Estonia, Łotwa i Litwa porozumiały się w sprawie importu energii z Białorusi. Kraje uważają, że elektrownia jądrowa w Ostrowcu jest budowana z naruszeniem przepisów i stanowi zagrożenie dla środowiska, a także tworzy nieuczciwą konkurencję na rynku, więc nie będą kupować stamtąd energii.
Spór o Elektrownię Ostrowiec
W tym celu kraje te wprowadzą system świadectw identyfikacji pochodzenia energii elektrycznej. Głównym krytykiem elektrowni położonej 50 kilometrów od Wilna jest Litwa. Nazywa go niebezpiecznym i nalega, aby nie kupować wytwarzanej tam energii elektrycznej. Na początku 2016 roku ówczesny minister energetyki Litwy Rokas Masiulis przekonywał, że elektrownia jądrowa stanowi zagrożenie dla środowiska, a także tworzy nieuczciwą konkurencję na rynku energii elektrycznej.
W sierpniu 2020 roku, po rozpoczęciu załadunku paliwa jądrowego, Litwa wystosowała do Białorusi notę protestacyjną, w której stwierdziła, że działania sąsiedniego państwa naruszają zasady „otwartości, przejrzystości i dobrego sąsiedztwa”. Białoruś odrzuciła wszystkie zarzuty o niebezpieczną budowę elektrowni atomowej.
Następnie kancelaria litewskiego prezydenta Gitanasa Nauseda opublikowała komunikat po spotkaniu z prezydent Estonii Kersti Kaljulaid. Na spotkaniu przywódcy omówili m.in. działania Rosji i nazwali uruchomienie „niebezpiecznej białoruskiej elektrowni atomowej” jednym ze sposobów, za pomocą których Moskwa dzieli Europę na strefy wpływów. Jako takie środki wymieniano również dezinformację i rewizjonizm historyczny.
RBK/Michał Perzyński
Łotwa boi się importować energię z białoruskiej Elektrowni Ostrowiec