Kałan: Rosja wymierza policzek Unii Europejskiej

19 lutego 2015, 08:30 Atom

Dariusz Kałan z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych poświęcił swą ostatnią analizę wizycie prezydenta Rosji Władimira Putina w Budapeszcie. Postanowiliśmy dopytać eksperta o ustalenia dotyczące sektora energetycznego.

Spawanie pierwszej rury South Stream w Serbii.

– W Budapeszcie Putin wspomniał także o nowym połączeniu gazowym z Rosji do Europy Środkowej i Południowej, tzw. Turkish Stream. Wśród potencjalnych krajów tranzytowych wymienił Turcję, Grecję, Macedonię, Serbię, Węgry i Austrię. O taką trasę zabiega zresztą Orbán, który przyznał, że osobiście namawiał do zaangażowania serbskich i macedońskich polityków. Nowy gazociąg będzie znajdował się pod ograniczoną jurysdykcją prawną Komisji Europejskiej, dlatego też deklarowane zaangażowanie Węgier stawia w trudnym położeniu całą Unię i podważa próby budowania wspólnej polityki energetycznej – pisze Kałan w swoim tekście. – Wbrew doniesieniom medialnym Orbán nie ogłosił wprost, że Węgry nie poprą istotnego zalążka tej polityki, czyli tzw. unii energetycznej. Zapowiedział jedynie, że każdy pomysł, który nie będzie uwzględniał współpracy z Rosja, zostanie przez niego odrzucony. To oświadczenie należy interpretować jako głos na rzecz nieambitnego projektu unii, którego treść jest nadal negocjowana z krajami członkowskimi. Jego założenia mają zostać przedstawione w następnym tygodniu. Życzliwość Orbána dla projektów dywersyfikacyjnych Kremla oraz brak konsultacji z Komisją Europejską pokazują skuteczność rosyjskiej strategii „divide et impera”, zakładającej rozmowy bilateralne z poszczególnymi państwami z pominięciem instytucji unijnych.

BiznesAlert.pl: Jakie znaczenie ma postawa Węgier dla regionu, dla V4?

Dariusz Kałan: Przywódcy Czech, Rumunii i Słowacji od dawna uważnie patrzą na poczynania Orbana, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Dla tych, którzy – jak Fico – również dysponują znaczącą większością parlamentarną niektóre ruchy węgierskiego premiera (szczególnie w kraju) mogą być atrakcyjne. Jednakże, nawet jeśli wszyscy starają się umiejętnie rozgrywać swoje relacje z Rosją i UE, jak mawiają Austriacy – „budować mosty”, żaden nie popełnia tak spektakularnych błędów dyplomatycznych jak Orban. Budapeszt zamiast budować mosty, pali je. Albo daje się ograć silniejszym – to właśnie przypadek wizyty Putina. Nie sądzę więc, aby akurat te działania lidera Fideszu cieszyły się uznaniem innych polityków z regionu.

Czy Grupa Sławkowska zastąpi V4?

Nie, na razie trójkąt sławkowski jest bliżej niesprecyzowaną inicjatywą o bardzo szerokiej agendzie, nijakim przywództwie i ograniczonym entuzjazmie miejscowych elit politycznych i medialnych. Wiele zależy od tego, jaki kraj będzie narzucał agendę działania: Czesi nie są zainteresowani budowaniem wokół siebie prorosyjskiej awangardy, stosunek Austriaków do Moskwy jest z kolei, jak wiemy, nieco życzliwszy. Ale generalnie nie sądzę, aby Sławków zastąpił Wyszehrad, inicjatywę przeżywającą duże kłopoty, ale mającą wciąż potencjał do działania. I długoletnią tradycję.

Jak może reagować Bruksela?

Bruksela powinna zadbać o to, aby Węgry nie zbojkotowały unii energetycznej, której założenia zostaną przedstawione w następnym tygodniu. Orban, mówiąc o tym, że nie wyobraża sobie inicjatyw energetycznych UE bez uwzględnienia Rosji, wysłał sygnał właśnie do Brukseli. Poza tym KE powinna uważnie przyglądać się rozbudowie elektrowni atomowej w Paks. Chociaż formalnie kompetencje instytucji UE są ograniczone w sferze indywidualnych polityk w zakresie energii nuklearnej, dla KE jest istotne, czy w Paksie będą wykorzystane pieniądze budżetowe w ramach pomocy publicznej. A takie głosy się pojawiają. Jeśli tak będzie, KE ostro zareaguje – a to może podkopać powodzenie całego przedsięwzięcia.

Czy Rosja na Węgrzech zminimalizowała straty czy też zmaksymalizowała efektywność projektu South Stream/Turkish Stream?

Rosja przede wszystkim wysłała jasny sygnał do Komisji Europejskiej, że nadal – teraz może nawet z większą determinacją – będzie rozmawiać z państwami członkowskimi bez udziału instytucji unijnych. Nowa trasa gazociągu, jaką zarysował Putin, obejmująca także kraje bałkańskie nie należące do UE, jest policzkiem wobec UE, bo projekt zostanie częściowo wyłączony spoza jej jurysdykcji prawnej. Brak Bułgarii też jest symboliczny – to w końcu niezdecydowanie tego państwa sprowadziło problemy na South Stream. Ale pamiętajmy, że, nawet jeśli część infrastruktury zbudowanej z myślą o South Stream zostanie zaadaptowana na potrzeby nowego projektu, do powstania Turkish Stream daleka droga. To wciąż przede wszystkim gigantyczne wyzwanie finansowe.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik