Kryzys w Cieśninie Kerczeńskiej wybuchł niemal w trzecią rocznicę uniezależnienia Ukrainy od Gazpromu. Polska i USA mogą słać nad Dniepr więcej gazu, ale projekt Gazociągu Polska-Ukraina nadal czeka na realizację – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.
W minioną niedzielę media śledziły rozwój wydarzeń po incydencie w Cieśninie Kerczeńskiej. Najpierw rosyjski okręt staranował należące do ukraińskiej Marynarki Wojennej holownik, który wraz z dwoma kutrami opancerzonymi zmierzał do portu w Odessie. Następnie Rosjanie ostrzelali ukraińskie okręty co doprowadziło do wzrostu napięcia w regionie. Dzień później prezydent Petro Poroszenko podpisał dekret o wprowadzeniu stanu wojennego na terytorium Ukrainy. To kolejny przykład agresywnych rosyjskich działań wymierzonych przeciwko Ukrainie.
Widać to również na przykładzie sektora energetycznego. Surowce energetyczne, a w szczególności gaz ziemny, stanowią ważny element polityki zagranicznej Rosji. Jednym z państw, które najbardziej odczuły jej działanie, jest Ukraina, która na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie była poddawana szantażom energetycznym ze strony swojego sąsiada. Pamiętamy kryzysy z roku 2006 i 2009 czy późniejsze sytuacje, gdy Rosjanie wstrzymywali bądź znacząco ograniczali dostawy gazu na Ukrainę, chcąc w ten sposób podważyć zaufanie do niej jako państwa tranzytowego. W tę politykę destabilizacji i przedstawiania Ukrainy jako niewiarygodnego partnera wpisują się również ostatnie agresywne działania Rosji w Cieśninie Kerczeńskiej Moskwa próbuje przedstawiać Ukrainę jako niestabilnego i niewiarygodnego partnera. Tymczasem Ukrtransgaz (operator ukraińskiej sieci przesyłu gazu – przyp. red.) przekonuje, że bez względu na wprowadzony stan wojenny Ukraina jest gotowa do zapewnienia przesyłu gazu przez swoje terytorium. Niewykluczone, że również tym razem Rosja sięgnie po argument gazowy i będzie manipulowała dostawami i tranzytem paliwa przez terytorium naszych sąsiadów.
Укртрансгаз готовий до введення воєнного стану та працює в штатному режимі. Транзит та газопостачання споживачам України здійснюється в повному обсязі відповідно до замовлень. Усі зобов’язання щодо транзиту до країн ЄС також виконуються в повному обсязі. pic.twitter.com/Tf0E6oYW9Q
— УКРТРАНСГАЗ (@utg_ua) 26 listopada 2018
Już wcześniej Kijów postanowił nie przyglądać się biernie działaniom Moskwy. W ślad za innymi państwami regionu położył znacznie większy nacisk na zmniejszenie zależności od dostaw rosyjskiego gazu i poszukiwanie alternatywnych źródeł zaopatrzenia w paliwo.
Gazowy rozwód z Gazpromem
26 listopada to nie tylko data wprowadzenia stanu wojennego na Ukrainie. Tego dnia trzy lata temu ówczesny ukraiński rząd Arsenija Jaceniuka polecił Naftogazowi wstrzymanie bezpośrednich zakupów gazu od Gazpromu, stwierdzając, że ceny oferowane przez europejskich partnerów są bardziej atrakcyjne od tych oferowanych przez rosyjskiego monopolistę. W odpowiedzi rosyjski koncern oświadczył, że ze względu na brak płatności za gaz wstrzymuje jego dostawy na Ukrainę. Od tego momentu rozpoczął się nowy etap w historii stosunków energetycznych między Kijowem a Moskwą. Co prawda Ukraińcy kupują rosyjski gaz, ale nie bezpośrednio od Gazpromu, szukając jednocześnie możliwości pozyskiwania surowca z innych źródeł. Obecnie Naftogaz odbiera paliwo na zasadzie dostaw rewersowych realizowanych na połączeniach gazowych z Polską, Słowacją oraz Węgrami. Od 25 listopada 2015 roku do 22 listopada 2018 roku w ten sposób Ukraina odebrała 33,5 mld m sześc. surowca. Jak wynika z danych Ukrtransgazu, od stycznia do października 2018 roku Ukraina importowała 8,065 mld m sześc. gazu, co w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym oznacza wzrost o 24,7 proc. Z kierunku Słowacji nad Dniepr trafiło 5,017 mld m sześc. (−36,4 proc. r/r), z Węgier – 2,5093 mld m sześc. (+27,9 proc. r/r), a z Polski – 0,5387 mld m sześc. (−37,4 proc. r/r).
W ukraińskich mediach pojawiały się informacje o możliwym wznowieniu zakupów rosyjskiego gazu. Pod koniec grudnia ubiegłego roku Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie wydał decyzję w sprawie roszczeń wzajemnych pomiędzy Naftogazem a Gazpromem. Jednym z postanowień było też zmniejszenie ilości gazu, który ukraińska spółka jest zobowiązana nabyć od rosyjskiego koncernu, z poziomu 52 mld m sześc. do 5 mld m sześc. rocznie w latach 2018–2019. W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl przedstawiciele biura prasowego Naftogazu podkreślili, że mimo to rosyjski koncern ignoruje postanowienie trybunału z grudnia 2017 roku w sprawie umowy na dostawę gazu. W marcu Gazprom odmówił dostaw gazu na Ukrainę w oparciu o warunki kontraktu, które zostały zmienione decyzją arbitrażu. Wówczas Naftogaz musiał w trybie pilnym zawrzeć z PGNiG umowę na dostawę 2 z 18 mld m sześc. gazu, których potrzebowała Ukraina. – Bardzo doceniamy szybką reakcję i wsparcie naszych polskich kolegów w tym trudnym okresie. Następnego dnia brakujące wolumeny zostały pokryte dostawami od innych podmiotów – zauważa Naftogaz.
Jednocześnie przedstawiciele biura prasowego ukraińskiego koncernu zaznaczyli, że koncern będzie się domagał rekompensaty za wszelkie dodatkowe koszty poniesione z powodu niewywiązywania się Gazpromu z umowy na dostawę gazu. Jak zaznaczył w rozmowie z naszym portalem Maksym Bielawski, doradca ukraińskiego ministra energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy oraz eksperta Centrum im. Razumkowa, temat wznowienia bezpośrednich zakupów gazu od Rosji nie jest obecnie przedmiotem rozmów. Podkreślił, że Kijów dąży do dywersyfikacji źródeł dostaw paliwa. – Zdolności przesyłowe na połączeniach rewersowych ze Słowacją, Polską i Węgrami wynoszą 24 mld m sześc., ale są one wykorzystywane jedynie w 48 proc. Większą dywersyfikację można uzyskać dzięki interkonektorom z Rumunią, co pozwoli otrzymywać dostęp do wydobywanego tam gazu, którego ten kraj ma w nadmiarze. Obiecującym kierunkiem wydaje się taka organizacja połączenia ze stacją pomiarową Isaccea (na granicy rumuńsko-ukraińskiej – przyp. red.), aby umożliwić odbiór gazu przesyłanego Gazociągiem Transanatolijskim (TANAP) – stwierdził.
Gazociąg Polska – Ukraina
Bielawski szczególną uwagę zwrócił na Gazociąg Polska – Ukraina. Jego zdaniem pozwoli on na zwiększenie dywersyfikacji dostaw gazu, ponieważ otwiera dostęp do surowca wydobywanego na szelfie Morza Norweskiego (od 2022 roku gazociągiem Baltic Pipe ma trafiać do Polski 10 mld m sześc. gazu rocznie – przyp. red.), a także do paliwa dostarczanego do terminalu LNG w Świnoujściu. – Moim zdaniem w najbliższym czasie bardzo ważna będzie organizacja pracy połączenia gazowego z Polską, ponieważ w przypadku zmniejszenia przesyłu gazu przez ukraińskie gazociągi konieczne będzie otworzenie nowych źródeł dostaw paliwa – stwierdził doradca ukraińskiego ministra.
W tym celu potrzebna jest rozbudowa obecnego połączenia między Polską a Ukrainą, którego przepustowość wynosi 1,5 mld m sześć. Po zaplanowanym na 2020 rok zakończeniu projektu ma ona wzrosnąć do 5–6 mld m sześc., co umożliwi popłynięcie z kierunku Polski nad Dniepr znacznie większej ilości gazu. Rynek chce otrzymywać paliwo, które w przyszłości ma płynąć przez to połączenie, co pokazały wyniki zakończonej w lipcu niewiążącej procedury badania zainteresowania rynku (ok. 3,9 mld m sześc. rocznie w kierunku Polska – Ukraina i ok. 1,6 mld m sześc. rocznie w kierunku Ukraina – Polska – przyp. red.).
W przeszłości PGNiG wielokrotnie zwracało uwagę na swoje zainteresowanie dostawami gazu na Ukrainę. Od sierpnia 2017 do końca czerwca 2018 roku polski koncern dostarczył tam ponad 1,3 mld m sześć. błękitnego paliwa. Przypomnijmy również, że na początku października PGNiG podpisało umowę z ERU Trading na dostawę dla Ukrtransgazu 0,2 mld m sześć. gazu. Kontrakt obowiązuje od października 2018 do 1 maja 2019 roku. Obie spółki sukcesywnie współpracują ze sobą od kwietnia 2017 roku, gdy podpisały umowę na dostawę 0,218 mld m sześc. paliwa dla Ukrtransgazu.
Wydobycie gazu na Ukrainie nie pokrywa zużywanych wolumenów, wobec czego musi ona importować surowiec z zagranicy. Nasi sąsiedzi dysponują drugimi co do wielkości zasobami gazu w Europie. Zgodnie z ukraińską strategią rozwoju sektora gazowego do 2020 roku wydobycie ma wzrosnąć z obecnych 20 do 27,6 mld m sześc. Teoretycznie byłoby to możliwe, ale nie bez znaczących inwestycji, a więc i środków, których może zabraknąć w przypadku pozbawienia Ukrainy roli państwa tranzytowego. Z tego względu potrzebny jest zagraniczny inwestor.
Będzie gazociąg, będą większe dostawy z Polski i USA
Niemniej jednak w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl biuro prasowe Naftogazu poinformowało, że spółka prowadzi politykę dywersyfikacji portfela importowego i negocjuje również nowe źródła dostaw gazu z Polską, Rumunią i USA. Koncern nie określił jednak na jakim etapie są rozmowy i z jakimi podmiotami są prowadzone. Warto przypomnieć, że jeszcze w marcu 2018 roku prezes PGNiG Piotr Woźniak zapewniał, że spółka jest w stanie zagwarantować stabilne i bezpieczne dostawy gazu na Ukrainę dzięki zdywersyfikowanemu portfelowi gazu, który pochodzi zarówno z naszego własnego wydobycia w Polsce, jak i z importu – w tym z regularnych dostaw LNG z Kataru i USA. W październiku 2017 roku możliwości dostaw amerykańskiego LNG nad Dniepr nie wykluczał wiceprezes PGNiG Maciej Woźniak. Wówczas stwierdził, że przy dobrej koordynacji możliwa jest konkurencyjna oferta dostaw LNG z USA przez Polskę na Ukrainę. W grudniu ubiegłego roku ukraiński klient PGNiG potwierdził, że już odebrał z kierunku Polski dostawę amerykańskiego gazu, który dostarczono do terminalu w Świnoujściu, o czym pisał BiznesAlert.pl.
Nowością jednak jest to, że Naftogaz mówi otwarcie o rozmowach w sprawie dostaw gazu ze Stanów Zjednoczonych. Być może jest to efekt ostatniej wizyty amerykańskiego sekretarza Ricka Perry’ego w Polsce i na Ukrainie. Według niego Ukraina może być czołowym importerem LNG, głównie z Polski, ale mogłaby też sprzedawać ten gaz dalej. Kijów może stać się beneficjentem rosnącej polsko-amerykańskiej współpracy energetycznej, o czym pisaliśmy w BiznesAlert.pl jeszcze w kwietniu zeszłego roku. Doradca ukraińskiego ministra energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy Maksym Bielawski ocenił, że zakupy gazu z Polski będą rosły, ponieważ będzie to wynikało z koniunktury na rynku. – Współpraca ze Stanami Zjednoczonymi w obszarze dostaw gazu jest jednym z naszych priorytetów. Myślę, że w ciągu kilku najbliższych lat będzie ona naturalnym kierunkiem. Chcę zauważyć, że dla zapewnienia odpowiedniego wolumenu dostaw z Polski i Stanów Zjednoczonych niezbędne jest przyspieszenie procesu realizacji projektu Gazociągu Polska – Ukraina – podkreślił.
Nord Stream 2 to cios w dywersyfikację
Kijów również ma świadomość zagrożenia, jakie niesie forsowany przez Rosjan projekt gazociągu Nord Stream 2. W rozmowie z BiznesAlert.pl biuro prasowe Naftogazu podkreśla, że jego budowa zrujnuje dywersyfikację dostaw gazu na Ukrainę. – Po pierwsze, nowy rosyjski rurociąg doprowadziłby do niedoboru gazu w Europie Środkowo-Wschodniej, skąd obecnie ze względu na ograniczone przepustowości gazociągu Naftogaz kupuje importowany gaz. Po drugie, zakończenie tranzytu zwiększyłoby ryzyko zakrojonej na szeroką skalę rosyjskiej agresji na Ukrainę. Państwo straci przychody z przesyłu gazu, które w głównej mierze zasilają budżet na obronę oraz czynnik, który odstrasza Rosję. Bez tych środków Ukraina nie będzie w stanie realizować własnego wydobycia i dywersyfikacji dostaw gazu – uważa ukraiński koncern. Jednocześnie Naftogaz zaznacza, że mimo wsparcia ze strony niemieckiego rządu los Nord Stream 2 wciąż nie jest przesądzony. – Nadal nie ma zgody Danii na ułożenie gazociągu, możliwe są również zmiany w dyrektywie gazowej, a także amerykańskie sankcje – dodaje biuro prasowe ukraińskiego koncernu.
Mimo to Gazprom nadal realizuje projekt, który oznacza nie tylko większe uzależnienie Europy od dostaw rosyjskiego gazu, ale pozbawia również Ukrainę roli państwa tranzytowego. W konsekwencji z tytułu opłat tranzytowych Kijów straci rocznie ok. 3 mld dolarów, czyli ok. 3 proc. tamtejszego PKB. Te środki są potrzebne m.in. do realizowania kosztownego programu reform, które mają urzeczywistnić euroatlantyckie ambicje władz na Ukrainie.
Zbyt wolne reformy
Zdaniem Kijowa pomocne w zachowaniu tranzytu może okazać się pozyskanie zagranicznego partnera do zarządzania swoimi gazociągami. Jednak powodzenie tego planu będzie zależało w głównej mierze od tempa reform sektora energetycznego, realizowanych nad Dnieprem, które nie przebiegają tak szybko, jak oczekiwaliby zachodni partnerzy. Mam tu na myśli m.in. przewidziany w ustawie o rynku gazu z 2015 roku rozdział właścicielski (unbundling) Naftogazu i wydzielenie niezależnego operatora segmentu wydobycia i transportu paliwa oraz operatora podziemnych magazynów. Zdaniem ukraińskiego koncernu unbundling pozwoli pozyskać nowych partnerów z zagranicy oraz umożliwi integrację ukraińskiego rynku gazu z unijnym. Podobnie uważa doradca ukraińskiego ministra energetyki Maksym Bielawski. – Rozdział właścicielski Naftogazu stworzy warunki do budowy płynnego rynku, co oznacza pozyskanie nowych inwestorów, którzy będą dysponować odpowiednimi zasobami finansowymi, aby w pełni wykorzystywać zdolności połączeń rewersowych – stwierdził.
Powodzenie planów Ukrainy w obszarze dywersyfikacji dostaw gazu oraz pozyskania zagranicznych partnerów zależy od determinacji i efektów reform prowadzonych przez Kijów. Wzmocni również wizerunek Ukrainy jako pewnego partnera i osłabi wpływ Rosji na tamtejszy sektor energetyczny. Niezależność energetyczna Ukrainy nabiera szczególnego znaczenia zwłaszcza w kontekście agresywnej polityki Moskwy nie tylko na wschodzie kraju ale także działań jakie prowadzi w obrębie Morza Czarnego i Azowskiego. Nie może być zgody na łamanie prawa międzynarodowego i pozostawienia Kijowa samego w obliczu agresji rosyjskiej.
Żeby móc, trzeba chcieć. Gazociąg Polska-Ukraina na EuroPower2018 (RELACJA)