KOMENTARZ
Prof. Władysław Mielczarski
Politechnika Łódzka
Kryzys w dostawach energii elektrycznej pobudził do działania lobbystów na rzecz importu energii z Niemiec i Ukrainy. Jednak „tańsza” energia z importu oznacza większe koszty dla odbiorców końcowych w Polsce, chociaż może być dobrym biznesem dla zagranicznych producentów i importerów energii. Odbiorcy nie powinni się cieszyć, że ktoś chce sprowadzić dla nich „tanią” energię elektryczną z zagranicy. Zapłacą więcej, niż by tego importu nie było.
Energia i moc
Odbiorcy energii elektrycznej kupują dwa produkty: energię i moc (dyspozycyjną). Energia elektryczna jest nabywana na konkurencyjnym rynku, a koszty jej zakupu są widoczne na fakturach, jakie otrzymuje odbiorca. Kupuje on również w sposób pośredni moc dyspozycyjną jednostek wytwórczych, którą jest zdolnością do zwiększenia lub zmniejszenie produkcji wraz ze zmieniającym się zapotrzebowaniem. Koszty zakupu mocy powinny odpowiadać kosztom pozostawania w dyspozycji jednostek wytwórczych, w przybliżeniu kosztom stałym, a odbiorca ponosi te koszty, w sposób dla niego niewidoczny, w ramach taryfy przesyłowej.
Energia elektryczna może być kupiona zagranicą, o ile są możliwości jej przesłania, ale moc dyspozycyjna może być nabyta tylko w elektrowniach krajowych, których jednostki wytwórcze pozostają w dyspozycji operatora systemu przesyłowego (OSP). Dyrektywy unijne i polska ustawa Prawo energetyczne nakazuje OSP, którym w Polsce są Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A. zapewnienie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej na obszarze ich sterowania – w tym wypadku całej Polski.
Bezpieczeństwo energetyczne
Bezpieczeństwo energetyczne przez które rozumie się ciągłe dostawy energii po akceptowalnej dla gospodarki i społeczeństwa cenach może być tylko zapewnione poprzez dyspozycyjne jednostki wytwórcze, czyli w przypadku Polski przez elektrownie węglowe i być może gazowe lub jądrowej, jeżeli takie powstaną w przyszłości. Zarówno import energii elektrycznej, jak i odnawialne źródła energii nie dostarczają OSP mocy dyspozycyjnej, która zgodnie z przepisami powinna być większa od największego zapotrzebowania plus rezerwy mocy w wielkości z reguły 13%. Oznacza to, że część elektrowni musi pozostawać w dyspozycji nie produkując energii elektrycznej, a koszty takiej dyspozycyjności są pokrywane przez OSP, obecnie w ramach regulacyjnych usług systemowych – operacyjna rezerwa mocy, a w przyszłości być może poprzez specjalny segment rynku nazywany rynkiem mocy lub rynkiem zdolności wytwórczych.
OSP musi zbilansować największe prognozowane zapotrzebowanie na energię elektryczną poprzez zasoby krajowe w jednostkach dyspozycyjnych. Pewnym wyjątkiem jest import energii elektrycznej poprzez tzw. pracę wyspową jednostki wytwórczej, która jest wydzielona z własnego systemu i pozostaje w dyspozycji operatora systemu do którego wysyła energię elektryczną.
Import energii i OZE
Import energii elektrycznej nie powoduje spadku całkowitego kosztu zakupu jaki ponosi odbiorca, wręcz przeciwnie koszty te zwiększa. Podobny efekt powoduje wzrost produkcji z odnawialnych źródłach energii, gdzie jeszcze dodatkowo rosną koszty subsydiów. Import energii elektrycznej czy wzrost produkcji z OZE powoduje skrócenie czasu pracy jednostek dyspozycyjnych, a zatem zwiększenie kosztu jednostkowego ich produkcji – energii elektrycznej. Za pozostające w dyspozycji, ale nieprodukujące energii elektrycznej jednostki wytwórcze trzeba zapłacić, ponieważ one musza istnieć aby zapewnić bilans mocy, który jest niezbędnym elementem bezpieczeństwa energetycznego. Gdy zabraknie mocy dyspozycyjnych, a zapotrzebowanie będzie rosło wystąpią braki w dostawach energii czego byliśmy świadkiem w sierpniu 2015 r.
Kryzys jaki wystąpił był wynikiem pseudo oszczędności dokonywanym w imieniu odbiorców poprzez niewprowadzenie odpowiedniego systemu płatności za moce dyspozycyjne, które to płatności pokrywałyby w dostatecznym stopniu koszty elektrowni. Wynikiem tego jest zahamowanie inwestycji wynikające z braku opłacalności produkcji. Wartość firm energetycznych maleje i maleje także ich zdolności do podejmowania inwestycji. Z drugiej strony następuje degradacja techniczna starych jednostek wytwórczych, które wkrótce zostaną wyeliminowane przez podwyższone techniczne standardy, jakie wprowadza Unia Europejska. Kryzysy będą się powtarzały, a odbiorcy, szczególnie przemysłowi będę ponosić znaczne straty wynikające z niedostarczonej energii.
Zwiększający się import energii elektrycznej i wzrost produkcji z OZE pogarsza i tak już złą sytuację zmniejszając czas pracy dyspozycyjnych jednostek wytwórczych. Na rysunku poniżej jest pokazany wzrost kosztu produkcji typowej jednostki wytwórczej o mocy 900MW w funkcji czasu pracy. A na kolejnym rysunku zależność procentowa zwiększania kosztów produkcji w funkcji zmniejszenia się czasu pracy elektrowni.
Import z Niemiec i Ukrainy
Ceny energii elektrycznej w Niemczech na giełdach energii są niskie. Odpowiadają one głównie kosztom zmiennym, ponieważ koszty stałe są pokrywane przez różnego rodzaju subsydia dla elektrowni węgla kamiennego, brunatnego i odnawialnych źródeł energii. Jednakże import energii elektrycznej z Niemiec nie zmniejszy kosztów zakupu energii przez odbiorców końcowych w Polce, a nawet koszty te będzie podwyższał. Jednostki wytwórcze w Niemczech nie są w dyspozycji polskiego operatora sieci przesyłowej i nie mogą wchodzić do bilansów mocy w Polsce, a zatem brać udział w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego. Innym problemem jest trudna do określenia zdolność przesyłowa na liniach transgranicznych ze względu na wpływ produkcji energii elektrycznej w Czechach i Słowacji oraz zmienną produkcję z niemieckich farm wiatrowych. Może wchodzić w grę tylko zakup interwencyjny, który jest czasem realizowany.
Import energii z Ukrainy również nie zmniejszy kosztów dla odbiorców końcowych i nie poprawi zbytnio bilansu mocy. Można realizować import około 200MW poprzez linie 220kV z elektrowni Dobrotwór, gdzie dwa niewielkie generatory mogą pracować wyspowo, będąc wydzielonymi z ukraińskiego systemu elektroenergetycznego. Istnieje nieużywana od ponad 25 lat linia 750kV łącząca podstację Widełka (Rzeszów) z elektrownią Chmielnicki na Ukrainie. Nie jest znany stan techniczny tej linii po stronie ukraińskiej, a realizacja eksportu do Polski wymagałaby inwestycji w elektrowni Chmielnicki, planowanych zresztą od lat. Niestabilność polityczna i gospodarcza Ukrainy czyni import z tego kierunku dosyć ryzykownym.
W przypadku energii elektrycznej dobrze sprawdza się przysłowie: „jak umiesz liczyć, to licz na siebie”. Liczenie na innych będzie kosztować drożej i co więcej nie zagwarantuje niezawodnych dostaw energii elektrycznej.