icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Miłow: Rosyjska gospodarka – gigantyczny Behemot bez skrzydeł (ROZMOWA)

ROZMOWA

Nowaya Gazieta publikuje wywiad, w którym Władimir Miłow mówi o naftowym przekleństwie ciążącym na rosyjskim budżecie, wpływie wydobycia węglowodorów na dochody obywateli i huśtawce gospodarki rosyjskiej.

Decyzja uczestników OPEC o tym, żeby nie obniżać (a należałoby raczej powiedzieć podwyższać) kwoty wydobycia czarnego złota skutkuje dalszym spadkiem cen ropy. Jej podaż na światowym rynku znacząco przewyższa popyt, a Międzynarodowa Agencja Energetyczna uważa, że sytuacja ta nie zmieni się przez najbliższe dwa lata. Rodzi się stąd pytanie czy ceny za baryłkę będą nieuchronnie dalej spadać i jak odbije się to na rosyjskiej gospodarce, cierpiącej boleśnie przez nadmierne uzależnienie od sprzedaży surowców. O tych kwestiach rozmawialiśmy z Władimirem Miłowem, byłym zastępcą ministra  energetyki Federacji Rosyjskiej.

– Jak należało się spodziewać w wyniku decyzji OPEC, aby nie obniżać wydobycia, ceny ruszyły w dół. Co strony-eksporterzy zrzeszeni w OPEC chcieli przez to osiągnąć?

– Zacząć należy od sytuacji w łonie OPEC. Na dziś dwie trzecie wydobycia pochodzi właściwie od trzech głównych producentów, Arabii Saudyjskiej, Iraku oraz Iranu. Kraje te nie wykazują one żadnego zaufania wobec siebie, ani nie są skłonne aby uzgodnić wspólną linię postępowania co do utrzymania, zmniejszenia czy też zwiększenia wydobycia. Takie zachowanie cechuje konkurentów. Uwagę poświęcić należy w pierwszy rzędzie Irakowi, który po zaprzestaniu okupacji przez USA zmienił zasadniczo swoje zachowanie w OPEC. Otworzył się na zagranicznych inwestorów, którzy prześcigają się w powiększaniu  wydobycia. W Iraku wydobywa się około 4,2 mln baryłek ropy na dobę i poziom ten bije dotychczasowe rekordy. W Bagdadzie brak jest mechanizmów, które powstrzymywałyby wzrost wydobycia skoro koncesje na pola naftowe udzielono licznym inwestorom z zagranicy, wśród których jest też „Lukoil” i „Gazprom Oil”

Oprócz tego mamy Iran, który niecierpliwie czeka ostatecznego zdjęcia sankcji gospodarczych. Gdy to nastąpi Iran będzie mógł rzucić na rynek światowy znaczne dodatkowe ilości ropy. Widać stąd, że Irak i Iran, producenci zajmujący pierwsze i trzecie miejsce na liście wydobycia OPEC nie zamierzają w żadnym wypadku zmniejszać wydobycia. Negocjowanie z tymi krajami nie ma perspektyw.

– Ale przecież także Rosja uporczywie winduje swoje wydobycie mimo niskich cen za baryłkę. Czy to jest rozsądna taktyka?

– Nasza sytuacja przypomina sytuację Iranu. Tak jak w Iranie brak jest u nas jednego centralnego gracza, który dominowałby nad resztą. Jeszcze 15 lat temu, gdy pracowałem w Ministerstwie Energetyki, rząd prowadził rozmowy z OPEC dla uzgodnienia poczynań. I proszę zgadnąć, kto stale był kategorycznie przeciw zmniejszaniu wydobycia? Otóż rosyjskie kompanie wydobywcze. Myśmy argumentowali: „Jeśli dogadamy się z OPEC i obniżymy wydobycie, to ceny ropy wzrosną. To będzie z korzyścią dla gospodarki”. Na to oni opowiadali: „Ludzie, my nie mamy na to wpływu. My tak jak dotąd wydobywaliśmy ropę, tak nadal będziemy wydobywać. A ceny światowe zmieniają się jak pogoda, niezależnie od czegokolwiek. Więc jeśli zmniejszymy produkcję, to tylko stracimy dochody”. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło.

Trzeba wiedzieć, że w Rosji mamy system progresywnych stawek podatkowych od eksportu ropy naftowej, w wyniku czego do naszych producentów przy cenie 50 dolarów za baryłkę nie docierają żadne negatywne bodźce. Spójrzmy na raport „Rosnieftu”. Ich koszt wydobycia z odwiertu to 3 dolary za baryłkę. Zasadnicze obciążenia kosztami pojawiają się dopiero na etapie przesyłu. Tak więc nawet cena 30 dolarów za baryłkę jest dla tych kompanii do zniesienia. Nie stanowi ona sama w sobie dostatecznego bodźca, aby one okrajały projekty czy ograniczały wydobycie. Natomiast wszelkie konsekwencje kryzysu cen ropy ponosić będzie rosyjski budżet.

– Czy to znaczy, że mimo niskich cen czarnego złota rosyjski przemysł naftowy czuje się dobrze?

– Ogólnie rzecz biorąc sytuacja w wydobyciu ropy w Rosji jest niejednoznaczna. Skromny jego wzrost zawdzięcza się niewielkiej liczbie indywidualnych większych projektów, a także wysiłkom pomniejszych graczy chcących dorównać pod względem produktywności dużym kompaniom. Dla przykładu „Basznieft” wymienił swoją kadrę kierowniczą, a ta ostatnio  wprowadziła te zmiany ku intensyfikacji wydobycia, jakie wiodący gracze wprowadzali 10-15 lat temu. W wyniku tego roczny wzrost wydobycia w „Basznieft”  sięga 10-12%. Jeśli porównamy do tego „Rosnieft” i „Łukoil”, to kompanie te od dawna  wykazują wskaźniki ujemne, ich spadki produkcji kształtują się na poziomie 1 do 1,5% rok do roku. Wśród poważnych firm znajdują się też takie jak „Juganskneftegaz” czy „Samotłorneftegaz”, których spadek produkcji dochodzi aż do 3 – 5%. Dlatego w sumie rosyjskie  wydobycie upada.

Być może po raz pierwszy zdarzyło się, że minister finansów Siluanow przyznał kilka dni temu, że możliwy jest spadek cen ropy do poziomu 30 dolarów za baryłkę. Czym taki scenariusz nam grozi i jak rosyjska gospodarka jest na to przygotowana?

Powtórzę, że głównym poszkodowanym będzie nasz budżet. Nasz system finansowy został tak ustawiony, że niesamowicie wysokie przychody ze sprzedaży ropy są absorbowane przez budżet i redystrybuowane przez rząd. Przez to skutki kryzysu cen ropy grożą najbardziej tym sferom życia gospodarczego, do których adresowana jest redystrybucja środków z renty naftowej. Aby temu przeciwdziałać najprawdopodobniej samo najwyższe kierownictwo podjęło polityczną decyzję w związku z budżetem, aby nie obniżać kwoty ogólnej wydatków budżetowych.  Jak planowano rok temu, budżet roku 2016 miał wynieść 16 bilionów rubli i ta kwota pozostała do dziś. Jeśli miałoby dojść do obniżki wydatków z budżetu o dajmy na to 1-2 biliony rubli, to równałoby się to z poważnym ciosem dla różnych sfer, tak grup lobbystów, jak i społeczeństwa. Doszłoby do fali zwolnień i ograniczeń produkcji oraz zatrudnienia. Jednak nasze władze nie są gotowe na drastyczne rozwiązania, które rujnowałyby system zawartych umów.

Już wiosną Siluanow stwierdził, że konieczne są cięcia budżetowe, ale nie pozwolono mu tego dokonać. Jeśli przyjmiemy, że cena ropy w 2106 roku wyniesie 30-40 dolarów za baryłkę, to będzie oznaczać to dla rosyjskiej gospodarki, że bardzo szybko, może nawet do końca roku, zostanie wyczerpany Fundusz Rezerwowy.  Koniecznym stanie się – i to jeszcze przed terminem wyborów prezydenckich – drastyczne ograniczenie wydatków z budżetu.

Jednakże na stan gospodarki wywierać będą znaczny wpływ także inne czynniki. Po pierwsze i najważniejsze ustanie napływ tanich kredytów z zagranicy. Odbije się to na rublu wzmagając presję dewaluacyjną i zada cios sile nabywczej Rosjan. Z jednej strony, nie uzyskamy miliardów dolarów pożyczek od Zachodu, tak jak poprzednio, a z drugiej strony, będziemy mieć rubel, który się załamał i krach przychodów społeczeństwa. To są zjawiska najgroźniejsze. A cena ropy będzie bardziej kwestią wpływu na perspektywę polityczną.

– Proszę o podanie prognozy cen ropy na najbliższą przyszłość. Czy istnieje możliwość zwyżki?

– Chciałbym tu zwrócić uwagę na wiercenia na głębokim szelfie. Moim zdaniem ich rozwój doprowadzi koniec końców do zwyżki cen ropy. Dziś z szelfu uzyskuje się około 8-9 milionów ropy baryłek dziennie. Aby ją sprzedać z zyskiem należy uzyskać cenę 80 dolarów. Wiele z głębokowodnych odwiertów szelfu pracuje dziś na stratach, ponieważ ich cykl zwrotu inwestycji jest długi. Jednak nie zamka się ich jeszcze mimo długoterminowego kryzysu  niskich cen. Jakkolwiek bądź w dłuższej perspektywie koncerny liczą na zyski z tych odwiertów. Ale jeśli cena 40 dolarów utrzyma się przez następny rok, to kompanie wydobywcze będą zmuszone wycofywać się z projektów na szelfie i unieruchamiać platformy. Dotyczy to w praktyce całego wydobycia Brazylii i wydobycia w Zatoce Meksykańskiej.

Poza tym co powiedziałem, nie mam prognozy długoterminowej dla bieżących cen. Jednak duża część nadwyżek ropy będzie musiała zniknąć z rynku, gdyż producenci nie będą w stanie wytrzymać takich cen. Rok temu, „Bloomberg” i „Goldman Sachs” prognozowali liniowy wzrost cen, mówiąc, że dojdzie do załamania, a następnie, z końcem roku – wzrostu do $80. Ja wówczas twierdziłem, że będziemy mieć raczej do czynienia z rozhuśtaniem i nie wrócimy na ścieżkę długoterminowego trendu . Że ceny będą spadać, ponownie wzrastać, aby spaść ponownie. Najwyraźniej przed nami kilka lat takiego rozchwiania.

– Czy rosyjska gospodarka wytrzyma takie rozchwianie?

– Obecny kryzys gospodarczy w Rosji to kara za to, że władza postawiła na dominację państwa w  gospodarce i na wielkie przedsiębiorstwa państwowe, które wymagają środków od tegoż państwa. Ten strategiczny błąd popełniono dekadę temu. W jego wyniku stworzono gigantycznego „Behemota bez skrzydeł”. Sfera ta jest skrajnie zależna od środków z dotacji, zupełnie nieelastyczna, niezdolna do tworzenia zysków w trudniejszych i zmieniających się warunkach zewnętrznych. Sferze tej potrzebne jest ciągłe dofinansowanie z obojętnie jakich źródeł. Jak kiedyś powiedziała Margaret Thatcher: „Problem socjalizmu polega na tym, że w pewnej chwili kończą się wam cudze pieniądze”. Co prawda nasz ustrój to nie socjalizm, ale problem mamy właśnie ten.

Autor: Ewgenij Andrejew

ROZMOWA

Nowaya Gazieta publikuje wywiad, w którym Władimir Miłow mówi o naftowym przekleństwie ciążącym na rosyjskim budżecie, wpływie wydobycia węglowodorów na dochody obywateli i huśtawce gospodarki rosyjskiej.

Decyzja uczestników OPEC o tym, żeby nie obniżać (a należałoby raczej powiedzieć podwyższać) kwoty wydobycia czarnego złota skutkuje dalszym spadkiem cen ropy. Jej podaż na światowym rynku znacząco przewyższa popyt, a Międzynarodowa Agencja Energetyczna uważa, że sytuacja ta nie zmieni się przez najbliższe dwa lata. Rodzi się stąd pytanie czy ceny za baryłkę będą nieuchronnie dalej spadać i jak odbije się to na rosyjskiej gospodarce, cierpiącej boleśnie przez nadmierne uzależnienie od sprzedaży surowców. O tych kwestiach rozmawialiśmy z Władimirem Miłowem, byłym zastępcą ministra  energetyki Federacji Rosyjskiej.

– Jak należało się spodziewać w wyniku decyzji OPEC, aby nie obniżać wydobycia, ceny ruszyły w dół. Co strony-eksporterzy zrzeszeni w OPEC chcieli przez to osiągnąć?

– Zacząć należy od sytuacji w łonie OPEC. Na dziś dwie trzecie wydobycia pochodzi właściwie od trzech głównych producentów, Arabii Saudyjskiej, Iraku oraz Iranu. Kraje te nie wykazują one żadnego zaufania wobec siebie, ani nie są skłonne aby uzgodnić wspólną linię postępowania co do utrzymania, zmniejszenia czy też zwiększenia wydobycia. Takie zachowanie cechuje konkurentów. Uwagę poświęcić należy w pierwszy rzędzie Irakowi, który po zaprzestaniu okupacji przez USA zmienił zasadniczo swoje zachowanie w OPEC. Otworzył się na zagranicznych inwestorów, którzy prześcigają się w powiększaniu  wydobycia. W Iraku wydobywa się około 4,2 mln baryłek ropy na dobę i poziom ten bije dotychczasowe rekordy. W Bagdadzie brak jest mechanizmów, które powstrzymywałyby wzrost wydobycia skoro koncesje na pola naftowe udzielono licznym inwestorom z zagranicy, wśród których jest też „Lukoil” i „Gazprom Oil”

Oprócz tego mamy Iran, który niecierpliwie czeka ostatecznego zdjęcia sankcji gospodarczych. Gdy to nastąpi Iran będzie mógł rzucić na rynek światowy znaczne dodatkowe ilości ropy. Widać stąd, że Irak i Iran, producenci zajmujący pierwsze i trzecie miejsce na liście wydobycia OPEC nie zamierzają w żadnym wypadku zmniejszać wydobycia. Negocjowanie z tymi krajami nie ma perspektyw.

– Ale przecież także Rosja uporczywie winduje swoje wydobycie mimo niskich cen za baryłkę. Czy to jest rozsądna taktyka?

– Nasza sytuacja przypomina sytuację Iranu. Tak jak w Iranie brak jest u nas jednego centralnego gracza, który dominowałby nad resztą. Jeszcze 15 lat temu, gdy pracowałem w Ministerstwie Energetyki, rząd prowadził rozmowy z OPEC dla uzgodnienia poczynań. I proszę zgadnąć, kto stale był kategorycznie przeciw zmniejszaniu wydobycia? Otóż rosyjskie kompanie wydobywcze. Myśmy argumentowali: „Jeśli dogadamy się z OPEC i obniżymy wydobycie, to ceny ropy wzrosną. To będzie z korzyścią dla gospodarki”. Na to oni opowiadali: „Ludzie, my nie mamy na to wpływu. My tak jak dotąd wydobywaliśmy ropę, tak nadal będziemy wydobywać. A ceny światowe zmieniają się jak pogoda, niezależnie od czegokolwiek. Więc jeśli zmniejszymy produkcję, to tylko stracimy dochody”. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło.

Trzeba wiedzieć, że w Rosji mamy system progresywnych stawek podatkowych od eksportu ropy naftowej, w wyniku czego do naszych producentów przy cenie 50 dolarów za baryłkę nie docierają żadne negatywne bodźce. Spójrzmy na raport „Rosnieftu”. Ich koszt wydobycia z odwiertu to 3 dolary za baryłkę. Zasadnicze obciążenia kosztami pojawiają się dopiero na etapie przesyłu. Tak więc nawet cena 30 dolarów za baryłkę jest dla tych kompanii do zniesienia. Nie stanowi ona sama w sobie dostatecznego bodźca, aby one okrajały projekty czy ograniczały wydobycie. Natomiast wszelkie konsekwencje kryzysu cen ropy ponosić będzie rosyjski budżet.

– Czy to znaczy, że mimo niskich cen czarnego złota rosyjski przemysł naftowy czuje się dobrze?

– Ogólnie rzecz biorąc sytuacja w wydobyciu ropy w Rosji jest niejednoznaczna. Skromny jego wzrost zawdzięcza się niewielkiej liczbie indywidualnych większych projektów, a także wysiłkom pomniejszych graczy chcących dorównać pod względem produktywności dużym kompaniom. Dla przykładu „Basznieft” wymienił swoją kadrę kierowniczą, a ta ostatnio  wprowadziła te zmiany ku intensyfikacji wydobycia, jakie wiodący gracze wprowadzali 10-15 lat temu. W wyniku tego roczny wzrost wydobycia w „Basznieft”  sięga 10-12%. Jeśli porównamy do tego „Rosnieft” i „Łukoil”, to kompanie te od dawna  wykazują wskaźniki ujemne, ich spadki produkcji kształtują się na poziomie 1 do 1,5% rok do roku. Wśród poważnych firm znajdują się też takie jak „Juganskneftegaz” czy „Samotłorneftegaz”, których spadek produkcji dochodzi aż do 3 – 5%. Dlatego w sumie rosyjskie  wydobycie upada.

Być może po raz pierwszy zdarzyło się, że minister finansów Siluanow przyznał kilka dni temu, że możliwy jest spadek cen ropy do poziomu 30 dolarów za baryłkę. Czym taki scenariusz nam grozi i jak rosyjska gospodarka jest na to przygotowana?

Powtórzę, że głównym poszkodowanym będzie nasz budżet. Nasz system finansowy został tak ustawiony, że niesamowicie wysokie przychody ze sprzedaży ropy są absorbowane przez budżet i redystrybuowane przez rząd. Przez to skutki kryzysu cen ropy grożą najbardziej tym sferom życia gospodarczego, do których adresowana jest redystrybucja środków z renty naftowej. Aby temu przeciwdziałać najprawdopodobniej samo najwyższe kierownictwo podjęło polityczną decyzję w związku z budżetem, aby nie obniżać kwoty ogólnej wydatków budżetowych.  Jak planowano rok temu, budżet roku 2016 miał wynieść 16 bilionów rubli i ta kwota pozostała do dziś. Jeśli miałoby dojść do obniżki wydatków z budżetu o dajmy na to 1-2 biliony rubli, to równałoby się to z poważnym ciosem dla różnych sfer, tak grup lobbystów, jak i społeczeństwa. Doszłoby do fali zwolnień i ograniczeń produkcji oraz zatrudnienia. Jednak nasze władze nie są gotowe na drastyczne rozwiązania, które rujnowałyby system zawartych umów.

Już wiosną Siluanow stwierdził, że konieczne są cięcia budżetowe, ale nie pozwolono mu tego dokonać. Jeśli przyjmiemy, że cena ropy w 2106 roku wyniesie 30-40 dolarów za baryłkę, to będzie oznaczać to dla rosyjskiej gospodarki, że bardzo szybko, może nawet do końca roku, zostanie wyczerpany Fundusz Rezerwowy.  Koniecznym stanie się – i to jeszcze przed terminem wyborów prezydenckich – drastyczne ograniczenie wydatków z budżetu.

Jednakże na stan gospodarki wywierać będą znaczny wpływ także inne czynniki. Po pierwsze i najważniejsze ustanie napływ tanich kredytów z zagranicy. Odbije się to na rublu wzmagając presję dewaluacyjną i zada cios sile nabywczej Rosjan. Z jednej strony, nie uzyskamy miliardów dolarów pożyczek od Zachodu, tak jak poprzednio, a z drugiej strony, będziemy mieć rubel, który się załamał i krach przychodów społeczeństwa. To są zjawiska najgroźniejsze. A cena ropy będzie bardziej kwestią wpływu na perspektywę polityczną.

– Proszę o podanie prognozy cen ropy na najbliższą przyszłość. Czy istnieje możliwość zwyżki?

– Chciałbym tu zwrócić uwagę na wiercenia na głębokim szelfie. Moim zdaniem ich rozwój doprowadzi koniec końców do zwyżki cen ropy. Dziś z szelfu uzyskuje się około 8-9 milionów ropy baryłek dziennie. Aby ją sprzedać z zyskiem należy uzyskać cenę 80 dolarów. Wiele z głębokowodnych odwiertów szelfu pracuje dziś na stratach, ponieważ ich cykl zwrotu inwestycji jest długi. Jednak nie zamka się ich jeszcze mimo długoterminowego kryzysu  niskich cen. Jakkolwiek bądź w dłuższej perspektywie koncerny liczą na zyski z tych odwiertów. Ale jeśli cena 40 dolarów utrzyma się przez następny rok, to kompanie wydobywcze będą zmuszone wycofywać się z projektów na szelfie i unieruchamiać platformy. Dotyczy to w praktyce całego wydobycia Brazylii i wydobycia w Zatoce Meksykańskiej.

Poza tym co powiedziałem, nie mam prognozy długoterminowej dla bieżących cen. Jednak duża część nadwyżek ropy będzie musiała zniknąć z rynku, gdyż producenci nie będą w stanie wytrzymać takich cen. Rok temu, „Bloomberg” i „Goldman Sachs” prognozowali liniowy wzrost cen, mówiąc, że dojdzie do załamania, a następnie, z końcem roku – wzrostu do $80. Ja wówczas twierdziłem, że będziemy mieć raczej do czynienia z rozhuśtaniem i nie wrócimy na ścieżkę długoterminowego trendu . Że ceny będą spadać, ponownie wzrastać, aby spaść ponownie. Najwyraźniej przed nami kilka lat takiego rozchwiania.

– Czy rosyjska gospodarka wytrzyma takie rozchwianie?

– Obecny kryzys gospodarczy w Rosji to kara za to, że władza postawiła na dominację państwa w  gospodarce i na wielkie przedsiębiorstwa państwowe, które wymagają środków od tegoż państwa. Ten strategiczny błąd popełniono dekadę temu. W jego wyniku stworzono gigantycznego „Behemota bez skrzydeł”. Sfera ta jest skrajnie zależna od środków z dotacji, zupełnie nieelastyczna, niezdolna do tworzenia zysków w trudniejszych i zmieniających się warunkach zewnętrznych. Sferze tej potrzebne jest ciągłe dofinansowanie z obojętnie jakich źródeł. Jak kiedyś powiedziała Margaret Thatcher: „Problem socjalizmu polega na tym, że w pewnej chwili kończą się wam cudze pieniądze”. Co prawda nasz ustrój to nie socjalizm, ale problem mamy właśnie ten.

Autor: Ewgenij Andrejew

Najnowsze artykuły