Związkowcy z Makoszów żądają pilnego spotkania z premierem w sprawie ratowania kopalni zamkniętej z końcem 2016 roku. Nie wykluczają „gorącego lata” w Warszawie. A strona społeczna z Krupińskiego postępowanie resortu w sprawie brytyjskiego inwestora nazywa groteską – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.
Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski zapowiedział w poniedziałek w Katowicach, że decyzja w sprawie przyszłości zamkniętej w 2017 r. kopalni Krupiński będzie znana w ciągu dwóch tygodni. W ubiegłym tygodniu sprawą zajmowała się sejmowa komisja. Po jej obradach związkowcy z Krupińskiego są wściekli i żądają rozmów z premierem Mateuszem Morawieckim. Podobnie jak ich koledzy z kopalni Makoszowy, którzy swoją sprawą chcą zainteresować nie tylko Morawieckiego, ale i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, do którego wystosowali pod koniec czerwca list otwarty.
– Likwidacja kopalni Makoszowy nabiera tempa. Chcą zasypać szyb czwarty, który prowadzi do poziomu 800 m. Wtedy nie ma szans na reaktywację kopalni o którą wciąż walczymy – mówi mi Andrzej Chwiluk z Makoszów. – Jeś.li nie będzie dialogu, przyjedziemy do Warszawy. Może nie takimi siłami jak kiedyś, ale będzie gorąco – ostrzega. I dodaje, że związkowcy wciąż mają inwestora chętnego do reaktywacji kopalni. – Był inwestor z Niemiec, był inwestor z Izraela. Kręcili nosem. To mamy inwestora polskiego, a oni chcą szyb zasypywać, bo o zalaniu wodą nikt nie chce słyszeć. A nawet Niemcy czy Anglicy zamykając kopalnie zalewają szyby wodą, żeby kiedykolwiek, gdyby zmieniły się technologie albo zapotrzebowanie można było po złoże sięgnąć. Po złoże zasypane kamieniem, tak jak w latach 90. w Zagłębiu Wałbrzyskim już się po prostu nikomu nie opłaci sięgnąć – przekonuje Chwiluk.
Tym potencjalnym polskim inwestorem, o którym mowa, ma być Krzysztof Domaradzki, założyciel Seleny.
Tymczasem w Krupińskim choć inwestor jest znany i w kwietniu nawet spotkał się z ministrem energii, a w maju przedstawił zgodę Komisji Europejskiej na reaktywację kopalni pod warunkiem zwrotu pomocy publicznej (dziś to już niemal 200 mln zł) sprawa staje na ostrzu noża. Szef tamtejszej Solidarności Mirosław Kościuk nie ukrywa wściekłości.
– Komisja ds. kopalni Krupiński według scenariusza miała dać odpowiedź na ofertę zakupu kopalni a tymczasem, byliśmy zmuszeni wysłuchiwać historii najnowszej o kopalni i JSW, a przede wszystkim o sensacyjnych działaniach firmy Silesian Coal, która z Kulczykiem wsparta lobbingiem „Solidarności” miała przejąć kopalnię Krupiński, co jest nieprawdą. Odniosłem wrażenie, że Minister Energii w tym dniu sprawiał wrażenie człowieka sfrustrowanego, być może to obawa przed sensownym uzasadnieniem powodów opieszałości w wydaniu decyzji o sprzedaży kopalni. Słowa, które mieliśmy okazje wysłuchać na komisji zawierały stek bzdur i pomówień oraz przekłamań, jest to smutne zwłaszcza, że padały z ust Ministra Energii i nie przedstawiono żadnych dokumentów, które mogłyby wskazywać na te „fakty”. Jako osoba reprezentująca związek „Solidarność” nie mogę przemilczeć obraźliwych tekstów i teorii spiskowych, które wygłaszał Minister Energii a dotyczyły zarzutów o lobbing naszego Związku na rzecz firmy Silesian Coal czyli z Kulczykiem – mówi Kościuk. Dodaje, że próba zdyskredytowania inwestora (brytyjski Tamar) oraz funduszu Greenstone Capital, została przedstawiona w żałosnym stylu, bez dowodów, po amatorsku.
– Pan minister, w czasie spotkania 05 kwietnia z Solidarnością, prezesem firmy Tamar a także przedstawicielem funduszu inwestycyjnego Greenstone Capital nie zakwestionował wiarygodności przedstawicieli inwestycyjnych wskazując na warunki jakie należy spełnić aby móc zakupić kopalnię. Żadnych innych uwag nie było, przedstawiono nam warunki jakie należy spełnić aby zakupić kopalnię od SRK. Warunki KE przedstawiła i przekazała je zarówno do ministerstwa oraz stron zainteresowanych. Są to zwrot udzielonej pomocy publicznej oraz wprowadzenie zmiany w treści notyfikacji, polegające na wykreśleniu kopalni jako produkującą węgiel energetyczny na kopalnię węgla koksowego – wylicza Kościuk. – A wmawianie posłom komisji, że JSW jest właścicielem koncesji kopalni Krupiński do 2030 r. jest nieprawdą, z datą 31.03.2017 r. prawnym właścicielem kopalni oraz koncesji jest SRK Bytom. Uzyskana przez JSW koncesja na wykonanie odwiertów badawczych w rejonie przylegającym do granic koncesyjnych przekazanej kopalni Krupiński nie oznacza że JSW ma prawo prowadzić eksploatację w kopalni Krupiński, gdyż SRK jest prawnym następcą i właścicielem zarówno kopalni, jak i jej koncesji – tłumaczy Kościuk. A plan budowy przez JSW na terenie kopalni Krupiński elektrowni szczytowo-pompowej nazywa utopią podkreślając, że koncesja badawcza dla JSW na złoża Krupińskiego (Jastrzębska chce do nich dotrzeć od strony swojej kopalni Pniówek) wydana była ekspresowo.
– Jak dotąd nie ma pisemnego potwierdzenia decyzji o wstrzymania likwidacji kopalni, tak samo jak nie ma decyzji o wszczęcie jej likwidacji. Natomiast obecnie trwa wyburzanie budynku stanowiącego infrastrukturę powierzchni kopalni. Zakład Przeróbczy (jeden z najnowocześniejszych w Polsce mogący przerabiać węgiel koksowy i energetyczny) zdaniem Pana Ministra został zlikwidowany w 70 proc. To oczywiście kolejna nieprawda, obiekty są nienaruszone, nie ma natomiast urządzeń, które zostały zdemontowane przez JSW. Dodam tylko, że koszt przystosowania zakładu przeróbczego do produkcji zarówno węgla energetycznego, jak i koksowego w kopalni „Szczygłowice” to ponad 400 mln zł, tymczasem zakład przeróbczy Krupińskiego został zdemolowany, a mógł przerabiać węgiel ze Szczygłowic – konkluduje.