Turecki portal rządowy Anadolu Agency zamieścił komentarz prof. dr İlyasa Kemaloğlu, wykładowcy na Uniwersytecie Marmara. Dotyczy on obecnych i przyszłych relacji Rosja-Unia Europejska w sektorze energetyki, zwłaszcza w handlu gazem ziemnym. – W dłuższej perspektywie zależność UE od gazu z Rosji bez wątpienia może się zmniejszyć, co jednak zaszkodzi nie tylko rosyjskiej gospodarce, ale także bardzo negatywnie wpłynie na gospodarkę Unii. Do tego UE jest skazana na dotkliwą porażkę, bowiem próby zmuszenia Kremla do zmiany polityki wobec Ukrainy są i będą daremne pomimo wszystkich sankcji – ocenia Kemaloğlu.
Prof. dr İlyas Kemaloğlu zauważa, że od czasu pomarańczowej rewolucji w Ukrainie w 2004 roku, kwestia energetyczna pojawiała się coraz częściej w stosunkach rosyjsko-unijnych. Rosja, także jako państwo komunistyczne w latach zimnej wojny, nigdy nie odcięła dostaw gazu do Europy. Po upadku ZSRR okazała się dla Unii Europejskiej solidnym i niezawodnym partnerem. Kemaloğlu krytycznie ocenia drugą stronę: to w Europie coraz częściej mówiło się i mówi, że kraje członkowskie Unii powinny zmniejszyć swoją zależność energetyczną od Rosji. To w dużej mierze skutek silnej presji USA na UE – ocenia naukowiec.
Zdaniem tureckiego eksperta w interesie UE jest pozostać lojalnym partnerem Rosji w handlu gazem. Nawet jeśli istnieją jakieś nieporozumienia, można powiedzieć, że to Unia nie podjęła niezbędnych kroków, aby zostały wyjaśnione. Od pierwszego kryzysu energetycznego między Rosją a Ukrainą w 2004 roku minęło już 18 lat, a pewne drobne w istocie niedopowiedzenia w tym zakresie są stale wnoszone na agendę europejską.
Inną kwestią – ocenia dr İlyas Kemaloğlu – jest to, że państwa UE wykazały daleko idącą nieudolność czy niekonsekwencję, a może nawet niechęć wobec podjęcia i zrealizowania projektu otrzymywania gazu innego niż rosyjski. Trzeba przypomnieć kompletne fiasko kilku projektów gazociągów, które miały transportować do Europy gaz z Azji Środkowej i Bliskiego Wschodu. Dotyczy to zwłaszcza gazociągu Nabucco. Kraje UE zademonstrowały niezdolność do znalezienia środków finansowych na ten cel – podsumowuje ten wątek turecki naukowiec. Dodaje, że w UE brak wspólnego pomysłu na politykę energetyczną, do czego zapewne przyczynia się kryzys decyzyjny Unii w ostatnich latach.
Pozytywne oceny zachował turecki ekspert dla Rosji, która jego zdaniem wykazała wyjątkową wręcz sprawność i zaangażowanie – w tym finansowe – realizując zarówno projekty Nord Stream i Nord Stream 2 jak i Turkish Stream. Trzeba tu przyznać, że do obu inwestycji miała równie sprawnych partnerów: Niemców będących racjonalnym wyjątkiem w UE i Turcję – zaznacza. W ten sposób Moskwa nie tylko bardziej związała ze sobą kraje europejskie, ale także zmniejszyła swoją zależność od Ukrainy, która coraz gorzej realizowała własne zobowiązania jako kraju tranzytowego. – Stopniowo coraz bardziej zagrażało to wizerunkowi Rosji jako niezawodnego partnera energetycznego – stwierdza İlyas Kemaloğlu.
Uznaje też, że Rosja wyjątkowo sprawnie zarządza zagranicznym handlem gazu. Wyeksportowała rurociągami łącznie 202,5 mld m sześc. gazu w 2020 roku i 203,5 mld m sześc. w 2021 roku. Dochody Rosji z eksportu gazu w 2021 roku wyniosły 55,5 mld euro. Podobnie korzystny obustronnie jest eksport ropy z Rosji.
Ekspert przypomina, że takie kraje jak Finlandia, Estonia, Macedonia Północna i Bułgaria importują z Rosji 100 procent gazu ziemnego. Import Austrii, jednego z czołowych krajów UE – to 80 procent, Niemiec – 54 procent, Włoch 33 procent. Kraje o dużym potencjale gospodarczym, takie jak Niemcy, Francja czy Włochy, – zwraca uwagę turecki ekspert – które przywiązują wagę do współpracy gospodarczej z Moskwą, zwłaszcza współpracy energetycznej, nie godzą się na całkowite zerwanie z Rosją. Nowi członkowie UE, kraje dawnych sojuszników ZSRR, które uważają Rosję za zagrożenie, zajmują znacznie ostrzejsze stanowisko, mimo że importują z Rosji znaczne ilości gazu.
Dziś w stosunkach energetycznych Rosja-UE występują trzy ważne kwestie. Po pierwsze, UE jest znacznie bardziej zdeterminowana, aby zmniejszyć zależność od gazu z Rosji. Po drugie – zawieszono projekt Nord Stream-2, na który wydano 10 mld euro. Po trzecie obowiązuje żądanie Kremla, aby państwa UE płaciły w rublach za otrzymywane z Rosji surowce energetyczne, mimo sankcji Zachodu. Kemaloğlu przypomina, że Władymir Putin podpisał dekret, aby „nieprzyjazne” państwa otwierały podwójne konta – walutowe i rublowe – w Gazprombanku i dokonywały płatności w rublach z gaz. To prosta konsekwencja sankcji – uważa turecki ekspert i dodaje m.in. że operacja podniesie także wartość rosyjskiego rubla.
Co będzie dalej?
Ekspert z Uniwersytetu Marmara oczekuje się, że sytuacja wyjaśni się do końca maja, po upływie terminów płatności Gazpromowi za gaz. Jego zdaniem nie wydaje się możliwe, aby cała UE, która w 2021 roku importowała z Rosji łącznie około 155 miliardów m sześc. gazu ziemnego, nagle zrezygnowała z tych dostaw. Budowa nowych gazociągów, importowych terminal LNG i elektrowni jądrowych wymaga zarówno dłuższego czasu, jak i poważnych środków finansowych na instalacje. LNG do tego jest znacznie droższy. To poważne powody – uważa naukowiec – które sprawiają, że UE nie może nagle zrezygnować z rosyjskiego gazu ziemnego. Choć na razie jakoś będzie starała się zredukować swoją zależność od rosyjskich źródeł energii. Z drugiej strony – podkreśla – pewne jest, że do jesieni uda się znaleźć formułę polubowną.
W dłuższej perspektywie zależność UE od gazu z Rosji bez wątpienia może się zmniejszyć – podkreśla turecki naukowiec – co jednak zaszkodzi nie tylko rosyjskiej gospodarce, ale także bardzo negatywnie wpłynie na gospodarkę Unii. – Do tego UE jest skazana na dotkliwą porażkę. Próby zmuszenia Kremla do zmiany polityki wobec Ukrainy są i będą daremne pomimo wszystkich sankcji – ocenia İlyas Kemaloğlu.
Opracowała Teresa Wójcik
Habeck: Niemcy są w stanie przetrwać zimę bez rosyjskiego gazu