Madrjas: Po równo na kolej i drogi – ale czy sprawiedliwie?

10 stycznia 2014, 14:45 Drogi

Rząd przyjął projekty finansowania projektów infrastrukturalnych z funduszy unijnych na lata 2014-2020. Na drogi i kolej zostanie przyznana taka sama kwota – po 10,5 mld euro.

– Dobrze będzie, jeśli rzeczywiście realne wydatki na kolej sięgną 50 proc. całości zaplanowanych łącznie na kolei i drogi. Bowiem założenia finansowania w poprzedniej perspektywie unijnej określały, że udział kolei miał sięgać poziomu 40 proc. ale tego nie realizowano – mówi nam Jakub Madrjas red. prowadzący portal rynek-kolejowy.pl.

Na drogi poszło wówczas 80-90 proc. kwot wydatkowanych łącznie na kolej i drogi – przypomina Madrjas i dodaje. – Tak więc kwota założona przez rząd stanowić będzie duże wyzwanie do realizacji. Pytanie brzmi: jak rząd będzie rzeczywiście chciał przeznaczyć te pieniądze na kolej? Czy w razie powstania jakichkolwiek problemów nie będzie chciał przerzucić na drogi środków na nią.

Unia Europejska wyszła w negocjacjach z Polską z propozycją proporcji: 60 proc. – kolej, 40 proc. – drogi. Polski rząd chciał odwrócić te proporcje (60 proc. drogi, 40 proc. – kolej). Tak więc ostateczna propozycja (po 50 proc. na oba cele) stanowi kompromis.

– W medialnych przekazach rządowych od kilku miesięcy najważniejsze są kwoty, które Polska dostanie – mówi dalej Madrjas. – A mniej ważne staje się na co je wydamy. Moim zdaniem nie ma u nas pomysłu na to, czym ma być kolej? Jeśli w dalszym ciągu będziemy w nią inwestować tak, jak w ostatniej perspektywie unijnej, z takimi projektami jak modernizacja linii Warszawa-Gdańsk, to w 2022 r., gdy w praktyce zakończą się inwestycje obecnej perspektywy, będziemy mieli powoli zapychające się samochodami autostrady i drugiej strony – puste pociągi – przewiduje Madrjas.

Zwraca on uwagę na cele w sektorze kolejowym finansowane ze środków unijnych w obecnej perspektywie. Np. raptowne przerzucanie środków na zakupy nowoczesnego taboru dla PKP Intercity. – Otóż moim zdaniem rząd ma nadzieję, że po zakończeniu trwałości tych projektów unijnych, po pięciu latach firmę tę uda się sprzedać – mówi dalej Madrjas. – A więc mamy do czynienia z pompowaniem unijnych pieniędzy w spółkę, którą za jakiś czas chcemy sprzedać. To nie jest tworzenie warunków do konkurencyjnych przewozów i do ich rozwoju. Bo jeśli z Warszawy do Wrocławia czy Gdańska kolej nie będzie o 50 proc. szybsza niż samochód – a przy tych planach inwestycyjnych nie będzie – to z transportu drogowego będzie korzystać 80-90 proc. osób. Muszą one mieć naprawdę bardzo atrakcyjną ofertę kolejową, żeby wybrać kolej.

– Myślę, że w nowej perspektywie finansowej nacisk będzie położony na projekty dotyczące rozwoju przewozów aglomeracyjnych: przewozów do i z pracy w największych miastach – przypuszcza Madrjas. – A więc na kierunek, który na całym świecie jest obecnie najważniejszy. Bo kolej międzymiastowa odchodzi do lamusa. Chodzi np. o koleje dużych prędkości, których polski rząd nie chce budować. A jest to projekt inwestycyjny, który prędzej czy później zmniejszyłby ruch na drogach. Na tym teoretycznie powinno nam bardzo zależeć, ale rządowi na tym nie zależy.

– Podsumowując, Polacy chcą przede wszystkim dróg. Ten rząd bardzo dobrze realizuje program drogowy, bo taki jest vox populi. Rząd więc robi tyle ile trzeba w tym zakresie, zaś w sektorze kolejowym – tyle, ile przyzwoitość nakazuje. Ale nie da to w nim efektu skoku cywilizacyjnego, nawet jeśli tak chciałby rząd – kończy Madrjas.