Manewry Kaukaz-20, przeprowadzone przez Federację Rosyjską w dniach 21-26 września tego roku były testem zdolności potencjalnego oddziaływania rosyjskich sił zbrojnych na obszarze w obrębie basenu Morza Czarnego. Potencjalne zagrożenia związane z ćwiczonymi scenariuszami dotyczą także sfery bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy – pisze dr Dariusz Materniak, współpracownik BiznesAlert.pl.
Rosyjski sprawdzian gotowości
Przeprowadzone w ramach ćwiczeń działania (zarówno podczas samych manewrów Kaukaz jak i szeregu towarzyszących im sprawdzianów gotowości bojowej i podobnych przedsięwzięć) obejmowały scenariusze realizowania szeregu różnych operacji, w tym m.in. powietrznodesantowych, desantu morskiego, zwalczania okrętów podwodnych i nawodnych oraz działań o charakterze antyterrorystycznym i blokadowym. Do udziału w manewrach zaangażowane zostały jednostki przede wszystkim z Południowego Okręgu Wojskowego (POW) Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, jak również (w mniejszym stopniu) z innych rosyjskich OW, a także krajów partnerskich (m.in. z Armenii, Białorusi i ChRL).
Manewry po raz kolejny wywołały zaniepokojenie na Ukrainie, w związku z czym równolegle strona ukraińska przeprowadziła własne manewry o dużej skali pod kryptonimem „Wspólny wysiłek 2020”. Co istotne, wzięli w nich udział licznie żołnierze z krajów NATO (w tym przede wszystkim z USA, a także z Polski, Wielkiej Brytanii, Litwy i kilku innych państw), a najbardziej widocznym i medialnym epizodem było pojawienie się nad Ukrainą (w tym bezpośrednio przy granicy z okupowanym Krymem) amerykańskich bombowców B-52, jak również licznych samolotów rozpoznawczych (przede wszystkim nad Morzem Czarnym). Jak podkreśla strona ukraińska, obawy związane z Kaukazem-20 wynikają przede wszystkim ze skali ćwiczeń: zaangażowanych w nie było łącznie ok. 80 tysięcy żołnierzy na wielu różnych poligonach (oficjalnie w ramach kilku różnych ćwiczeń, tak, by formalnie nie było konieczności zapraszania zagranicznych obserwatorów; obowiązek ten wynika ze zobowiązań międzynarodowych i dotyczy przedsięwzięć szkoleniowych, w których bierze udział więcej niż 12900 żołnierzy), a w ich ramach ćwiczone były działania dużych zgrupowań wojsk, co można uznać za przygotowanie do działań zaczepnych o dużej skali.
Morze Czarne: problematyczna wolność żeglugi
Dla strony ukraińskiej szczególnie istotną kwestią jest utrzymanie wolności żeglugi na Morzu Czarnym. Wbrew pozorom, nie jest to sprawa oczywista: przykładem może być chociażby incydent w Cieśninie Kerczeńskiej sprzed blisko dwóch lat, gdy pod koniec listopada 2018 roku doszło do zatrzymania i aresztowania przez Rosję dwóch ukraińskich kutrów artyleryjskich i holownika – podczas próby ich przejścia z Odessy do Berdiańska na Morzu Azowskim. Wobec stale utrzymującego się stanu napięcia na tym ostatnim akwenie, strona ukraińska kontynuuje rozbudowę portu wojennego w Berdiańsku, a kolejne kutry są tam przerzucane drogą lądową (na co pozwalają ich niewielkie rozmiary).
Jak wiadomo, Marynarka Wojenna Ukrainy utraciła większość swoich jednostek pływających podczas aneksji Krymu w 2014 roku; od tego czasu udało się jej pozyskać dwa kutry patrolowe typu „Island” z USA, podpisano także kontrakty na dostawę kolejnych jednostek tego typu oraz szybkich kutrów typu Mark VI. Mowa jest także o możliwości pozyskania kutrów rakietowych (wyposażonych w pociski przeciwokrętowe) z Wielkiej Brytanii. Równolegle, Ukraina zakończyła już prace projektowe i ma wdrożyć w najbliższym czasie do produkcji własne zestawy pocisków przeciwokrętowych „Neptun” – pierwszy z nich ma wejść do służby w 2021 roku.
Mimo tych działań, obecnie Ukraina nie dysponuje możliwościami zapewnienia własnymi siłami bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czarnym. Problem ten dał o sobie znać w 2018 roku w związku z incydentem w Cieśninie Kerczeńskiej, dotyczy jednak nie tylko Mariupola nad Morzem Azowskim (przez port ten przebiega większość eksportu ukraińskiej stali), ale także Odessy, największego ukraińskiego portu nad Morzem Czarnym. Ewentualne zamknięcie lub nawet utrudnienie żeglugi przez stronę rosyjską (a takie scenariusze były ćwiczone podczas manewrów Kaukaz-20, co spowodowało czasowe zamknięcie części akwenu dla cywilnej żeglugi) byłoby poważnym zagrożeniem dla możliwości importowych i eksportowych ukraińskiej gospodarki, jak również dla planów dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w gaz ziemny: to właśnie w obwodzie odeskim ma w założeniu powstać terminal LNG, który ma być jednym z narzędzi uniezależnienia się Ukrainy od rosyjskiego gazu (obecnie dostawy gazu skroplonego realizowane są przez polski gazoport w Świnoujściu). Ponadto, kwestia budowa terminala pozwalającego na dostawy gazu skroplonego może znacząco zyskać na znaczeniu w przypadku uruchomienia przez Rosję gazociągu Nord Stream 2 – tym samym problem zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czarnym pozostanie nadal aktualnym.
Materniak: Rywalizacja Turcji i Grecji o surowce z Rosją w tle