Jakóbik: Wschodnioeuropejski Hub Gazowy czyli jak połączyć Polskę i V4 z Ukrainą

19 grudnia 2014, 08:40 Energetyka

KOMENTARZ

Ukraiński system przesyłowy gazu w 2014 roku.

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Ukraina chce stać się gazowym hubem Europy. Liczy tutaj na współpracę z Grupą Wyszehradzką. Ta musi pokazać determinację w walce o bezpieczeństwo energetyczne. Z polskiego punktu widzenia integracja gazowa, a potem polityczna, Ukrainy z V4 jest pożądana.

Gaz-System poinformował wczoraj o podpisaniu umowy o współpracy z ukraińskim Ukrtransgazem. – Głównym celem umowy jest ustalenie zasad współpracy w zakresie przygotowania analiz dotyczących inwestycji niezbędnych do rozwoju transgranicznych zdolności przesyłowych pomiędzy Polska i Ukrainą – podaje Gaz-System. Strony mają omówić możliwości podjęcia wspólnych inwestycji. Chodzi zapewne o zwiększenie przepustowości połączenia gazowego w Drozdowiczach, które pozwoliłoby Gaz-Systemowi za odpowiednią opłatą ze strony ukraińskiej na udostępnienie większej niż obecnie przepustowości na rewersie.

Więcej: URE organizuje środki na gazociąg do Ukrainy

Dyrektor Naftogazu Andrij Kobolew powiedział, że dzięki współpracy Gaz-Systemu i Ukrtransgazu zwiększy się bezpieczeństwo przesyłowe w regionie. Może ona potencjalnie doprowadzić do utwierdzenia pozycji Ukrainy jako kraju tranzytowego. Z 32 mld m3 zdolności magazynowej, Kijów chce oddać do 20 mld klientom europejskim, którzy mogliby dzięki niej manewrować swoimi zasobami – kupować latem tani gaz z giełdy i spuszczać go z ukraińskich magazynów w okresie zimowym. Wschodnioeuropejski Węzeł Gazowy miałby służyć głównie Grupie Wyszehradzkiej. Jak przypomina Naftogaz, prezydent Petro Poroszenko zasugerował jej poszerzenie o Ukrainę.

Z punktu widzenia polskich interesów taki scenariusz jest porządany. Hub na Ukrainie nie będzie konkurencyjny dla polskiego, bo różnica potencjałów już teraz jest poważna (polskie magazyny mają pojemność 2,9 mld m3). Skorzystanie z ukraińskich mocy magazynowych nad Dnieprem to także sposób na eksport kosztów utrzymania takiej infrastruktury, na które narzekają polskie spółki gazowe. Z kolei włączenie w projekt Grupy Wyszehradzkiej wydaje się realny i pożądany po tym jak Rosjanie taktycznie zrezygnowali z gazociągu South Stream, który miał być alternatywą dla dostaw przez kraj Poroszenki. Także z przyczyn politycznych integracja Ukrainy z Grupą Wyszehradzką jest pożądana z polskiego punktu widzenia. Warszawa nie musi obawiać się osłabienia swojej pozycji w Grupie przez Kijów, bo jest lepiej umocowana w strukturach międzynarodowych jak Unia Europejska i NATO. Może za to liczyć na wsparcie zdecydowanej polityki w ramach V4 ze strony Ukraińców, którzy mogą równoważyć nierzadko flegmatyczną politykę pozostałych stolic Grupy na czele z prorosyjskimi Węgrami. W ten sposób Kijów byłby przeciwwagą dla Budapesztu.

Aby Gaz-System odzyskał koszty poniesione w związku z rozbudową połączenia z Ukrainą, musi ono zostać połączone ze sprawnie działającym GTS. Chodzi o rurę Hermanowice-Strachocina, czyli długie na 72 kilometry połączenie gazowe na terenie gmin od Sanoka do Przemyśla. Połączy podziemny magazyn gazu należący do PGNiG w Strachocinie z granicą. Co ciekawe, w okolicach PMG znajduje się prawie wyczerpane złoże surowca. W 2011 roku magazyn został rozbudowany a jego pojemność czynna wzrosła ze 150 do 330 mln metrów sześciennych. Gazociąg jest realizowany na mocy specustawy napisanej pod gazoport. Ma zostać ukończone w 2018 roku i pozwolić na doprowadzenie surowca z terminala LNG na Ukrainę i/lub z tego kraju do Polski. Będzie kosztowało 296 mln złotych i zostanie dofinansowane z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego jako projekt wspólnego interesu (PCI) Unii Europejskiej. Umożliwi w przyszłości przesyłanie gazu ziemnego z Korytarza Północ-Południe projektowanego na potrzeby Grupy Wyszehradzkiej oraz Chorwacji także na Ukrainę.

Połączenie Hermanowice-Strachocina. Grafika: Gaz-System.

Połączenie Hermanowice-Strachocina. Grafika: Gaz-System.

Żeby w przyszłości Wschodnioeuropejski Węzeł Gazowy działał efektywnie niezbędna jest realizacja reform gazowych na Ukrainie. Te na mocy traktatu o Wspólnocie Energetycznej, której Ukraina jest sygnatariuszem, muszą zostać wdrożone do 2015 roku. Uwzględniają one Ustawę o operacjach na rynku gazu (prawo gazowe). Szkic aktu został przedstawiony przez Sekretariat Wspólnoty Energetycznej w kwietniu tego roku. Swoją wersję przedstawili ukraińscy eksperci. Rząd musi zintegrować projekty i przyjąć ustawę.

– Będzie trudno przyjąć nowe prawo gazowe przed 2015 roku. Ostateczna wersja musi być jak najbardziej zgodna z europejskimi zasadami. Możliwe, że część polityków zainteresowanych utrzymaniem status quo będzie próbować zatrzymać lub chociaż spowolnić proces przyjmowania i implementacji prawa  ale Ukraina nie ma czasu na takie gierki – mówi mi Olena Pawlenko, dyrektor grupy doradczej DiXi Group odpowiedzialnej za obywatelski monitoring reform gazowych nad Dnieprem.

Kolejnym elementem reformy ma być rozdział właścicielski Naftogazu i Ukrtransgazu. Naftogaz ma zostać podzielony na spółki wydobycia, sprzedaży i tranzytu. Ukrtransgaz ma zostać podzielony na dwie spółki operującą gazociągami oraz magazynami gazowymi. – Ukraiński rząd aktywnie zabiega o inwestorów zachodnich. Jest gotów do powołania joint venture w ramach spółek utworzonych z Ukrtransgazu – mówi Pawlenko. Parlament ukraiński przyjął pewne ograniczenia w zakresie dostępu do joint venture. Musi być to spółka amerykańska lub europejska spełniająca określone standardy i z odpowiednim doświadczeniem. Te regulacje mają ochronić inicjatywę przed wpływem spółek rosyjskich, lub firm, które nie będą w stanie wywiązać się z zadania.

Pomocą w zwiększaniu inwestycji w sektorze gazowym Ukrainy, który moi rozmówcy z tego kraju uznają za najbardziej skorumpowany ze wszystkich, będzie powołanie ukraińskiego Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którego polski odpowiednik chwalił w naszych mediach prezydent Petro Poroszenko przy okazji wizyty w Warszawie 17 i 18 grudnia. – Nie ma dużego zainteresowania ukraińskim GTS. Powodem nie jest brak opłacalności ekonomicznej ale raczej małe zaufanie dla rządu w Kijowie i stosowanych przez niego czasem „ręcznie sterowanych regulacji” – mówi moja ukraińska rozmówczyni. – Kiedy tylko rząd zademonstruje gotowość do stworzenia transparentnych zasad gry, ukraiński system przesyłowy gazu stanie się dobrym celem inwestycji – dodaje Pawlenko. Zachodni eksperci jak Georg Zachmann i Sophia Reuster z Niemieckiej Grupy Doradczej Ministerstwa Gospodarki i Technologii RFN. podkreślają, że oprócz tego równie istotna jest implementacja unijnego prawa. Oceniają potrzebę inwestycji na 3 do 5,5 mld dolarów. Trwają prace nad dostosowaniem działających już w Unii Europejskiej różnych modeli funkcjonowania systemu do potrzeb ukraińskich ale także takich, które nie wypłoszą Gazpromu z Ukrainy, aby ten nie szukał alternatywnych szlaków dostaw do klientów europejskich. W założeniach Grupy rozdział właścicielski Ukrtransgazu miał nastąpić do 1 stycznia 2015 roku, ale jak wskazują Ukraińcy, nie będzie to możliwe.

Trudno rozłożyć akcenty przy wyznaczaniu czynników wpływających na opóźnienie. Pierwszy to „opór materii” niechętnej reformom. Ten jednak może zostać przełamany przez „ręcznie sterowane regulacje” Kijowa. Mamy precedensy jak niezgodny z unijnym prawem nakaz zakupu gazu od Naftogazu, wprowadzony czasowo przed rozpoczęciem dostaw Gazpromu nad Dniepr. Drugi czynnik to wojna w Donbasie, która łączy się z drenażem kapitału oraz wiąże siły polityczne. Trzeci to konieczność opłacania długu gazowego wobec Gazpromu oraz przedpłat za dostawy w okresie zimowym. Pieniądze przekazywane z Unii Europejskiej na reformy nad Dnieprem są konsumowane przez Rosjan. Pierwszą transzę długu Ukraińcy opłacili za pomocą drugiej transzy pożyczki od Brukseli. Kolejną opłacą prawdopodobnie z pieniędzy Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Więcej: Pokłosie gazowej Jałty na Ukrainie

To błędne koło, z którego Ukraina nie może się wyrwać. Bez dodatkowego wsparcia państw Unii Europejskiej i (być może) Stanów Zjednoczonych, reforma sektora gazowego może zostać zaprzepaszczona.

Rekomendacje nie zmieniają się od miesięcy. Zachód musi doprowadzić do stabilizacji sytuacji na Wschodzie Ukrainy. Dobrym krokiem w tym kontekście jest podpisanie przez Prezydenta USA Baracka Obamę Ustawy o Wolnej Ukrainie, która daje mu możliwość wprowadzenia sankcji, także przeciwko Gazpromowi, jeżeli ten ograniczy dostawy surowca nad Dniepr. Dopuszcza także możliwość dostaw broni. Obama podkreślił, że skorzysta z Ustawy, jeżeli Rosja nie będzie współpracować. W razie udanej współpracy jest gotów do zniesienia obowiązujących już sankcji uderzających w rosyjski sektor naftowy, bankowy i obronny. Podobne sygnały śle Unia Europejska, jednocześnie przyjmując sankcje wobec Krymu. Różnice w zakresie sankcji są na marginesie dobrym wyznacznikiem różnic w stanowczości między Ameryką a Europą. Jeżeli wysyłane przez prezydenta Rosji Władimira Putina sygnały o woli wyjścia z Donbasu z twarzą nie są blefem, istnieje szansa na zakończenie konfliktu. Jeżeli to blef a Zachód spuści z tonu, efekt będzie przeciwny.

Potrzebny jest także dodatkowy zastrzyk finansowy, który przewyższy straty powodowane przez Rosjan. W ukraiński GTS powinni zainwestować państwowi operatorzy, którzy uwzględnią w swych rachubach, oprócz rachunku ekonomicznego także względy bezpieczeństwa energetycznego. Tylko taki ruch pozwoli na długoterminowy sukces, który będzie jedyną gwarancją zwrotu poniesionych już inwestycji. Zachowawcza postawa europejskich firm jest zrozumiała ale nieefektywna, jeśli spojrzeć na problem szerzej niż tylko z punktu widzenia ekonomicznego.

Z polskiego punktu widzenia wcale niezłym rozwiązaniem byłoby zaangażowanie w ukraiński GTS niemieckiego kapitału, który brałby na siebie ryzyko i koszty związane z tą inwestycją. Postawa Niemców zależy jednak od ich planów związanych z tworzeniem rosyjskiego węzła gazowego na terytorium ich kraju w oparciu o Nord Stream oraz tamtejszą infrastrukturę. Berlin może być niechętny inwestowaniu w konkurencyjny Wschodnioeuropejski Węzeł Gazowy, który będzie służył bardziej Ukrainie i Grupie Wyszehradzkiej, niż Republice Federalnej. Korzystnym ruchem w tym zakresie jest zatrzymanie wymiany Gazprom-BASF ogłoszone dzisiaj. Ze względu na „otoczenie polityczne” Niemcy nie oddadzą swojej infrastruktury w zamian za dostęp do złóż rosyjskich.

Czy powinna zadziałać Warszawa? Z pewnością zabiegi Gaz-Systemu są ostrożnym przygotowaniem pod zwiększoną współpracę z Ukraińcami. Być może należałoby skoordynować te działania ze słowackim operatorem Eustream, który dysponuje dużo większą przepustowością na granicy słowacko-ukraińskiej. Wtedy dodatkowego znaczenia nabierze interkonektor polsko-słowacki budowany w ramach realizacji Korytarza Północ-Południe.

Więcej: Węgry uderzają w plany Grupy Wyszehradzkiej

Z pewnością liczenie na Niemców to najgorsze rozwiązanie. Tutaj dotąd nieefektywna Grupa Wyszehradzka ma pole do popisu. Czy szok wywołany nieskonsultowaną rezygnacją z budowy South Stream zadziała (przede wszystkim) na Budapeszt? Wypowiedzi premiera Wiktora Orbana o konieczności dostarczenia do regionu kaspijskiego gazu wydają się potwierdzać taką możliwość. Być może Grupa Wyszehradzka powinna wyjść z konkretną ofertą dla ukraińskiego sektora gazowego. Może także lobbować w ramach Rady Europejskiej, aby część funduszy zgromadzonych w tworzonym Europejskim Funduszu Inwestycji Strategicznych (EFSI) została zainwestowana na granicy Unii Europejskiej z Ukrainą. Należy kuć żelazo, póki jest gorące.