– Nie mamy już marchewki w relacjach z Białorusią, więc używamy kija – mówi Witold Jurasz, dziennikarz Onetu i były dyplomata, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
– Polska w relacjach z Białorusią utraciła możliwość prowadzenia polityki kija i marchewki. Dzisiaj, jedyne co mamy to kij. Ważne jednak, by było widać, że używamy kija, ale zarazem możemy użyć też jeszcze większego – tak Witold Jurasz, były dyplomata m.in. na placówce w Mińsku, komentuje sprawę zamknięcia przejścia granicznego Bobrowniki i pozostawienia innych otwartymi.
– Sama sprawa ma związek z wyrokiem nałożonym na Andrzej Poczbuta, którego wymiar niestety nie jest zaskoczeniem – mówi ekspert w rozmowie z BiznesAlert.pl.
– Podejrzewam, że to jasny sygnał wysłany do Łukaszenki. Jeżeli dalej będzie prowadził wrogą nam politykę, to zamkniemy wszystkie pozostałe przejścia z Białorusią. Generalnie, niestety przespaliśmy moment, w którym mogliśmy uprawiać rzeczywistą politykę wobec Mińska. Nie po to, by przeciągnąć go na naszą stronę, bo to nie było możliwe, ale po to, aby odciągać go od Moskwy wtedy, kiedy jeszcze było to możliwe. Dzisiaj już tego zrobić nie możemy, dzisiaj jest już na to za późno – podkreśla Jurasz.
W opinii byłego dyplomaty dzisiaj relację z Białorusią odnoszą się przez pryzmat Ukrainy. – Białoruś najprawdopodobniej nie obroni swojej niepodległości na wzór Ukrainy. To państwo wpadnie w ręce Rosji. To zła wiadomość, bo ich obecność militarna na Białorusi będzie zagrażać zarówno Polsce, jak i Ukrainie, co jest szczególnie niebezpieczne dla Kijowa – zaznacza Witold Jurasz.
Opracował Mariusz Marszałkowski
Białoruś cierpi na zamknięciu przejścia granicznego po procesie politycznym polskiego dziennikarza