Mazur: Do Sejmu zlecieli dwaj producenci śmigłowców dla armii. Trzeci zrezygnował

13 kwietnia 2015, 09:40 Bezpieczeństwo

KOMENTARZ

AW149, fot. PZL Świdnik

Bogusław Mazur

Dziennikarz i publicysta

Podczas wspólnego posiedzenia parlamentarnych zespołów ds. Wojska Polskiego i ds. Polskiego Przemysłu Obronnego poświęconego przetargowi na śmigłowce dla polskiej armii swoje propozycje przedstawili prezesi PZL-Świdnik i PZL-Mielec. Nie pojawił się trzeci konkurent, przedstawiciel francuskiego Airbus Helicopters.

Posiedzenie dotyczyło wpływu przetargu śmigłowców wielozadaniowych dla armii na rozwój regionów podkarpackiego, łódzkiego i lubelskiego. Temat staje się gorący, bo niedługo ma się rozstrzygnąć warty ok. 12 mld zł przetarg na dostawę 70 śmigłowców wielozadaniowych. W grze o zdobycie kontraktu biorą udział producenci: francuski Airbus Helicopters oferujący śmigłowce EC725 Caracal, amerykański Sikorsky Aircraft Corporation, mający w Polsce zakład PZL-Mielec i proponujący śmigłowce Black Hawk oraz włosko-brytyjska AgustaWestland, dysponująca w Polsce zakładem PZL-Świdnik, który oferuje śmigłowce AW149.

Kierownictwo Airbus Helicopters przysłało do szefów zespołów list, w którym poinformowało, że ze względu na niejawność informacji zawartych w ofercie przetargowej złożonej w MON nie może wziąć udziału w sejmowym spotkaniu. Nieobecność nikogo nie zdziwiła – w przypadku wygrania przetargu, Airbus Helicopters dopiero będzie od podstaw budował fabrykę, a faktycznie montownię.

Jako pierwszy zalety oferty zaprezentował Krzysztof Krystowski, prezes PZL-Świdnik. Kupiony w 2010 r. przez firmę AugustaWestland zakład zatrudnia 3,5 tys. ludzi w tym 630 inżynierów, a wartość jego eksportu wynosi 700 mln zł. Firma kooperuje z 900 polskimi dostawcami, generując dodatkowe 4 tys. miejsc pracy. Wartość inwestycji AgustaWestland w zakład wyniosła ponad 600 mln zł.

Firma jako jedyna dysponuje pełnym zapleczem produkcyjnym, czyli zajmuje się śmigłowcami począwszy od projektowania, przez rozwój, po wytwarzanie większości ich komponentów. Dlatego PZL-Świdnik, nie ograniczyłby produkcji do 70 sztuk dla polskiej armii. Śmigłowiec AW149 byłby produkowany dla potrzeb całej grupy AgustaWestland. To pozwoliłoby przemnożyć liczbę zatrudnionych osób pięciokrotnie.

Kolejną zaletą jest pełny transfer technologii z Grupy AugustaWestland do zakładu w Polsce. Cały nieodpłatny transfer technologii byłby wart prawie 2 mld euro. To pozwoliłoby swobodnie modyfikować śmigłowiec przez okres jego produkcji, który może wynieść nawet 40 lat.

A co w przypadku przegrania przetargu? Tutaj Krystowski nie pozostawił złudzeń. – Albo MON podtrzyma zdolności produkcyjne polskich zakładów albo w imię mrzonek straci je. Przez błędne decyzje Polska może spaść ro roli końcowego montażysty – ostrzegał. Zapowiedział, że jeżeli Grupa AugustaWestland otrzyma sygnał, że inwestycje za 600 mln nie są docenione, to wstrzyma realizację kolejnych.

Także oferta zaprezentowana przez Janusza Zakręckiego, prezesa PZL-Mielec, zrobiła duże wrażenie. W przejęty w 2007 r. zakład Sikorsky zainwestował 600 mln zł. Zakład zatrudnił ponad 1,5 tys. pracowników, dorobił się ponad 50 kooperantów, ośmiokrotnego wzrostu wartości eksportu i pięciokrotnego wzrostu sprzedaży.

Inny atut oferty to fakt, że już 4 tys. śmigłowców Black Hawk, jest użytkowane na całym świecie, co ułatwia ich serwisowanie. Firma deklaruje, że dysponuje możliwością zwiększenia dostaw z możliwością wytwarzania nawet do 24 śmigłowców rocznie w razie nagłej potrzeby polskich sił zbrojnych.

Obydwaj prezesi przedstawili dużo więcej argumentów przemawiających za ich ofertami. Ale posłów przekonali co do jednego, że oferują więcej niż tylko zwykła montownia składająca maszyny z podzespołów produkowanych za granicą. – MON powinien brać pod uwagę możliwości serwisowania sprzętu podczas działań bojowych, a nie wiadomo, jak będzie funkcjonował obcy dostawca. Pod uwagę powinno się brać też transfer technologii i zapewnienie odpowiedniej ilości miejsc pracy – zauważa poseł Michał Jach, przewodniczącego Parlamentarnego Zespołu ds. Wojska Polskiego.

– Każdy złoty wydany w Polsce oznacza większe wpływy do budżetu państwa i powoduje wzrost zatrudnienia. Pieniądze wydane na produkcję za granicą nie dają wpływów a poskutkują zwolnieniami – stwierdza poseł Bartłomiej Bodio, szef Parlamentarnego Zespołu ds. Polskiego Przemysłu Obronnego. A nawiązując do zapowiedzi Francuzów dodaje: – Nikt nie jest w stanie uwierzyć, że można w oczekiwanym czasie wybudować od podstaw zakład, wyposażyć go, przeszkolić pracowników i osiągnąć zdolności produkcyjne.