Szacuje się, że mniej niż 10 procent pożarów w Rosji jest gaszonych. Reszcie pozwala się palić, co prowadzi do ogromnych zniszczeń milionów hektarów lasów, ale i uwalniania do atmosfery kolejnych setek milionów ton dwutlenku węgla i innych gazów. Ile kosztują nas syberyjskie pożary? – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Rosja, ze względu na swoją powierzchnię, jest jednym z najbardziej narażonych państw świata na skutki zmian klimatycznych. Z jednej strony niszczycielskie powodzie pustoszą rejony Kubania na zachodzie i Angary na Dalekim Wschodzie. Z drugiej, rekordowe susze trawią Krym, a rozległe pożary niszczą ogromne połacie Syberii.
Rosja ustami swych przedstawicieli, w tym Władimira Putina, od lat drwi z wysiłków państw Zachodu zmierzających do redukcji emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, ale jednocześnie chce czerpać ogromne zyski z tytułu sprzedaży wysoko emisyjnych węglowodorów takich jak gaz, ropa naftowa, czy węgiel.
Tymczasem coraz większym problemem dla samej Rosji stają się gwałtowne zjawiska atmosferyczne. Już na początku stycznia bieżącego roku strażacy walczyli z pożarami w okolicy Soczi. W kwietniu ogień siał spustoszenie w Baszkirii, Chakasji i regionie moskiewskim. Jednak najtrudniejsze wyzwania pojawiły się na początku czerwca w obwodzie Irkuckim oraz republice Jakucji. Czerwiec jest miesiącem, w którym cyklicznie rozpoczyna się na Syberii sezon pożarów.
Paskudny rok Syberii
2021 rok jest wyjątkowo trudny pod względem pożarów. Według danych systemu monitorowania i pomiarów pożarów lasów w Rosji agencji Rosleschoz zaprezentowanych 11 sierpnia, od początku 2021 roku w Rosji miało miejsce ponad 20 tys. pożarów, które objęły powierzchnie 16,143 mln hektarów. W tym samym okresie 2020 roku, pożary objęły 13,5 mln hektarów, zaś w całym 2020 roku spłonęło 16,5 mln hektarów. A więc prawie tyle, ile na początku sierpnia bieżącego roku. Tylko w samej Jakucji od początku roku spłonęło 8,94 mln hektarów lasów. To o milion więcej niż rok temu.
Rekordowym pod względem pożarów lasów w Rosji był 2012 rok. Wtedy powierzchnia pożarów ustanowiła rekord stulecia, kiedy w ciągu roku spaliło się 18 mln hektarów lasów. Niepokojący jest fakt, że do 10 sierpnia tamtego roku, pożarowi uległo prawie 17 mln hektarów. To oznacza, że obecny rok może być jednym z najtragiczniejszych pod względem żywiołu pustoszącego rosyjskie lasy. W całym 2019 roku powierzchnia pożarów sięgnęła 15 mln hektarów, a w całym 2018 roku 15,4 mln hektarów.
Żeby uzmysłowić sobie skalę tragedii, tegoroczne pożary lasów w Rosji strawiły już powierzchnię odpowiadającą wielkości Litwy, Łotwy i Estonii, a to jeszcze nie koniec sezonu.
Rosjanie walczą z pożarami w Jakucji za pomocą sztucznego deszczu
Pożary Syberii, ale i nie tylko, wiele kosztują
Tak duże pożary, które znacznie przewyższają skalą tegoroczne w Turcji czy Grecji, mają kolosalny wpływ na środowisko. Z kilku powodów.
Pierwszym jest emisja szkodliwych gazów cieplarnianych, jak dwutlenek węgla czy dwutlenek azotu. Gazy te w głównej mierze nie pochodzą z samego spalania drzew, a z torfowej ściółki. To ona powoduje największą emisję szkodliwych gazów podczas pożarów syberyjskich lasów.
Według Europejskiej Służby Monitorowania Atmosfery Copernicus, od początku czerwca do połowy sierpnia w wyniku syberyjskich pożarów do atmosfery dostało się nawet do 800 milionów ton dwutlenku węgla(sic). To dwa razy wyższa emisja tego gazu niż w czasie zeszłorocznych pożarów Syberii. 800 mln ton, to liczba przekraczająca roczny poziom emisji produkowanych przez największego europejskiego truciciela – Niemcy. Polskie emisje dwutlenku węgla wyniosły w 2020 roku 370 mln ton.
Według naukowców z Krasnojarskiego Centrum Naukowego Syberyjskiego Oddziału Rosyjskiej Akademii Nauk te dane są zawyżone, a realna emisja waha się od 100 mln ton do 300 mln ton rocznie, w zależności od intensywności pożarów, a nie samej powierzchni. Według danych rosyjskiego Roleschoz w 2019 roku emisje gazów cieplarnianych z pożarów lasów wyniosły 284 mln ton.
Problemem środowiskowym jest również unoszący się dym. Szkodliwa chmura widziana na zdjęciach satelitarnych rozciąga się na odległość ponad 6500 km, i dotarła już do bieguna północnego i wybrzeży Alaski. Z jej powodu w okolicznych rosyjskich miastach na Dalekim Wschodzie, m.in. Ułan-Ude, Irkucku, czy Jakucku wprowadzono specjalne ograniczenia związane m.in. z pracą na zewnątrz, ograniczono bądź zamknięto ruch lotniczy z miejscowych lotnisk, a także rejsy żeglugą śródlądową. Z powodu gęstego dymu uziemione zostały również siły lotnicze zaangażowane w gaszenie pożarów.
Pożar syberyjskich lasów to również problem w dłuższej perspektywie. Według danych z 2017 roku przygotowanych na potrzeby ONZ, rosyjskie lasy rocznie pochłaniają 800 mln ton dwutlenku węgla. Oznacza to zatem, że same ich pożary z bieżącego roku niwelują pozytywne efekty środowiskowe, które dotychczas były przez nie zapewnione. To wyjątkowo komplikuje starania świata, na czele z Unią Europejską, aby maksymalnie ograniczać emisję gazów cieplarnianych spowodowaną przez działalność człowieka.
Czemu Rosja nie gasi Syberii?
Pożary w Rosji to również potężne wyzwanie dla rosyjskiego budżetu i duże straty ekonomiczne. Część z nich trudno policzyć, np. wstrzymanie ruchu samolotów, statków, ograniczenia aktywności związane z dymem, czy nawet utrata drewna spalonego w pożarach. Szacunkowe straty gospodarcze wynikające z pożaru syberyjskich lasów w 2019 roku Rosleschoz ocenił na 14,5 mld rubli (200 mln dolarów).
Do tej kwoty należy doliczyć drugie tyle przeznaczone w tym roku z rezerwy federalnej na akcje gaśnicze. Warto podkreślić, że to są jedynie środki pochodzące z budżetu państwa. Swoje własne budżety na walkę z pożarami mają również poszczególne podmioty federalne, jednak ich dokładna wysokość jest trudna do oszacowania. Swoje pieniądze na akcje gaśnicze ma Rosleschoz, Avialesochrana (lotnicza jednostka odpowiadająca za monitoring i akcje gaśnicze), Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, Ministerstwo Obrony i inne podmioty zaangażowane w gaszenie pożarów.
Zgodnie z konserwatywnymi wyliczeniami MCzS z 2019 roku, w przypadku jednego z pożarów o powierzchni 836 hektarów, obliczono, że koszt gaszenia jednego hektara wyniósłby 166 tys. rubli. (2,24 tys. dolarów), a straty wynikające z pożaru jednego hektara tego pożaru to 5,5 tys. rubli (74 dolary).
Gaszenie pożaru przy wykorzystaniu Ił-76 należącego do ministerstwa obrony Rosji:
Tu dochodzimy do najbardziej trudnego elementu, czyli samych akcji gaśniczych. Według danych Greenpeace, corocznie w Rosji gasi się rocznie niespełna 10 procent pożarów. Reszcie pozwala się palić aż do samoistnego wygaszenia. Wynika to z dużych odległości, złej infrastruktury lub jej braku oraz ukształtowania terenu obszarów leśnych w dalekiej Syberii.
Na mocy regulacji prawnych z 2015 roku, lokalne samorządy mogą zrezygnować z akcji gaśniczych w przypadku, gdy ogień znajduje się w obszarze „niedostępnym”. Z reguły takie obszary znajdują się już powyżej 5 km od zamieszkałej miejscowości. Ratownicy, których cały czas brakuje, skupiają się jedynie na walce z żywiołem, który bezpośrednio zagraża mieszkańcom bądź infrastrukturze.
Bywa, że pod wpływem złości lokalnych społeczności władze decydują się pozorować walkę z pożarami wysyłając na pomoc dodatkowe siły lotnicze, które mają gasić zarzewia ognia z powietrza. To jednak nie zawsze jest efektywny sposób, natomiast jest bardzo kosztowny.
Według rosyjskiego portalu Znak, godzina lotu gaśniczego śmigłowca Mi-8 kosztuje 140 tys. rubli (19 tys. dolarów). Koszt godziny lotu Ił-76 lub amfibii Be-200 waha się w przedziale pomiędzy 200 a 400 tys. rubli (25-54 tys. dolarów). Gaszenie takie jest nieefektywne, ponieważ Ił-76 może zabierać ładunek wody do zrzutu jedynie na przystosowanych do tego lotniskach, a sam ładunek ograniczony jest do 24 ton. Samolot musi niejednokrotnie pokonać kilkaset kilometrów i powrócić do bazy. Dziennie Ił-76 może wykonać maksymalnie dwa zrzuty. Lepiej wygląda sytuacja z powietrzną amfibią Be-200, która może czerpać wodę nawet z rzek, jednak jej ładowność jest połowę mniejsza niż Ił-76 – 12 ton.
Rosjanie znaleźli jednak sposób, aby wykorzystać swoje lotnictwo pożarowe. Zamiast marnować jego potencjał na gaszenie własnych pożarów na Syberii, masowo, odpłatnie, udostępniają go potrzebującym za granicą. W czasie tegorocznych pożarów w Turcji i Grecji zaangażowane były cztery samoloty Be-200, 2 Ił-76 oraz sześć śmigłowców Mi-8. Tylko w przypadku Turcji, Rosja zarobiła na „pomocy” 22 mln dolarów.
Wszyscy zapłacimy za płonącą Syberię
Koszty pożarów w Rosji dzielą się na te, które płacą sami Rosjanie, wdychając szkodliwy dym uwalniany podczas trawienia ogromnych połaci Syberii z niegaszonych pożarów, na te, które ponosi władza regionalna i federalna pozorując walkę z pożarami (w całej kampanii walki z pożarami w Jakucji walczy 5 tys. strażaków, żołnierzy i wolontariuszy, dla porównania, tylko do walki z pożarem nieopodal „nuklearnego”, zamkniętego miasta Sarow w obwodzie Niżno Nowogrodzkim skierowano 1700 ludzi), ale płaci również świat walczący z globalnym ociepleniem. Emisje, które kosztem ciężkich reform ograniczą Polacy, Słowacy i Rumunii, Rosjanie wypuszczą do atmosfery z dymem pożarów.