Na szlaku transformacji energetycznej nie można zapomnieć o szczegółach, które są ważne, jak sieci przesyłowe: taki drobiazg wart setki miliardów – mówi Anna Mikulska z Instytutu Bakera działającego przy Rice University w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jakie mogą się pojawić zagrożenia bezpieczeństwa dostaw gazu oraz ich wpływ na cenę gazu w nadchodzącym sezonie grzewczym?
Anna Mikulska: Problemem jest naprężony rynek gazu. Obecnie popyt się zwiększył, podaż niekoniecznie. W tym roku na rynek wejdzie bardzo mało nowego LNG. Za to zostały zwiększone możliwości przywozu LNG do Europy. W tym momencie, jeżeli gdzieś wystąpi jakiś zgrzyt jak bardzo zimna zima, niedostarczenie gazu z Australii do Chin, spowoduje jeszcze mocniejsze naprężenie rynku. Będą problemy z dostawą i cenami. Jeżeli Chiny nie dostaną gazu z Australii, zaczną konsumować LNG, które normalnie przeznaczyłyby na sprzedaż. Zacznie się wtedy problem z gazem, który ma dojść do Europy, czy innych miejsc na świecie, a ceny rosną.
Jaką rolę odgrywa stagnacja gospodarcza, ryzyko kryzysu gospodarczego w Europie? Czy paradoksalnie jest to czynnik, który zwiększy bezpieczeństwo poprzez mniejszy popyt?
Trudno powiedzieć o sytuacji gdy problemy gospodarcze są pozytywem. Problemy energetyczne czy np. emisje spadające przez słabą gospodarkę nie są pozytywną sprawą. Myślę, że nie stawiałabym tego w ten sposób. Globalizacja rynku LNG jest sprawą pozytywną, natomiast dojście do tej globalizacji może być trudne. Tym bardziej, że wiele krajów z Europy Zachodniej nie stawiało na gaz wcześniej. Gdyby taka globalizacja rynku była przeprowadzana wcześniej w bardziej realistyczny sposób, gdyby powoli, planowo, budowane były moce eksportowe jak i importowe to problemu z niedostatkiem gazu by nie było. Problem jest wówczas, gdy buduje się bardzo szybko popyt a podaż zabiera czas. Wiemy, że budowa takich eksportowych terminali to około czterech lat. Zakładając, że mają wszystkie pozwolenia.
To przyśpieszenie bierze się z tego, że ktoś nagle przykręcił nam kurek.
Tak, to jest prawda. Jeżeli mamy jak Niemcy dostawy gwarantowane przez Rosję to należy liczyć się z tym, że w pewnym momencie mogą one nie dotrzeć. Niestety Niemcy nie liczyły się z tym ryzykiem, dlatego nastąpił taki problem. Nie tylko się nie liczyły z taką opcją. One nie były przygotowane na taką ewentualność. Postawiły wszystko na jedną kartę. Nie uwzględnili tego, że problem, który dotyczy ich, będzie miał też wpływ na resztę Europy.
Jesteśmy na konferencji w Rzeszowie, na której rozmawia pani podczas panelu o bezpieczeństwie szlaku dostaw, o współpracy Unii Europejskiej i NATO. Czy można dzisiaj w 2023 roku powiedzieć, że Zachód wyciągnął wnioski z tej bolesnej lekcji Niemiec?
Chyba jeszcze nie. Myślę, że za mało jest robione w kwestiach energetycznych w Europie i Azji. Za dużo robione jest jednokierunkowo. Nie uczymy się tego, że bezpieczeństwo energetyczne działa gdy zachowana jest różnorodność dostaw energii. Różnorodność dostaw polega na tym, że jest to różnorodność paliw, kierunków dostaw i różnorodność partnerów. Zaczyna stawiać się za dużo i za szybko na elektryfikację, chce się uelektrycznić wszystko, natomiast nie ma wystarczającej ilości sieci przesyłowych. Uelektrycznienie wszystkiego jest przeciwieństwem tego na czym polega bezpieczeństwo energetyczne. Znowu wkłada się wszystkie jajka do jednego koszyka. Warto to przemyśleć, nie twierdzę, że uelektrycznienie czy zazielenienie energii jest złe natomiast uważam, że warto myśleć o tym stopniowo, w bardziej systematyczny sposób, zapewniając społeczeństwu tanią energię. I by nie istniało zagrożenie braku energii. W Europie to nie jest tak, że jej zabraknie. To będzie droga energia za którą będą płaciły rządy krajów, następnie subwencjonowały ją dla obywateli. Przez to pojawią się problemy jak galopująca inflacja widoczna obecnie.
Czy takie spokojne podejście do transformacji, podyktowane bezpieczeństwem, łączy po dwóch stronach Atlantyku Amerykanów i Europę Środkową?
W dużym stopniu tak. Podejście Amerykanów i Europy Środkowej jest podobne. Możliwości do współpracy są duże. To bardziej realne podejście do tego co znaczy transformacja i jak szybko może się dziać… Transformacja energetyczna zachodzi ciągle. Przeszliśmy z palenia drewnem do węgla, z palenia węglem do ropy naftowej. Jest to postęp technologiczny. Chcemy go przyspieszyć i dobrze, ale trzeba to jednak zrobić systematycznie. Żeby nie zapomnieć o szczegółach, które są ważne, jak sieci przesyłowe.
No tak, taki drobiazg.
– Dokładnie, taki drobiazg wart setki miliardów, który bardzo długo powstaje. Wymaga nie tylko budowy infrastruktury, ale i zdobycia pozwoleń. Należy w nim przeprowadzić sieci po podwórkach ludzi, którzy tego nie będą tego chcieli. Są to problemy, o których się zapomina i z którymi będziemy się borykać. Warto to też przedstawić społeczeństwu, taki bardziej realny program. Unikniemy wtedy rozczarowania, że niektóre rzeczy nie idą tak szybko jak powinny.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik