Flisowska: W rozmowach o umowie społecznej zabrakło szerszej reprezentacji społeczeństwa

7 czerwca 2021, 07:20 Energetyka

Jeśli prześledzimy trend w wydobyciu węgla w Polsce przez ostatnie 30 lat, to był on zniżkowy. Gdyby kontynuować ten trend, wydobycie w Polsce skończyłoby się w latach trzydziestych. Śląski węgiel jest coraz trudniej dostępny, jest kiepskiej jakości, i wydobywanie go już dawno przestało się opłacać – mówi Joanna Flisowska, koordynatorka zespołu klimat i energia w Greenpeace Polska.

fot. pixabay.com

Rozmowy rządu ze związkami o odchodzeniu od węgla

– Umowa społeczna, czy raczej, „zmowa węglowa”, to porozumienie, które jest fikcją, ponieważ zakłada ono kompletnie oderwany od rzeczywistości harmonogram zamykania kopalni węgla, co jest podstawą tego układu. Trudno oczekiwać, by umowa społeczna miała zadziałać, skoro od samego początku oparta jest o błędne założenia. 2049 rok jako data odejścia od węgla jest niezrozumiała ze względu na kryzys klimatyczny. Nauka stawia sprawę jasno – żeby zatrzymać najbardziej katastrofalne skutki zmiany klimatu, musimy odejść od węgla do 2030 roku, zresztą jak pozostałe kraje rozwinięte. Z drugiej strony mamy czynniki ekonomiczne. Jeśli prześledzimy trend w wydobyciu węgla w Polsce przez ostatnie 30 lat, to był on zniżkowy. Gdyby kontynuować ten trend, wydobycie w Polsce skończyłoby się w latach trzydziestych. Śląski węgiel jest coraz trudniej dostępny, jest kiepskiej jakości, i wydobywanie go już dawno przestało się opłacać. Trudno sobie wyobrazić jak mogłoby to funkcjonować przez prawie 30 następnych lat. Założeniem umowy społecznej jest też to, że Komisja Europejska zgodzi się na dotowanie górnictwa aż do 2049 roku, co ciężko sobie wyobrazić, ponieważ zasady pomocy publicznej w Unii Europejskiej są bardzo jasne, i według prawa unijnego nie można dotować działalności górniczej. Komisja raczej się na to nie zgodzi, więc można zapytać jaki jest cel zapisów zawartych w tej umowie – czy tylko po to, by zrzucić winę za niepowodzenie na Komisję Europejską? – zastanawia się Flisowska.

– Ponadto ta umowa społeczna nie ma nic wspólnego z umową społeczną z prawdziwego zdarzenia. Mieliśmy tu do czynienia z rozmowami między rządem a związkami zawodowymi. Zabrakło szerszej reprezentacji społeczeństwa, przedstawicieli samorządów lokalnych. W efekcie porozumienie to składa się z bardzo wąskich elementów, czyli oderwanego od rzeczywistości harmonogramu, założenia, że będą subsydia, które też są wątpliwe, oraz zapisów o przeznaczaniu pieniędzy na tzw. czyste technologie węglowe, które nigdzie na świecie nie funkcjonują. Mamy też odprawy i gwarancje zatrudnienia dla pracowników, ale brakuje przede wszystkim prawdziwego pakietu społecznego, np. programów rekwalifikujących, wsparcia w poszukiwaniu nowej pracy, planu stworzenia nowych miejsc pracy na Śląsku, by wypełnić lukę po węglu – mówi ekspertka.

– Jeśli chodzi o umowę społeczną dla sektora węgla brunatnego, to żeby ona miała sens, musi być opracowana w inny sposób od tej na Górnym Śląsku. Po pierwsze, potrzebna jest partycypacja szerokiej strony społecznej, czyli nie tylko rozmów między związkowcami a rządem. Po drugie, rozmowy te muszą być oparte o sensowne przesłanki. Z jednej strony ich podstawą musiałoby być to, co wiemy o kryzysie klimatycznym i jakie musimy podjąć działania, a z drugiej strony trzeba wziąć pod uwagę realia ekonomiczne i polityki klimatycznej Unii Europejskiej, by rozmowy były dostosowane do rzeczywistości, która nas otacza. Dzięki temu byłaby szansa, by wypracować adekwatne działania związane ze sprawiedliwą transformacją regionów węglowych. Nie ma wątpliwości, że regiony te również powinny odejść od węgla brunatnego do 2030 roku, a ciężko sobie wyobrazić sobie, że zaplanujemy cały proces bez odpowiedniej daty ostatecznego odejścia od węgla. Musimy od niego odejść jak najszybciej i jest to w interesie całego społeczeństwa – podsumowuje rozmówczyni BiznesAlert.pl.

Opracował Michał Perzyński

Flisowska: Wydzielenie aktywów węglowych to kreatywna księgowość