Kiedy turyści pytają o pogodę, górale nieco ironicznie odpowiadają, że będzie wiało, a może… nie będzie wiało. Z tej ludowej mądrości niestety nie chce czerpać Unia Europejska. Bruksela zakłada, że będzie wiało zawsze. Teraz ta wiara została poddana ciężkiej próbie – pisze europosłanka PiS Izabela Kloc.
W czasach, kiedy w Unii Europejskiej można jeszcze było dyskutować o racjonalności polityki klimatycznej, wielu ekspertów ostrzegało przed niestabilnością Odnawialnych Źródeł Energii. Oczywiście, należy je rozwijać i upowszechniać, ale ze świadomością, że w przewidywalnej przyszłości ludzkość nie osiągnie takiego poziomu technologicznego, aby zapanować nad słońcem czy wiatrem. Niestety, w zideologizowanym, współczesnym świecie energetyka odnawialna szybko przestała być tym, czym jest w istocie czyli jednym ze sposobów wytwarzania prądu, a stała się symbolem nowego, politycznego otwarcia Unii Europejskiej.
Teraz płacimy za to rachunek. Firma Vortex zajmująca się modelowaniem pogody alarmuje, że siła wiatru wiejącego w Europie spadła o 15 proc. Ma to bezpośredni wpływ na moc energii. W branżowych mediach szeroko została skomentowana sytuacja z szóstego września w Wielkiej Brytanii. Wiatr tego dnia wyprodukował jedynie 2,5 procent energii, czyli o 18 procent mniej niż się spodziewano. Zmusiło to Brytyjczyków do włączenia dwóch bloków węglowych elektrowni West Burton A. Pamiętajmy, że mówimy o danych z września, czyli z końcówki lata. Prawdziwy sprawdzian Wielką Brytanię i całą Europę czeka zimą, kiedy możemy się spodziewać wielu mroźnych i bezwietrznych dni. Słabo też wieje w Niemczech, które są nie tylko największą gospodarką Europy, ale także krajem wiążącym ogromne nadzieje z energetyką wiatrową. W pierwszej połowie tego roku najwięcej prądu w Niemczech wyprodukowano z węgla kamiennego i brunatnego. Zapewnił on aż 27,2 proc. miksu energetycznego. Tymczasem udział energii wiatrowej spadł o siedem punktów procentowych do poziomu 22,1 proc. Tamtejsi politycy wciąż są optymistami i deklarują, że nie ma odwrotu od zapowiedzianej przez Niemcy neutralności klimatycznej w 2045 roku. Pojawiają się jednak głosy ze strony ekspertów i przedsiębiorców, że może się to nie udać, przynajmniej nie w tak krótkim czasie.
Problem dostrzegają też eksperci Organizacji Narodów Zjednoczonych. Zdaniem ONZ, w globalnej skali średnia prędkość wiatru do końca tego stulecia spadnie o 10 procent.
– Badania prędkości wiatru przy powierzchni ziemi na całym świecie wykazały, że wiatry na lądzie generalnie słabły w ciągu ostatnich kilku dekad. To oznacza, że zjawisko to jest trendem, a nie incydentem cyklicznym – potwierdza cytowany przez media Paul Williams, profesor nauk o atmosferze na Uniwersytecie w Reading.
Jest to poważna przeszkoda gospodarcza i technologiczna dla krajów, takich jak Niemcy, które swoją drogę do zeroemisyjności opierają na energetyce wiatrowej.
Pojawił się też problem poważniejszy, bo ideologicznej i politycznej natury. Słabnący wiatr jest koronnym dowodem na ogólną słabość największego i najbardziej kosztownego projektu w historii Unii Europejskiej. Przyznanie się do błędu raczej nie wchodzi w grę. Polityka klimatyczna jest jedyną rzeczą, którą Unia Europejska może jeszcze zaimponować światu. W tej sytuacji, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne coraz więcej unijnych krajów ponownie włącza elektrownie węglowe. Energetyka odnawialna miała rozwiązać problemy, a tymczasem sama stała się problemem.
izabelakloc.pl