Jak czytamy w portalu Gramwzielone.pl, Ministerstwo Energii dąży do skrócenia ścieżki procedowania ustawy regulującej inwestowanie w morskie elektrownie wiatrowe – wynika z deklaracji złożonej przez przedstawiciela Ministerstwa Energii podczas konferencji Pomeranian Offshore Wind Conference zorganizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Przyjęcie nowych regulacji dla offshore komplikuje nadal brak planu zagospodarowania przestrzennego obszarów morskich.
Przyspieszenie prac nad regulacjami dla morskiej energetyki wiatrowej zapowiedział podczas konferencji Pomeranian Offshore Wind Conference Maciej Kapalski z Ministerstwa Energii.
– Możemy skrócić ten czas ze względu na uwzględnienie rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w projekcie Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. Ministerstwo Energii od razu może więc pracować nad przepisami ustawy dla morskiej energetyki wiatrowej, zamiast pokazywać najpierw założenia do niej. Proces notyfikacji tych przepisów w Komisji Europejskiej zaczniemy już na etapie założeń, które będą oceniane przez Komisję – tłumaczył Maciej Kapalski.
Powołując się na analogię z akceptacją aukcyjnego systemu wsparcia w polskiej ustawie o odnawialnych źródłach energii, przedstawiciel ME wskazał na ich notyfikację w 2017 r., czyli w dwa lata po uchwaleniu.
– Pytanie nurtujące dziś inwestorów dotyczy nie tylko kształtu wsparcia, ale i rozpoczęcia procesu legislacyjnego. Kiedy jest na to szansa? Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach deklarował, że będzie rekomendował jej uchwalenie przez parlament tej kadencji, a więc przed jesienią. To będzie trudne, ale nie jest niemożliwe – zapewnił Maciej Kapalski.
Ministerstwo Energii deklaruje, że o ile najbliższe aukcje – pozwalające na zbudowanie 3,5 GW nowych mocy odnawialnych, z czego 2,5 GW w wietrze na lądzie i około 750 MW w fotowoltaice – dołożą się do celów w zakresie OZE na 2020 r., to morska energetyka wiatrowa ma wspomóc realizację celów OZE w perspektywie 2030 r.
– PEP 2040 przewiduje zauważalny udział MEW w naszym miksie energetycznym w 2027 r. To oznacza, że pierwsze dojrzałe projekty powinny pojawić się nawet około 2024 r. W perspektywie 2040 r. dokument strategiczny wyznacza potencjał 10,3 GW – wyliczał Maciej Kapalski.
Uczestniczący w konferencji Pomeranian Offshore Wind Conference mecenas Maciej Szambelańczyk, partner w kancelarii WKB, zwróćił uwagę, że obecne przepisy, które mogą dotyczyć inwestorów w morskiej energetyce wiatrowej, nie tworzą spójnej legislacji.
– Przepisy dotyczące morskiej energetyki wiatrowej są dziś rozproszone w kilku ustawach i kilkudziesięciu rozporządzeniach, nie połączonych wspólną myślą – wyjaśniał Maciej Szambelańczyk.
W pierwszym okresie – jak podkreślił – dla inwestorów w farmy wiatrowe na morzu liczyć się będzie przede wszystkim przewidywalność i stabilność systemu wsparcia. Jak mówił, kwestią wtórną jest natomiast wybór konkretnego modelu gwarantującego pewną stopę zwrotu z zainwestowanego kapitału.
Branża wiatrowa opowiada się za wprowadzeniem mechanizmu kontraktu różnicowego, wzorem choćby systemu wprowadzonego w Wielkiej Brytanii, który miałby obowiązywać jednak dłużej niż 15-letni okres wsparcia dla instalacji lądowych w aktualnym systemie aukcyjnym.
– To spowoduje obniżenie kosztów wyprodukowania 1 MWh z farmy morskiej, co będzie korzystne z puntu widzenia rachunków dla odbiorców końcowych, ponieważ wydaje się też zasadne wprowadzenie rozwiązania, w którym przedmiotem aukcji będzie samo wsparcie, a nie lokalizacja. W tym drugim kierunku zmierzają Niemcy – dodał mecenas Szambelańczyk.
Branża rekomenduje też, aby zagwarantować inwestorom pewną elastyczność w zakresie modyfikacji projektu względem ustanowionych warunków środowiskowych. Takie regulacje powinny z jednej strony gwarantować państwu realizację projektu, a z drugiej strony – dać inwestorom bezpieczeństwo w sytuacji niemożności zbudowania części mocy z powodów niezależnych od nich.
Kiedy plan zagospodarowania obszarów morskich?
Ministerstwo Energii nadal nie ujawnia konkretnych założeń w zakresie wsparcia dla morskiej energetyki wiatrowej, co jest tłumaczone pracami nad trzecią wersją planu zagospodarowania obszarów morskich.
W tym zakresie Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej zwraca uwagę na ryzyko ograniczenia obszarów, na których będzie można stawiać morskie wiatraki.
– Z zadowoleniem przyjęliśmy zmiany dotyczące wyznaczenia korytarzy migracyjnych dla ptaków na jak najwcześniejszym etapie projektu i zwiększenia elastyczności w zakresie wyznaczenia korytarzy dla infrastruktury przesyłowej. Rekomendujemy jednak zwiększenie obszarów pod przyszłe inwestycje np. przez wprowadzenie dopuszczalnej funkcji pozyskania energii z OZE na obszarach z wyznaczoną inną funkcją podstawową np. wydobywczą czy obronną. Zasadne jest także położenie większego nacisku na poszanowanie praw nabytych inwestorów posiadających ważne pozwolenia lokalizacyjne – wyliczał Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.
Trzecia wersja projektu planu zagospodarowania przestrzennego obszarów morskich ma ujrzeć światło dzienne w październiku, a – jak ocenia PSEW – nowością nie jest sam harmonogram, lecz fakt, że w kolejnej wersji nie pojawią się dodatkowe tereny przeznaczone pod rozwój morskiej energetyki wiatrowej.
– Trzecia wersja planu tym różni się od poprzedniej, że przybyło w niej poligonów, niektóre tylko do czasowego wykorzystania – tłumaczyła Katarzyna Krzywda, dyrektor Departamentu Gospodarki Morskiej w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
Resort odpowiedzialny za opracowanie planu zagospodarowania Bałtyku przychylił się tym samym do postulatów Ministra Obrony Narodowej, które miały wpłynąć do ministerstwa w przeddzień Pomeranian Offshore Wind Conference.
PSEW podkreśla, że przyjęcie konkretnych założeń nie będzie jednak oznaczać całkowitego zamrożenia na dotychczasowym poziomie planu zagospodarowania polskiej strefy Bałtyku z uwagi na możliwość późniejszych rewizji.
Zanim trzecia wersja projektu zostanie zgłoszona do procedowania, muszą odbyć się międzynarodowe i krajowe konsultacje. Zaplanowano je w pierwszych dniach czerwca. Ostateczna wersja zostanie zgłoszona jako rozporządzenie Rady Ministrów uzgodnione z poszczególnymi resortami. Według Katarzyny Krzywdy, plan zagospodarowania może zostać przyjęty w ciągu roku.
Jak wskazała przedstawicielka resortu gospodarki morskiej, pod rozwój energetyki wiatrowej w polskiej części Morza Bałtyckiego na bazie drugiej wersji zabezpieczono w Polsce ok. 3,3 tys. km kw., powiększając obszar o ok. 360 km kw. wobec pierwotnego scenariusza.
– Według naszych wyliczeń zabezpiecza to rozwój 14 GW w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej Bałtyku, co daje dużą nadwyżkę wobec 10 GW uwzględnionych w polityce energetycznej – oceniła Katarzyna Krzywda.
PSEW dodaje, że jest też spory margines dla kolejnych deweloperów starających się o decyzje lokalizacyjne. Zgodnie ze stanem obecnym, inwestorzy posiadający takie decyzje zajmują dziś obszar 1,2 tys. km kw.
W kolejnej wersji zabezpieczono obszary pod korytarze infrastrukturalne – jako obszar sugerowany na położenie kabli i rurociągów – a także korytarze migracyjne dla ptaków. Zdecydowano się także nie zamykać szczelnie obszarów morskich dla rybołówstwa, wyznaczając jedynie bufor wokół sztucznych wysp o promieniu 500 metrów. W praktyce oznacza to, że nieduże kutry rybackie (do 45 metrów) będą mogły wpływać między turbiny, które – jak deklarują deweloperzy – powinny być oddalone od siebie o ponad 1 km. Większy bufor – wynoszący ok. 2 km -zostanie wyznaczony na tzw. trasach żeglugowych.
Ostateczną decyzję o zamknięciu bądź pozostawieniu obszarów dla rybołówstwa będzie podejmować dyrektor urzędu morskiego. Ministerstwo gospodarki morskiej ma dopuszczać też możliwość współużytkowania obszarów przeznaczonych dla produkcji energii i wydobycia węglowodorów.
Chociaż o planach wykorzystania energetycznego potencjału Bałtyku mówi się od ponad 10 lat, to dopiero dziś wchodzimy na duży poziom szczegółowości. Jak podkreślała podczas Pomeranian Offshore Wind Conference Monika Morawiecka, kierująca spółką PGE Baltica, na zmianę nastawienia wpływ miał przede wszystkim spadek kosztów technologii.
– Jeszcze kilka lat temu w PGE zastanawialiśmy się, czy rozwój technologii offshore jest właściwą drogą. Od tego czasu jednak zmieniła się presja kosztowa, bo z jednej strony drożeją źródła konwencjonalne, a z drugiej – tanieją odnawialne. Punkt przecięcia znajduje się bardzo blisko. Do tego dochodzi presja społeczna, której nie można nie zauważyć – wylicza Monika Morawiecka.
Dodatkowy argument to rosnące zainteresowanie odbiorców przemysłowych zaopatrzeniem w energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych.
Jak poinformowała Monika Morawiecka, jeden z dużych klientów PGE chciał kupić 100 proc. energii pochodzącej z OZE. Wśród argumentów padały tylko te biznesowe. Ta firma, będąca dużym eksporterem towarów z Polski, musiałaby przenieść swoje fabryki poza kraj, gdyby nie udowodniła swoim klientom, że jej ślad węglowy jest znikomy.
– Morskie farmy wiatrowe to jest przyszłość, w której PGE chce się znaleźć. Offshore ma szansę stać się największym programem inwestycyjnym dla Grupy na lata 20. Zwłaszcza, że kończymy inwestycje w węglowe bloki w Opolu i Turowie – zapewniła Monika Morawiecka.
Gramwzielone.pl