Biznes Alert: Czy uważa Pan, że rozwój sektora gazu łupkowego w Polsce dostaje obecnie zadyszki?
Paweł Musiałek (Klub Jagieloński/CAEWSE): Na pewno tempo poszukiwań gazu łupkowego jest niesatysfakcjonujące biorąc pod uwagę ilość wydanych koncesji. Obecna liczba wykonanych odwiertów – niewiele ponad 40 – nie daje podstaw do realnej oceny czy mamy gazu łupkowego w wystarczającej ilości, aby go z zyskiem wydobywać. Przypomnę, że aby oszacować w miarę precyzyjnie wielkość złóż gazu trzeba wykonać co najmniej kilkaset odwiertów. Mamy dzisiaj do czynienia z dużym zamieszaniem w kwestiach regulacji. Procedowane są dwie ustawy – nowelizacja prawa geologicznego górniczego i ustawa o specjalnym podatku węglowodorowym. Nie ma co ukrywać, że branża czeka na efekty prac legislacyjnych. Część zapisów jest moim zdaniem korzystna. Część budzi kontrowersje. Ważniejsze jest to, że proces trwa i istnieje niepewność, więc firmy nie forsują tempa w poszukiwaniach. Niestety przyznane koncesje nie wymuszają na firmach realizacji prac w określonym harmonogramie i dlatego mamy do czynienia z „wyścigiem żółwi”. Dlatego głównym motorem są przede wszystkim polskie spółki – PGNiG oraz Orlen Upstream, którym tempo poszukiwań narzucił nadzorca, czyli były już Minister Skarbu Państwa Mikołaj Budzanowski. Zobaczymy czy nowy minister Karpiński będzie tak energicznie wspierać poszukiwania gazu łupkowego.
A jak zmiany w PGNiG wpłyną na sytuację polskich łupków?
Jeśli chodzi o PGNiG to wiemy, że odeszła pani prezes Grażyna Piotrowska-Oliwa i wiceprezes Radosław Dudziński. Dopiero w maju albo w czerwcu odbędzie się zjazd akcjonariuszy, które wybierze nowego prezesa, więc trudno powiedzieć kto zostanie wybrany prezesem, a co dopiero jaką politykę będzie prowadzić. Nie spodziewam się rewolucji. Gaz łupkowy ma priorytet w strategii firmy na najbliższe lata i tak pewnie pozostanie, ponieważ spółka zainwestowała już spore środki w poszukiwania i nieracjonalne byłoby wycofanie w połowie wyścigu.
PGNiG informowało już o planach sprzedaży części akcji koncesji łupkowych w celu pozyskania dodatkowego kapitału, czy to dobry ruch?
Jest to jak najbardziej uzasadnione. PGNiG nie musi mieć stu procent udziałów, ważne by zachował kontrolę nad koncesjami, a tym samym, aby miało ją państwo polskie. Wystarczy pakiet kontrolny, aby zachować kontrolę korporacyjną. Racjonalne jest pozyskanie większej ilości koncesji z mniejszym udziałem, szczególnie, że jako pionier poszukiwań wie w jakich części Polski jest najlepszy potencjał, a a gdzie słaby i odpowiednio dopasować do tego politykę koncesyjną.
Jak to odnieść do zamieszania w sprawie Akronu?
Sektor chemii to zupełnie inna bajka. Powinniśmy patrzeć na sektor łupkowy biznesowo i nie bać się, że jakaś firma dzięki koncesjom będzie w stanie zaszkodzić interesom Polski. W wyścigu łupkowym uczestniczy w Polsce kilkanaście dużych koncernów, więc że nawet jeśli Gazprom chciałby przejąć jakieś koncesje, aby utrudnić poszukiwania to w nie ma takiej możliwości, żeby wpłynął negatywnie na proces. Inna sytuacja pojawiłaby się gdyby chciał przejąć PGNiG albo Gaz-System. Oczywiście trudno to sobie wyobrazić, aby to się udało ponieważ to strategiczne spółki skarbu państwa i pewnie żaden rząd nie odda kontroli nad nimi, niezależnie od kraju pochodzenia nabywcy.