Dr Ewa Kaliszuk analizuje tworzące się właśnie Transatlantyckie Partnerstwo na rzecz Handlu i Inwestycji. Jeśli negocjacje UE – USA zakończą się sukcesem, niebawem na gospodarczej mapie świata pojawi się największa strefa wolnego handlu. Jakie przyniesie korzyści po obu stronach Atlantyku i czy będą one odczuwalne dla szeregowego konsumenta?
– Oczekiwania związane z liberalizacją usług, nazywanych uśpionym gigantem transatlantyckiej gospodarki są bardzo wysokie. Dotyczy to zarówno sektorów, w których współpraca jest już bardzo zaawansowana (np.: usługi finansowe, telekomunikacyjne, ubezpieczenia i usługi komputerowe), jak również sektorów mocno chronionych (energia elektryczna, transport, dystrybucja, usługi biznesowe) – twierdzi w swej analizie dr Ewa Kaliszuk, profesor w Instytucie Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur, redaktor naczelna dwumiesięcznika „Unia Europejska.pl”.
Poniżej próba oceny potencjalnych korzyści z umowy TTIP dla obywateli Unii na rynkach UE i USA w kilku sektorach usługowych.
– Stany Zjednoczone utrzymują ograniczenia w świadczeniu usług transportu morskiego i lotniczego w przewozach kabotażowych (przewóz osób i towarów między dwoma portami lotniczymi lub wodnymi położonymi w USA) – przekonuje Ewa Kaliszuk. – Ograniczenia te wprowadzono ze względów czysto ekonomicznych, mają one wspierać rozwój rodzimych spółek transportowych, portów i stoczni. W rezultacie europejskie linie lotnicze nie mogą oferować biletów pasażerom rozpoczynającym i kończącym lot w miastach amerykańskich, chociaż amerykańskie linie lotnicze mogą świadczyć takie usługi w Europie.
Zasady te obowiązują na całym terytorium geograficznym USA, łącznie z wyspami na Pacyfiku.
– Zniesienie tych restrykcji zwiększyłoby konkurencję wśród linii lotniczych i w konsekwencji doprowadziłoby do spadku cen biletów dla pasażerów i opłat za przewóz towarów – utrzymuje Ewa Kaliszuk.
Podobne ograniczenia w połączeniach wewnątrzkrajowych występują w transporcie morskim. Zgodnie z ustawą Jonesa z 1920 r. (ustawa o usługach pasażerskich), usługi kabotażu są zastrzeżone dla statków zarejestrowanych, wybudowanych i serwisowanych w USA, będących własnością podmiotów amerykańskich.
Kaliszuk dodaje, że ponadto wymagane jest, aby co najmniej 75% załogi było obywatelami USA lub miało prawo stałego pobytu. Przepisy te istotnie utrudniają spółkom, które nie spełniają powyższych warunków, organizowania np. rejsów wzdłuż wybrzeży Ameryki Północnej (statek płynący z Seattle na Alaskę musi zawijać do Kanady, a płynący na Hawaje – wyruszać z Meksyku lub Kanady).
– Uzyskanie lepszego dostępu do usług kabotażowych w transporcie morskim wydaje się jednak mało realne (względy polityczne i silny opór związków zawodowych) – ocenia na zakończenie prof. Ewa Kaliszuk.
Źródło: Komisja Europejska