Kończą się prace nad nowym porozumieniem między Przewozami Regionalnymi i Arrivą nt. połączeń kolejowych pomiędzy woj. łódzkim i kujawsko-pomorskim. M.in. po dwutygodniowej przerwie, od 15 stycznia powrócą pociągi regionalne na trasę Kutno – Kaliska Kujawskie– poinformował portal rynek-kolejowy.pl.
– Ustawa o publicznym transporcie zbiorowym wyraźnie mówi, że połączenie regionalne, które jest połączeniem wojewódzkim, powinno się kończyć na stacji węzłowej, nawet jeśli znajduje się poza granicami województwa – przypomina w rozmowie z naszym portalem Bogusław Kowalski, ekspert z ZDG TOR.
Jego zdaniem mamy takie przykłady choćby w województwie mazowieckim, np. trasa Warszawa – Łowicz. – Koleje Mazowieckie jeżdżą do Łowicza czy Skierniewic, mimo, że znajdują się w województwie łódzkim, także do Łukowa – położonego w woj. lubelskim. Sądzę, że ostatecznie kwestie: do której stacji, z którego województwa dojedzie pociąg regionalny rozstrzygną plany transportowe poszczególnych samorządów wojewódzkich, obecnie znajdujące się na końcowym etapie uchwalania. Dlatego, że taki jest wymóg wspomnianej ustawy – tłumaczy Kowalski.
– Co prawda samorządy powinny to zrobić do końca lutego 2014 r. i już wiemy, że większość z nich nie zdąży w tym terminie. Ale nawet jeśli zrobią to kilka miesięcy później nie będzie to miało istotnego znaczenia. Można więc powiedzieć, ze od strony prawnej, systemowej, problem finansowania kolejowych, pasażerskich połączeń międzywojewódzkich jest uregulowany. Ponadto warto przypomnieć, że z mocy tej ustawy istnieją połączenia międzywojewódzkie obsługiwane przez PKP Intercity, tzw. TLK. Między stacjami węzłowymi (w miastach powiatowych i innych większych) powinny się one zatrzymywać. To minimalizuje problem, bowiem jeśli następuje taki przykład, jak w Kutnie (do którego obecnie nie docierają połączenia Arrivy z Włocławka czy Torunia), dotyczy to jedynie kilku przystanków między stacjami węzłowymi – mówi dalej ekspert.
– Jednak nawet takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Zatem protesty społeczne i krytyka mediów była jak najbardziej uzasadniona – kończy Kowalski.