Czy da się przekuć kryzys koronawirusa w okazję rynkową? – zastanawia się Oliwia Piersa ze Studenckiego Koła Naukowego Energetyki SGH.
Okazuje się, że obok negatywnych skutków wywoływanych przez wirusa COVID-19, jest również kilka pozytywnych aspektów. Warto spojrzeć na linie lotnicze. Z powodu zamknięcia granic w niektórych krajach i znacznych ograniczeń praw obywatelskich w innych większość przewoźników zawiesiła lub ograniczyła loty. Zabieg ten jest dla nich kosztowny i może przynieść fatalne skutki.
Jednak dla przeciętnego zjadacza chleba oznacza to dwie zmiany. Przede wszystkim maszyny, które nie pracują, nie mogą na siebie zarabiać. Wymagają jednak ciągłego serwisowania, które winno być przeprowadzone przez wykwalifikowanych specjalistów. Brak możliwości ograniczenia kadr na tym polu powoduje brak płynności finansowej. Co za tym idzie, ceny akcji firm działających na tym rynku – nie tylko przewoźników, ale i producentów samolotów oraz ich części – idą w dół. Przykładowo, od 12 lutego do 18 marca tego roku akcje zarówno największego producenta samolotów – Boeinga – jak i easyJet – jednego z większych światowych przewoźników straciły na wartości około 74 procent.
Dlaczego jest to potencjalnie dobra informacja dla inwestora? Ano dlatego, że kursy poszczególnych akcji są ostatnio przewidywalne. Można zaobserwować trend spadkowy, który prawdopodobnie będzie się utrzymywał do zlikwidowania zagrożenia koronawirusem. Wiadomo zatem, że przez kilka następnych dni należałoby inwestować w kontraktu typu „put” czyli późniejszej odsprzedaży akcji po cenie jaka była podczas zawierania kontraktu. Wystarczy znaleźć brokera i zacząć inwestować. Należy jednak wziąć pod uwagę dofinansowania, które dostały firmy z tej branży w ciągu ostatniego tygodnia, co spowodowało wzrost cen akcji. Jednak w obliczu zarazy, będzie to tylko chwilowy skok, po którym najprawdopodobniej nastąpi kontynuacja trendu spadkowego. Natomiast jeśli chodzi o długoterminowe inwestycje, jest to również bardzo dobry czas, gdyż na najbardziej stabilnej giełdzie świata – giełdzie amerykańskiej – można zaobserwować dwudziestoprocentowe obniżki cen akcji. To także ciekawa okazja dla inwestorów – należy zakupić akcje firm, które mają największe szanse na przetrwanie kryzysu i czekać na ponowny wzrost cen rzeczonych akcji po ustąpieniu niebezpieczeństwa.
Była jednak mowa o dwóch korzyściach, których doświadczamy z uwagi na kryzys szczególnie dotkliwy dla branży lotniczej. Nie jest tajemnicą, że samoloty pasażerskie, myśliwce czy helikoptery zużywają niebotycznie wielkie ilości paliwa zanieczyszczającego środowisko. Czasem nawet, w sytuacjach kryzysowych, paliwo to jest zrzucane w powietrze, powodując jeszcze większe zanieczyszczenia. Z tego powodu rosną emisje dwutlenku węgla, w której transport lotniczy ma między 2 a 3 procent udziału w skali światowej. Mimo, iż obecny zastój w lotnictwie zmniejszy czasowo emisję CO2 do atmosfery, sytuacja, jak przewidują eksperci, wróci do stanu pierwotnego, kiedy tylko loty zostaną wznowione. Jednak wiele linii lotniczych jest na skraju upadłości, więc można się spodziewać powrotu mniejszej ilości floty powietrznej po ustąpieniu wirusa, co w połączeniu ze stosowaniem coraz to bardziej zaawansowanych technologii w produkcji samolotów rzeczywiście spowoduje zmniejszenie udziału transportu lotniczego w zanieczyszczaniu środowiska.
W ten sposób koronawirus niosący ze sobą szereg złych informacji może stać się także przyczynkiem do działań, które przyniosą dobre rozstrzygnięcia.