– Modernizacja bezpieczeństwa reaktorów we francuskich elektrowniach jądrowych, np. zapobieganie stopieniom rdzeni, jest technicznie niemożliwe, a w niektórych obszarach, takich jak bezpieczeństwo trzęsienia ziemi, jest tak kosztowne, że jest praktycznie niemożliwe. Konsekwencje katastrof nuklearnych nie kończą się na granicach państw. Stare francuskie elektrownie atomowe są zagrożeniem nie tylko dla Francji, ale dla całej Europy – powiedziała europosłanka Jutta Paulus (Zieloni/EFA) w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: W przyszłym roku Niemcy ostatecznie odejdą od energetyki jądrowej. Jak na tę decyzję wpłynęła katastrofa w elektrowni Fukushima?
Jutta Paulus: Poparcie niemieckiej opinii publicznej dla energetyki jądrowej, zwłaszcza od lat 70. XX wieku, coraz bardziej spada. W Niemczech był silny ruch antyatomowy, w którym wiele tysięcy ludzi regularnie wychodziło na ulice przeciwko niebezpieczeństwu energetyki jądrowej. Zwłaszcza po straszliwej awarii reaktora w Czarnobylu, która miała miejsce prawie 35 lat temu, ruch antyatomowy również nabrał tempa.
W 2001 roku, kiedy 30 procent energii elektrycznej nadal pochodziło z elektrowni jądrowych, rząd Schrödera i Fischera (koalicja SPD-Zieloni – red.) zawarł tzw. Konsensus nuklearny, który spacyfikował tę sprawę. Niemcy zawarły w niej umowę z operatorami elektrowni jądrowych, która gwarantowała operatorom stałe resztkowe ilości energii elektrycznej. W zamian operatorzy zobowiązali się do powstrzymania się od jakichkolwiek działań prawnych.
W 2010 roku rząd Merkel i Westerwelle (CDU/CSU-FDP) zerwał ten konsensus i pozwolił ustawowo przedłużyć żywotność niemieckich elektrowni. Rezultatem były masowe protesty, które trwały przez całą zimę 2010/2011. Pół roku po decyzji o przedłużeniu kadencji, dzień po wypadku w Fukushimie, 60 tysięcy osób utworzyło 45-kilometrowy łańcuch ludzi z elektrowni atomowej Neckarwestheim do Stuttgartu. Pod naciskiem opinii publicznej kanclerz Merkel zmieniła swoją decyzję z jesieni 2010 roku, a najstarsze i najbardziej niebezpieczne elektrownie jądrowe zostały natychmiast zamknięte. Dla pozostałych dziewięciu reaktorów ustawiono stałe daty wyłączenia. Pani kanclerz Merkel uzasadniła swoją zmianę opinii świadomością, że nawet kraj o zaawansowanych technologiach, taki jak Japonia, najwyraźniej nie może wykluczyć takiego ryzyka.
W społeczeństwie niemieckim nadal istnieje stabilna większość przeciwna energetyce jądrowej. Zwolennicy twierdzą, że jest to niskoemisyjna forma wytwarzania energii elektrycznej i że elektrownie już są. Przeciwnicy wskazują na starzenie się elektrowni, rosnące ryzyko wypadków, nierozwiązaną kwestię ostatecznego składowania odpadów, szkody w środowisku spowodowane wydobyciem uranu, uzależnienie od dostaw uranu z zagranicy oraz ryzyko proliferacji, czyli związek z bronią jądrową.
Przeciwko energii atomowej przemawiają również względy ekonomiczne: jest droga, czas budowy jest bardzo długi, nie można jej ubezpieczyć i nadal nie wiadomo, co należy zrobić ze wszystkimi odpadami jądrowymi. Ponadto istnieją zrównoważone i bezpieczne alternatywy związane z odnawialnymi źródłami energii.
We Francji ponad 75 procent energii pochodzi z elektrowni jądrowych. Czy tam też były podobne argumenty jak w Niemczech po katastrofie w Fukushimie?
We Francji również istnieje ruch antyatomowy, ale jest on stosunkowo niewielki. Ponieważ zaopatrzenie Francji w energię jest tak uzależnione od elektrowni jądrowych, trudniej jest także dążyć do odejścia od tego źródła. Jednak zdaniem rządu udział energetyki jądrowej ma spaść do 50 procent do 2035 roku. Półpaństwowy dostawca energii elektrycznej EDF jest mocno zadłużony i z trudem może wykonywać prace konserwacyjne związane z bezpieczeństwem. Koszty budowy nowych elektrowni we Flamanville i Olkiluoto, w które zaangażowany jest EDF, rosną w zawrotnym tempie, a ich ukończenie jest opóźnione o kilka lat. Jednak te fakty są rzadko omawiane we Francji. Program elektrowni jądrowej jest ściśle powiązany z programem broni jądrowej, z którego wielu Francuzów jest bardzo dumnych.
Dopiero niedawno Francja zdecydowała się przedłużyć żywotność ponad połowy swoich elektrowni jądrowych, chociaż te reaktory o mocy 900 MW osiągnęły już maksymalny okres użytkowania wynoszący 40 lat i chociaż ich koncepcje bezpieczeństwa pochodzą z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. W zeszłym roku opublikowałam badanie, które wykazało, że modernizacja bezpieczeństwa tych reaktorów, np. zapobieganie stopieniom rdzeni, jest technicznie niemożliwe, a w niektórych obszarach, takich jak bezpieczeństwo trzęsienia ziemi, jest tak kosztowne, że jest praktycznie niemożliwe. Konsekwencje katastrof nuklearnych nie kończą się na granicach państw. Stare francuskie elektrownie atomowe są zagrożeniem nie tylko dla Francji, ale dla całej Europy.
Polska planuje oprzeć swoją energetykę na atomie w następnych dekadach. Jak ocenia Pani tę decyzję?
Myślę, że decyzja Polski jest błędna. Oprócz znanych zagrożeń i problemów (wypadki, składowanie odpadów, dostawy uranu), obywatele polscy obciążani są niepotrzebnie wysokimi kosztami. Załączony wykres Banku Światowego pokazuje, że elektrownie jądrowe są bardzo kosztownym sposobem wytwarzania energii elektrycznej. Ponadto nie należy zapominać, że elektrownie jądrowe są zależne od wody chłodzącej – w upalne lato 2018 roku niemieckie elektrownie atomowe i węglowe musiały znacznie zmniejszyć swoją moc, ponieważ w rzekach nie było już wystarczającej ilości wody. Takie sytuacje będą prawdopodobnie częściej występować wraz z postępem zmian klimatu. I wreszcie: znacznie szybciej byłoby zaoszczędzić emisje CO2 poprzez rozbudowę energetyki słonecznej i wiatrowej.
Rozmawiał Michał Perzyński
Dąbrowski: Japonia zaczyna wracać do atomu po katastrofie w Fukushimie (ROZMOWA)