Lipka: Zeroemisyjność sektora energetycznego? To jest możliwe

27 września 2019, 14:00 Atom

Zielone ugrupowania w Europie Zachodniej i w Polsce, postulujące zeroemisyjną energetykę w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat, wbrew pozorom nie lansują utopii, jakby się komuś wydawało! Technicznie, podobne rozwiązania są jak najbardziej możliwe. Tyle, że nie poprzez rozbudowę w nieskończoność energetyki słonecznej i wiatrowej, ponieważ te cały czas wymagać będą wsparcia i zbilansowania przez energetykę gazową. Spalanie gazu jest jednak emisyjne – pisze Jerzy Lipka z Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej.

Można to osiągnąć poprzez współpracę energetyki jądrowej z pompami ciepła. Stosowanymi masowo w miejsce pieców „kopciuchów” używanych powszechnie w Polsce. Wszędzie tam, gdzie zastosowanie pomp ciepła nie byłoby możliwe, mieszkania mogłyby być ogrzewane energią elektryczną. Oczywiście po dokonaniu wcześniejszej termomodernizacji. Kiedy można byłoby osiągnąć taką zeroemisyjność w Polsce? Może nie tak szybko, jakby chcieli Zieloni, lecz jednak w dającej się przewidzieć przyszłości. Czyli jeszcze za życia młodych ludzi uczestniczących w marszach klimatycznych. I to nawet niezależnie od europejskiej polityki klimatycznej. Dlaczego? Dlatego, że zasoby operatywne węgla kamiennego, czyli realne do pozyskania przy obecnych technologiach wydobywczych, wystarczą w naszym kraju na 35 lat. Przy założeniu utrzymania średniego wydobycia na obecnym poziomie ok 65 mln ton rocznie (łącznie węgiel koksowy I energetyczny). Wprawdzie nieco większe są zasoby przemysłowe, a dużo wyższe geologiczne, ale to bez znaczenia wobec faktu, że nikt nie wyśle ludzi pod ziemię żeby wydobywali surowiec z głębokości 1,5 czy 2 km. Nawet największe górnicze protesty nic tu więc nie pomogą, a masowe spalanie węgla się skończyć. Chyba, że cały węgiel kamienny do elektrowni sprowadzić mielibyśmy z zagranicy. Górnicze związki zawodowe nie będą raczej lansować takiego rozwiązania.

Wobec zdecydowanego oporu miejscowych społeczności i samorządów względem otwierania nowych odkrywek węgla brunatnego, stopniowo nadchodzi zmierzch masowego zastosowania tego surowca w energetyce. Uczestnicząca dziś w Strajku Klimatycznym młodzież odniesie więc sukces z przyczyn zupełnie naturalnych. A nie dlatego, że akurat politycy są skorzy do spełnienia ich postulatów. No, może będzie to sukces jeszcze nie w 2030 czy 2035 roku, ale jest możliwy po 2050 roku, nawet w „węglowej” Polsce. Wobec tego pozostają nam dwa rozwiązania. Pierwsze to pójście w masowe zastosowanie źródeł słonecznych i wiatrowych z odpowiednio dużym wsparciem energetyki gazowej. Rozwiązanie technicznie możliwe, ale nie dające zeroemisyjności. Tym bardziej, że w ciepłownictwie wymiana pieców węglowych kopciuchów na lepsze mniej emisyjne i bardziej wydajne węglowe lub gazowe, też tylko nieco ograniczy emisje. Całkowicie jednak jej nie zlikwiduje. A takie właśnie rozwiązanie zdaje się być obecnie lansowane.

Jest też inny możliwy wariant. Jest to nadanie wyższego, niż do tej pory, priorytetu ważności budowie elektrowni jądrowych w naszym kraju, przy masowym zastosowaniu do ogrzewania domostw, zamiast emisyjnych pieców – pomp ciepła. Wszędzie, gdzie z jakichś względów nie można ich zastosować, możliwe będzie przejście na ogrzewanie elektryczne, przy niezbędnej termomodernizacji budynków. Pompy ciepła, choć skutecznie ogrzewają budynki, wymagają jednak energii elektrycznej. Tę miałyby dostarczać właśnie elektrownie jądrowe. Taki układ, czyli pompy ciepła-atom, zastosowany został w Szwecji, kraju, który w zasadzie nie zna smogu, o najzdrowszym społeczeństwie w Europie. Mimo, iż powyższy układ ma swoją cenę ekonomiczną, to w przeciwieństwie do lansowanego rozwiązania wiatr-słońce-gaz, zapewnia rzeczywiście zeroemisyjność. Gaz ziemny, jako surowiec z importu i to sprowadzany do Polski po bardzo wysokich cenach, przestaje być potrzebny. Zamiast tego na samym początku sprowadzać będziemy do kraju uran w niewielkich ilościach, potrzebnych do pracy reaktorów pierwszej w kraju elektrowni jądrowej. Bez problemu możemy zgromadzić zapas, zaopatrując się w krajach politycznie bezpiecznych, takich jak Kanada, Australia, RPA czy nawet sprowadzając gotowe zestawy paliwowe z Francji (gotowe do załadowania do reaktorów). Przy dalszej rozbudowie elektrowni jądrowych możemy uruchomić własne pozyskanie paliwa, co będzie wówczas bardziej opłacalne. Pamiętajmy, że paliwem dla elektrowni może być nie tylko uran, ale i napromieniowany tor (napromieniowanie zamienia się w izotop uranu U233).

Im szybciej skłonimy rząd do odpowiednich decyzji i rozpoczęcia realizacji budowy elektrowni jądrowych, tym szybciej osiągniemy zeroemisyjność. Oprócz technologicznego skoku cywilizacyjnego naszej energetyki, wynikającego z wymogów i standardów energetyki jądrowej, kasę będą „trzepać” producenci pomp ciepła w całej Polsce. I to kasę, o jakiej wcześniej im się nie śniło. Udział energetyki odnawialnej, zwłaszcza w systemie ciepłowniczym, też radykalnie wzrośnie.

Lipka: Przyszłość energetyki należy do fuzji termojądrowej