Nord Stream 2 jest zawalidrogą integracji europejskiej. Ludzie patrzą na niego jak na test, który ma nam coś powiedzieć o prawdziwych intencjach europejskich państw. Jest oczywiście wiele spraw, na podstawie których można badać czy współcześnie integratorzy są szczerzy: w wielu przypadkach test wyszedłby prawdopodobnie bardzo dobrze, ale Gazociągu Północnego w tej dyskusji ominąć się nie da. Unia musi tę próbę przejść i tymczasem efekt tej próby może być słaby – pisze Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych, historyk.
Mamy więc, „tłumacząc na góralski” taką oto historię: Komisja Europejska składa wniosek o rozwiązanie pewnego problemu w duchu Traktatu Lizbońskiego, sprawa jest oczywista i w interesie europejskim. Przy okazji na stole leżą interesy najważniejszego dzisiaj na Wschodzie sojusznika Unii, czyli Ukrainy. Do tego wchodzi w grę kwestia reputacji Unii a nawet całego Zachodu w rozgrywce z Rosją, i jeszcze możliwość sprawdzenia intencji Waszyngtonu, który deklaruje walkę z koncepcją Nord Stream 2. Byłaby więc wyśmienita okazja do wzmocnienia euroatlantyckiego sojuszu w sprawach bezpieczeństwa energetycznego. Tymczasem uruchamia się mechanizm konsultacji francusko-niemieckich czyli ożywa duch skądinąd zacnego traktatu elizejskiego uzupełnionego ostatnio w Akwizgranie. Oto potęga polityki. Ile było w Polsce komentarzy, ze traktat akwizgrański to spis pobożnych życzeń a jednak zasada ścisłej konsultacji każdej sprawy zadziałała, a być może z tyłu mamy jeszcze do czynienia z rosyjskim lobbingiem wobec jednej ze stron. Jako Polska podczas głosowania nad dyrektywą gazową odnieśliśmy pyrrusowe zwycięstwo – ustępstwa uczynione na rzecz innych członków Unii były nieznaczące w stosunku do siły żelaznych więzów francusko-niemieckich. Dopiero interwencja Parlamentu Europejskiego w trilogu poprawiła zapisy i pokazała na kogo w Europie można liczyć.
Cały problem, by teraz wyciągnąć właściwie wnioski. Może rację miał Donald Tusk w Akwizgranie, kiedy ostatnio podczas uroczystości jako szef Rady Europejskiej zabrał głos w j. polskim przestrzegając sygnatariuszy nowego aktu, że jednak Francja i Niemcy to nie wszystko. A może rację ma Elmar Brok, stary lis europejskiej polityki, który przestrzega w jednym z pożegnalnych wywiadów przed pozostawianiem Polski na boku i stawia sprawę tak: Polska powinna być sygnatariuszem w Akwizgranie. Może zamiast krytykować proces integracji lepiej się w niego jeszcze mocniej włączyć także poprzez wymuszenie włączenia nas w proces politycznych konsultacji także w oparciu o dodatkowe zobowiązania państw? Może stary wyjadacz ma rację? Może to jest tak, ze istnieje masa krytyczna tworzenia połączeń Polski w UE, po której nie będzie nas już można odspawać od Zachodu za żadne skarby. Jedno jest pewne. Na kłopoty z Gazociągiem nie jest lekarstwem brak Unii ani oparcie się tylko o USA. W pierwszym przypadku nikt by z nami nawet nie rozważał rozmowy, w drugim wiadomo: Amerykanie i tak by się jakoś tam z Niemcami porozumieli. To się nazywa realizm.