Według danych Urzędu Transportu Kolejowego w I półroczu br. koleje w Polsce przewiozły 136,5 mln pasażerów, tj. o 1,7 proc. więcej niż w I półroczu ub.r. W tych samych okresach praca przewozowa zmalała o 4,01 proc. (z 8,13 mln pasażerokilometrów do 7,8 mln). Większość przewoźników poprawiła od stycznia do czerwca br. w stosunku do tego samego okresu ub.r. wyniki przewozów pasażerów. Największe straty w tym czasie odnotowały dwie spółki: o ponad 3 mln mniej pasażerów (z 15,2 do 12,2 mln) przewiozła PKP Intercity, zaś Przewozy Regionalne – o 1,7 mln (z 42,1 do 40,4 mln).
– Odwrócenie tendencji zmniejszania liczby przewożonych pasażerów przez dwóch czołowych przewoźników kolejowych będzie bardzo trudne. Aczkolwiek spodziewane oddanie do użytku kilku zmodernizowanych linii. W tym z Warszawy do Gdańska, mogłoby znacząco poprawić sytuację – ocenia w rozmowie z naszym portalem Bogusław Kowalski, ekspert spółki doradczej ZDG TOR, b. wiceminister transportu.
Jego zdaniem jest więc jakaś nadzieja, ale władze spółek przewozowych muszą sporo pracować, by spadkowy trend zahamować. Jednak szczególnie ważne będzie załatwienie postulatu rekompensowania przewoźnikom przez PKP PLK strat przez nich ponoszonych w wyniku przedłużających się robót modernizacyjnych.
– Powinno to wyglądać w taki sposób, żeby przewoźnicy mogli rekompensować straty pasażerom – mówi dalej Kowalski. – Czyli otrzymując rekompensaty od PKP PLK za utrudnienia w związku z remontami, mogą wprowadzić np. ekstra bonifikaty czy upusty w cenach biletów. Bo jeśli jedzie się na danym odcinku w normalnej sytuacji np. dwie godziny, zaś w trakcie remontu – trzy-cztery, płacąc taką sama cenę za bilety, niezadowolenie pasażera jest dużo większe. Natomiast, gdyby można było mu wytłumaczyć, że istnieją chwilowe utrudnienia, za które można czasowo stosować obniżkę o 50 proc., byłoby to przezeń pozytywnie odebrane i powodowało, że nie rezygnowałby zupełnie z przewozów koleją.
Trzeba wykazać sporą dozę empatii, zrozumienia dla potrzeb pasażera, któremu nie wystarczy powiedzieć, że są czasowe utrudnienia i po prostu musi się z tym pogodzić. Czy na zasadzie tłumaczenia pani wicepremier Bieńkowskiej: „jak są bramki na autostradach, muszą być i korki”.
– Tak więc bardziej dogłębne niż dotąd zajęcie się tym problemem złagodziłoby skutki obecnej sytuacji, choć na pewno by całkowicie ich nie zlikwidowało i ułatwiłoby powrót pasażerów już po zakończeniu okres remontów – uważa ekspert ZDG TOR. – Najgorsze bowiem jest to, że gdy korzystający dotąd z kolei od niej odejdą, być może już do niej nie wrócą. Nawet, gdy przedstawi ona lepszą ofertę w oparciu o zmodernizowaną infrastrukturę – kończy Bogusław Kowalski.