KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl i ekspert Instytutu Jagiellońskiego
Po odsunięciu w nieokreśloną przyszłość podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, Ukraina liczy na obniżkę cen gazu importowanego z Rosji. Świadczy o tym wypowiedź premiera Mykoły Azarowa, który niedługo po odrzuceniu wotum nieufności wobec jego rządu zadeklarował, że jego kraj nie będzie w stanie wypełnić warunków umowy gazowej z 2009 roku, ponieważ płaci zbyt wiele za zakontraktowany surowiec.
Rząd Azarowa przetrwał głosowanie w Werchownej Radzie. Do przegłosowania wotum nieufności opozycja potrzebowała 226 głosów, a uzbierała jedynie 186-ciu deputowanych, pomimo zaskakującego wsparcia komunistów. Jednakże siły porządkowe nadal nie użyły siły wobec protestujących. Z notatki specjalnej Ośrodka Studiów Wschodnich wynika, że najprawdopodobniej Kijów liczy na to, że przeczeka protesty, ponieważ szacuje, że z czasem stracą na sile.
Jednocześnie w mediach pojawiły się spekulacje na temat kontekstu energetycznego sytuacji na Ukrainie. Pomimo dużego popytu na gaz ziemny w Europie wartość akcji Gazpromu na moskiewskiej i nowojorskiej giełdzie w ostatnim czasie spadła. Mogło się to stać ze względu na przewidywania inwestorów, że Rosjanie zgodzą się na poważną obniżkę formuły cenowej w kontrakcie gazowym podpisanym z Ukraińcami.
Te podejrzenia wydają się potwierdzać ruchy polityczne w Rosji i na Ukrainie. Moskwa wysyła sygnał, że w zamian za wejście Kijowa do unii celnej, może szybko obniżyć ceny gazu. O takiej możliwości powiedział wicepremier Federacji Rosyjskiej Igor Szuwałow. Kijów z kolei zapowiada ustami prezydenta Wiktora Janukowycza, że oczekuje obniżki do poziomu 300 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, tymczasem według różnych szacunków Ukraińcy płacą obecnie między 450 a 500 dolarów za tę samą ilość. W tę linię wpisuje się wypowiedź Azarowa zacytowana powyżej.
Jeżeli strony rzeczywiście poprzez wyznaczenie owych ekstremów rozpoczęły negocjacje na temat zmian w umowie gazowej, to spokojni już o swój los politycy rządowi mogą konsekwentnie realizować scenariusz zarysowany przez OSW. Wtedy opozycja będzie mogła wpłynąć na zmianę sytuacji jedynie poprzez konfrontację i/lub szukanie poparcia w Unii Europejskiej oraz Stanach Zjednoczonych. Jednakże po zwycięskim dla obecnego rządu głosowaniu w Werchownej Radzie stanowcze działania krajów zachodnich mogą zostać uznane przez Moskwę za próby ingerencji w politykę wewnętrzną Kijowa a opozycja za narzędzie realizacji ich interesów na terenie Ukrainy. Prezydent Rosji Władimir Putin zapowiedział już, że jego zdaniem Euromajdan jest inspirowany zza granic sąsiada Polski. Nieostrożne zabiegi dyplomacji zachodnich tylko potwierdzą ten zarzut.
Opozycja wyczerpała wszelkie legalne procedury odrzucenia obecnej władzy. Dlatego polityka może się teraz przenieść na ulicę, jeżeli jedna ze stron użyje siły. Polska dyplomacja będzie musiała z tego względu zachować wysoką wstrzemięźliwość w działaniach i prowadzić zakulisowe działania na rzecz umożliwienia podpisania umowy stowarzyszeniowej przez Kijów w nadchodzących miesiącach, co było celem działań naszej dyplomacji, w przeciwieństwie do postulatu obalenia obecnego rządu, który urodził się podczas protestów Euromajdanu.