Małecki: Rząd pracuje nad nową strategią energetyczną dla Polski (ROZMOWA)

11 stycznia 2016, 07:30 Energetyka

Jednym z celów polityki rządu Beaty Szydło  jest bezpieczeństwo energetyczne Polski i niska cena energii, w tym gazu, zapewniająca konkurencyjność naszej gospodarki. O kwestiach tej polityki wobec sektora gazowego  rozmawiamy z posłem Maciejem Małeckim, wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Energii i Skarbu Państwa.  Zaczęliśmy od aktualnej, a delikatnej kwestii…

fot. Polskie LNG

Co będzie z wypłatą dywidendy w spółkach skarbu państwa sektora energetyki?

Tego jeszcze nie wiemy. Jednak z optymizmem patrzę na pierwsze ruchy nowego resortu energii. Głównym zadaniem spółek tego sektora jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju. I to wybrzmiewa w słowach Ministerstwa Energii. Od spółek będą wymagane inwestycje i rozsądna rentowność . Nie ma zgody na wyrzucanie pieniędzy, a rząd również nie chce za wszelką cenę budować dochodu Skarbu Państwa na dywidendzie ze spółek energetycznych. Ważnym celem dla Pełnomocnika Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej i bardzo pilnym do zrealizowania, jest modernizacja i rozbudowa sieci przesyłowej przez Gaz-System, rozbudowa sieci dystrybucyjnej przez PSG i rozbudowa magazynów gazu.

To inwestycje w instalacje, w infrastrukturę. A co z inwestycjami w wydobycie surowca?

W tym roku spółki energetyczne będą musiały odpowiedzieć na bardzo poważne pytanie, czy warto iść w inwestycje w złoża zagraniczne, korzystając z tego, że niskie ceny gazu na rynkach światowych dają szanse na nabycie złóż za niższe ceny. Problem podstawowy – czy mamy już „dołek” minimalnej ceny ropy naftowej i podążających za nimi cen gazu ziemnego i korzystając z tego „dołka” cenowego, kupujemy złoża/udziały w złożach teraz, czy ceny będą spadać jeszcze kilka lat i sięgną dna dopiero za jakiś czas. Więc warto z nabyciem nowych złóż przez PGNiG jeszcze zaczekać. Następna kwestia, to wybór kraju. Bo inny jest poziom ryzyka inwestowania w złoża w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, w Norwegii, a  zupełnie inny w takich krajach, jak Iran czy Irak.

Chodzi o ryzyko polityczne?

Tak, ryzyko polityczne musi być wkalkulowane w ryzyko biznesowe, ale też o ryzyko instytucjonalne, prawne, zupełnie inną kulturę biznesu czy nawet bezpieczeństwo instalacji (zagrożenie atakiem terrorystycznym). Sektor gazowy ma pracować na to, aby z jednej strony zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju, z drugiej strony – zapewniać konkurencyjność polskiej gospodarki i spełnianie norm ochrony środowiska, ochrony klimatu, redukcji emisji CO2 wymuszanych przez Unię Europejską.

Wróćmy jeszcze do ryzyka przy inwestycjach w złoża zagraniczne. Czy nie jest tak, że ryzyko handlowe prawie nie istnieje przy inwestycjach w krajach, gdzie eksploatowane są złoża konwencjonalne, jak Iran i Irak, ale także np. Pakistan, przy których technologia wydobycia jest tania i powiedzmy prosta. Złoża, które można by nabyć w Stanach Zjednoczonych czy w Kanadzie, to złoża łupkowe, gdzie technologia wydobycia jest wciąż droższa, pomimo zdumiewającego postępu. Co powinno przeważyć przy podejmowaniu decyzji o zakupie złoża?

Odpowiedź na to pytanie wymaga wiedzy, która wiąże się z tajemnicą handlową spółek, dlatego podałem jedynie kilka zastrzeżeń, pojawiających się przy koncepcji inwestowania zagranicą. Poza tym to jest też wybór geopolityczny – po prostu przez inwestycje silniej wiążemy się z państwami zachodnimi, choć nie oznacza to, że mamy inwestować jedynie w krajach rozwiniętych. To także wybór pracy w wyższych standardach biznesowych, przez co polscy specjaliści będą też współpracować i uczyć się od najlepszych. Powstaje też pytanie, czy nie powinniśmy mocniej budować kompetencji wspólnie z partnerami zagranicznymi na złożach niekonwencjonalnych, nie tylko łupkowych.

Wspomniał Pan w tym kontekście Norwegię. Ale co do norweskiego gazu jest też powrót koncepcji importu gazu z Norwegii. Czy do tego warto nabyć złoża w Norwegii, czy wystarczy zbudować gazociąg i kupować od Norwegów gaz?

To jest kolejne strategiczne pytanie, na które będą odpowiadać Ministerstwo Energii, Pełnomocnik Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej i spółki – PGNiG, Gaz System. Można odnieść wrażenie, że w ostatnich latach osoby kierujące najważniejszymi spółkami energetycznymi nie wiedziały, czego tak naprawdę oczekuje od nich rząd. Mam nadzieję, że obecny rząd wypracuje dokument, który będzie strategią energetyczną Polski , uwzględniającą nasze interesy także na arenie międzynarodowej. Spółki od lat czekały na decyzję w jakim kierunku mamy rozwijać naszą energetykę. Tu przywołam przykład Elektrowni Opole. Jeden z poprzednich prezesów PGE stwierdził, że modernizacja elektrowni Opole się nie opłaca, a kolejny prezes rozpoczął inwestycję. Ten pierwszy, posługiwał się perspektywą bodaj dwu – trzyletnią. Na bezpieczeństwo energetyczne nie możemy patrzeć w takiej krótkookresowej perspektywie. Z punktu widzenia niezależności energetycznej i oparcia gospodarki i bezpieczeństwa energetycznego na krajowych zasobach konieczny jest długi horyzont.

Jeśli mowa o bezpieczeństwie energetycznym to najważniejszą inwestycją jest terminal LNG w Świnoujściu, który do handlowego obrotu gazem zapewne wejdzie w lipcu br. Tu PGNiG musi się zmierzyć z nadwyżką gazu . Bo ma garb w postaci kontraktu z Gazpromem w formule odbierasz lub płacisz. I nagle w polskiej gospodarce pojawia się nadwyżka co najmniej 1,3 mld m3 gazu. Ponadto ten pierwszy gaz skroplony zakupiony w Katarze z tego co wiadomo, na razie nie jest atrakcyjny cenowo. Poza tym w ostatnich latach nie było widać działań, które by pobudzały krajowy popyt na LNG .

A generalnie,  to czy jest na naszym rynku miejsce na zwiększony popyt na gaz, w tym na LNG?

Posłużę się przykładem. Władze Warszawy i Olsztyna zakupiły autobusy miejskie napędzane gazem skroplonym. Tylko, że ten gaz kupują bezpośrednio od Gazprom-Germania. Na posiedzeniu sejmowej komisji skarbu państwa zadałem pytanie, dlaczego takiej oferty na nie złożył samorządom i producentowi autobusów polski PGNiG. Usłyszałem, że dla PGNiG „to nie jest podstawowy biznes”. Ale jeśli taki potentat jak Gazprom widzi w tym swój biznes – to spółka skarbu państwa popełniła zaniedbanie. Nie potrafiła zaproponować własnej, atrakcyjnej oferty na dostarczanie gazu do produkowanych pojazdów. W najbliższym czasie wiele miast będzie musiało odchodzić od wysokoemisyjnego transportu na rzecz autobusów napędzanych gazem i będzie na nich czekała oferta Gazpromu, a nie PGNiG.

Czy nie możemy tego nadmiaru gazu sprzedawać Ukrainie?

Pytanie, czy Ukraina będzie chciała kupować od nas gaz, na ile nasza oferta będzie atrakcyjniejsza od innych.

Czekają nas w najbliższym czasie negocjacje o cenach gazu z Gazpromem. Jakie mamy szanse na obniżkę cen?

Surowiec, który kupujemy od Gazpromu jest droższy, niż ten na rynkach światowych . Musimy wynegocjować kolejną obniżkę tej ceny. Mamy dobrą pozycję, bo otwarcie terminalu jest już blisko, na świecie utrzymują się niskie ceny ropy i gazu i raczej nie będą szybko rosły, a Rosjanie mają jednak problemy budżetowe i muszą swój surowiec sprzedawać. Niezależnie od tego wciąż pamiętamy, że  surowce energetyczne są ramieniem rosyjskiej polityki zagranicznej.

Terminal ruszy z opóźnieniem ponad dwuletnim. Jak Pan ocenia jego znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski?

Terminal gazowy w Świnoujściu ma dla nas fundamentalne znaczenie. To jest okno na świat, dzięki któremu Polska będzie prowadzić rozmowy z Gazpromem z innej pozycji (podobnie jak Litwa). Przypomnę, że budowa terminala została zainicjowana przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i rząd Prawa i Sprawiedliwości. Według planów PiS gazoport miał działać już w 2012 r. Niestety rząd PO-PSL opóźnił ten projekt. Najpierw deklarował uruchomienie gazoportu w połowie 2014 r. Potem w grudniu 2014 r., w lipcu 2015 r. itp. Żaden z obiecywanych terminów nie został dotrzymany. Każdy miesiąc opóźnienia to realne straty naszej gospodarki.

Amerykanie zapowiadają wejście na rynek ze swoim LNG, który ma być bardzo tani. Czy sądzi Pan, że wobec tego kolejny kontrakt z Rosją będzie nam niepotrzebny?

Kontrakt gazowy z Rosją będzie Polsce potrzebny, ale na uczciwych zasadach. Rachunek jest taki. Polski rynek potrzebuje rocznie ok. 16 mld. m3 gazu. Z tego 4 mld m3 mamy z wydobycia krajowego, a resztę kupujemy za granicą. Dotychczas większość importu pochodziła od Gazpromu, lub innych kierunków, ale to wciąż był gaz rosyjski. Wraz z uruchomieniem gazoportu w Świnoujściu w Polsce pojawi się gaz z innych, niezależnych od Gazpromu źródeł. Jeśli do zdolności Świnoujścia dodamy rezerwy w magazynach wystarczające na miesiąc-dwa, to nasza niezależność i bezpieczeństwo wzrastają.  Chodzi o to, by kontrakty, w tym kontrakt z Rosjanami, były dla Polski bezpieczne i korzystne. Jeśli uzyskamy realne inne źródła i będziemy nadal kupować część gazu od Rosjan to warunki kontraktu się poprawią. Celem jest bezpieczeństwo energetyczne Polski i niska cena zapewniająca konkurencyjność naszej gospodarki.

Rozmawiała Teresa Wójcik