– Rosyjsko- ukraińska wojna gazowa może wybuchnąć już niebawem. Jeżeli jednak UE będzie konsekwentnie wspierać Ukrainę powinna ona mieć charakter krótkotrwały, w przeciwnym wypadku ryzyko utraty rentowności przez Gazprom stałoby się realne. Rosyjski koncern nie jest bowiem przygotowany na przekierowanie dostaw surowca do Azji – pisze Piotr Maciążek.
Analityk Defence24.pl tłumaczy, że bez zgody Komisji Europejskiej na udostępnienie stu procent mocy przesyłowych gazociągu OPAL transportującego gaz rosyjski z Nord Stream na południe Niemiec nie będzie możliwe zlikwidowanie tranzytu gazu przez Ukrainę, bo zabraknie przepustowości do uzupełnienia dostaw słanych tamtym szlakiem, alternatywnym – przez Gazociąg Północny.
– Z powodu braku odpowiedniej infrastruktury przesyłowej, czy terminali LNG, Rosjanie nie są także na chwilę obecną w stanie przekierować dostaw błękitnego paliwa z kierunku zachodniego na wschodni. A nawet gdy powstaną ku temu optymalne warunki to trzeba mieć na uwadze, że klient chiński jest od europejskiego o wiele bardziej asertywny i trudno narzucić mu satysfakcjonującą formułę cenową (przykład kilkuletnich już negocjacji Gazpromu z Państwem Środka), z kolei japoński, czy południowokoreański może w kontekście swoich relacji z USA w ogóle nie być zainteresowany rosyjskim surowcem – ocenia Maciążek.
Źródło: Defence24.pl