,9 mld m3) i Białorusini (11 mld m3). To dane za pierwsze półrocze tego roku. W tym okresie Ukraińcy sprowadzili 9,67 mld m3 surowca z Rosji. To o niecałe 40 procent mniej, niż w analogicznym okresie zeszłego roku.

Trendy europejskie również pozytywnie wpływają na pozycję Ukraińców w rozmowach gazowych, a przez to także negocjacjach na inny temat z Rosjanami. Nie słabnie presja cenowa wymuszająca na Gazpromie ustępstwa wobec swoich klientów. Poodobnie jak w przypadku obniżki między 10 a 15 procent dla PGNiG, Rosjanie będą musieli obniżyć rachunki dla swoich największych klientów – ENI z Włoch, GDF Suez z Francji i E.on-u z Niemiec. Ta ostatnia wywalczyła obniżki retroaktywne sięgające ostatniego kwartału 2010 roku. Ponadto firmy, jak niemieckie RWE i Edison domagają się rekompensaty za niesprawiedliwe ceny w Sądzie Arbitrażowym. RWE uzyskała już korzystny werdykt sądu.

Ponadto, władze Gazpromu przyznają, że będą zmuszone do masowych obniżek sięgających średnio od 7 do 10 procent ze względu na zmiany na rynku. Chodzi o intensywne wejście na rynek spotowy norweskiego Statoilu. Norwedzy planują do 2015 roku zmniejszyć udział umów z ceną indeksowaną w stosunku do ceny ropy naftowej do 25 procent podpisanych kontraktów. Reszta ma być oparta o konkurencyjne ceny spotowe. Gazprom nadal korzysta z indeksu, dlatego Statoil poważnie zagrozi konkurencyjności jego oferty. Sytuację Rosjan pogarsza prawo antymonopolowe nakazujące rozdział właścicielski (unbundling) i narzucające ograniczenia wykorzystania przepustowości gazociągów przez jeden podmiot (Third Party Access – TPA). Te regulacje uderzają w rentowność inwestycji Gazpromu jak Nord Stream i planowany South Stream, ponieważ nie pozwalają wykorzystać w całości ich potencjału zgodnie z intencjami firmy. Przykładowo, z tego powodu Rosjanie nie mogą wykorzystać w pełni przepustowości gazociągu OPAL i zwiększyć eksportu gazu przez Nord Stream doprowadzający surowiec do OPAL-u. Dlatego ubiegają się o ustępstwa w Brukseli. Póki co, bezskutecznie.

Wagę sprawy podkreśla coraz wyższa ranga urzędników rosyjskich zajmujących stanowisko w tej sprawie. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow ocenił, że jego kraj i Unia Europejska mogłyby silniej zacieśnić współpracę, gdyby nie „rynkowe reformy UE” na rynku gazu. W tekście dla Dziennika Badań nt. Wspólnego Rynku postawił tezę, że trzeci pakiet energetyczny nakazujący rozdział właścicielski blokuje rozwój tej współpracy. Jego zdaniem godzi on we wcześniejsze zobowiązania UE wobec Rosji jak porozumienie o partnerstwie i współpracy z 1994 roku. Pakiet zwiększa koszty i ryzyko po stronie Rosjan. Również śledztwo antymonopolowe Komisji Europejskiej w sprawie działalności Gazpromu w Europie zostało skrytykowane przez Ławrowa. W razie wprowadzenia sankcji wobec tej firmy, „Gazpromowi będzie ciężko działać na rynku, który go dyskryminuje” – ocenia polityk.

Ta sytuacja daje europejskiemu rynkowi gazowemu drugi oddech, a Ukrainie pozwala na balansowanie relacji z Rosjanami. To szansa z której Kijów i kraje zainteresowane uzależnieniem go od Moskwy powinny wykorzystać. W obliczu zbliżającego się szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie (listopad), podczas którego prezydencja litewska być może podpisze umowę stowarzyszeniową z Ukrainą, premier Mykoła Azarow postponuje propozycję przystąpienia jego kraju do unii celnej, tłumacząc to problemami z różnicami w podejściu do tej kwestii między Kijowem a krajami zrzeszonymi w organizacji. Może to świadczyć o braku zainteresowania ofertą unii celnej ze strony oligarchów, którzy nie odrzucają jej w sposób zdecydowany, tylko ze względu na ochronę swoich interesów na Wschodzie. Media spekulują wręcz, że za kulisami między Ukrainą a krajamu unii celnej trwa regularna wojna polityczna.

O stanie relacji z samymi Rosjanami świadczyć może wojna celna wypowiedziana Ukraińcom. Od 14 sierpnia tego roku rosyjska Służba Celna wpisała wszystkich ukraińskich przedsiębiorców eksportujących dobra do Rosji na listę ryzyka, co w przekonaniu Ukrainy, oznacza w praktyce blokadę jej eksportu do tego kraju. Kontrole celne stały się tak uporczywe, że według szacunków mogą wywołać deficyt handlowy w wysokości od 2 do 2,5 mld dolarów. Rosjanie są głównym partnerem eksportowym Ukraińców. W 2012 roku odpowiadali za 23,7 procent całego eksportu ukraińskiego. Embargo może zatem poważnie zaszkodzić gospodarce Ukrainy. Kijów planuje przedstawić problem Eurazjatyckiej Komisji Gospodarczej. Opozycja, a nawet członkowie rządzącej Partii Regionów (Wołodymir Olyjnyk), przyznają, że Rosjanie chcą za pomocą szantażu gospodarczego wepchnąć Ukrainę do unii celnej, zanim ta podpisze umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską. Ukraińcy podnoszą rękawicę.

Szkody nie są jednostronne. Na obostrzeniach traci ukraińska gospodarka, która jednocześnie nie może uniezależnić się całkowicie od dostaw gazu z Rosji. Jednakże głównym przegranym tej rywalizacji jest Gazprom. Eksport surowca do Europy przez terytorium Ukrainy jest najtańszy. Możliwości słania go przez Nord Stream są ograniczone przez wspomniane TPA blokujące wykorzystanie całej przepustowości nitek kontynuujących bieg rury na terenie Unii Europejskiej. Dlatego Rosjanie są póki co skazani na eksport przez terytorium Ukrainy. Jednak ta coraz mniej surowca zostawia u siebie. W pierwszej połowie tego roku Gazprom obniżył zysk netto o 35 procent, jednocześnie zmniejszając wolumin sprzedanego gazu o 22 procent. To skutek poważnego zmniejszenia importu przez Kijów oraz wspomnianej już renegocjacji części umów gazowych na korzyść klientów. Ponadto, Rosjanie nie mogą liczyć na wymuszenie na Ukraińcach realizacji klauzuli Take or Pay w Sądzie Arbitrażowym, bo przegrali by tę sprawę, jak w przypadku RWE.

Ze względu na wspomniane trendy w Europie i spodziewane pogłębienie integracji Ukrainy z Unią Europejską, czas działa na niekorzyść Rosjan. Rosnące napięcie może sprowokować nerwowe ruchy Moskwy. Jednakże Rosjanie raczej nie zdecydują się na nową wojnę gazową, bo to właśnie spór z 2009 roku sprowokował wprowadzenie zasad antymonopolowych w Unii Europejskiej, przyjęcie Ukrainy do Europejskiej Wspólnoty Energetycznej w 2010 roku i rozszerzenie obowiązywania prawa energetycznego UE na terytorium tego kraju a także nietrwałą konsolidację państw Wspólnoty w ramach polityki energetycznej. Dlatego długofalowo na zakręceniu kurka Ukrainie Rosjanie mogą jedynie stracić.

Z tego powodu Kijów bierze Moskwę na przeczekanie i nie ulega, pomimo rosnących nacisków. Według mnie, Rosjanie zachowają zimną krew i nie dopuszczą tej zimy do wybuchu kolejnej wojny gazowej. Zamiast niej, wykorzystają wszystkie dostępne narzędzia, kije i marchewki, w celu przekonania Kijowa, że powinien włączyć się do unii celnej. Z kolei Kijów będzie parł ku dalszej integracji z Unią Europejską.

Postępowanie Rosjan wobec Ukraińców to gorzka lekcja dla krajów znajdujących się obecnie w lepszej sytuacji, jak Polska. Szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie powinien być okazją do budowy zjednoczonego bloku państw zagrożonych rosyjskim monopolem gazowym sprzeciwiających się szantażowi Rosji. Zobaczymy czy w istocie tak będzie. To zadanie dla litewskiej prezydencji na poziomie unijnym oraz Polaków na poziomie relacji bilateralnych z Ukrainą oraz pozostałymi krajami zainteresowanymi zmniejszeniem wpływu Rosjan na ich sektor gazowy.

Owoce szczytu w Wilnie przesądzą o tym, czy Ukraina, dzięki wsparciu pozostałych państw Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, przełamie rosyjski nacisk i podpisze umowę stowarzyszeniową, czy pozostawiona sama mu ulegnie i zostanie skazana na powolny dryf ku unii celnej. Podpisanie umowy będzie początkiem długiej drogi. Opisany przeze mnie wycinek – energetyka, choć bardzo istotna, będzie tylko jednym z wielu pól walki o zmianę krajobrazu geopolitycznego w naszej części Europy.