icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Perzyński: Nadal uważam, że hulajnogi elektryczne są najgorsze (FELIETON)

Dwa tygodnie temu postawiłem tezę, że hulajnogi elektryczne są najgorsze, za co zostałem publicznie zbesztany – kochani czytelnicy nazwali mnie „żałosnym” „pseudodziennikarzem”, jeden z nich nabijał się nawet z mojego wyglądu. Mój psychoanalityk-amator (w postaci redaktora Jakóbika) zalecił mi nie zważać na oporną publikę i dalej niezłomnie pisać prawdę o hulajnogach elektrycznych, co niniejszym czynię – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Jaki kraj, taka Greta

Greta Thunberg stała się bohaterką tysięcy wyśmiewających ją memów na religijnie denialistycznych prawicowych fanpage’ach nie dlatego, że się myliła, tylko dlatego, że powiedziała coś, co sprawiło, że wielu ludzi poczuło się niekomfortowo. Z całym szacunkiem i sympatią dla Grety, a także zachowując skalę jej popularności i moich wywodów, oraz powagi problemu globalnego ocieplenia i głupawych hulajnóg elektrycznych, mogę powiedzieć, że ją rozumiem, bo podobnie jak ja została skarcona, choć miała rację.

Hulajnogi elektryczne będą musiały ustępować pieszym

Mit pierwszy: frajda

Nie przeczę, że jazda na hulajnodze sprawia mnóstwo frajdy. Rozumiem czerpanie przyjemności ze swobody, prędkości i wiatru; to doznania łudząco podobne do tych przy skoku na bungee czy ze spadochronu, co chyba mimo wszystko jest mniej niebezpieczne od jazdy na hulajnogach elektrycznych. W życiu nie pomyślałbym o tym, by komukolwiek zabronić właśnie skakać na bungee czy ze spadochronu, chociaż sam bym tego nigdy nie zrobił i na szczęście nikt mnie do tego nie zmusza, a zatem problem ten mnie nie dotyczy. Zupełnie inaczej jest jednak z hulajnogami elektrycznymi, przez które notorycznie w szpitalach (czy w skrajnych przypadkach – na cmentarzach) lądują wcale nie ich użytkownicy, tylko Bogu ducha winni piesi.

Mit drugi: odkorkowanie miasta

Otóż hulajnogi elektryczne nie są rozwiązaniem problemów miast, tylko ich przyczyną. Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że podobnie jak twierdzenie, że e-papierosy są mniej szkodliwe od tradycyjnych, czy że kolejne płyty Taco Hemingwaya są coraz lepsze, nieprawdą jest, że hulajnogi elektryczne pomagają odkorkować miasta. I jak w filmach kosmici regularnie zrównują z ziemią Nowy Jork, tak w prawdziwym świecie Warszawę dotknęła plaga hulajnóg, a korki jak były, tak są. Sęk w tym, że użytkownicy hulajnóg wybierają je nie zamiast samochodu, tylko zamiast krótkiej podróży komunikacją miejską albo spaceru. Dlatego uparcie stoję na stanowisku, że hulajnogi schlebiają ludzkiemu lenistwu.

Hulajnogi elektryczne pojadą wolniej

Mit trzeci: hulajnoga to przedmiot, problemem są ludzie

To tani chwyt erystyczny powielany przez producentów i dystrybutorów hulajnóg elektrycznych. Używa się go w dyskusji nie po to, by dążyć do prawdy wedle świętych zasad greckiej filozofii, tylko żeby zamknąć usta krytykom i dalej bez zbędnych przeszkód i wyrzutów sumienia sprzedawać konsumentom swoją usługę. Tymczasem takim samym argumentem i w takim samym celu posługiwały się na przykład ruchy radykalnie lewicowe („socjalizm nie jest zły – to ludzie nie umieli go wdrożyć”) czy prawicowe („sama broń nie zabija, bo to człowiek pociąga za spust”). Takie argumenty byłyby wspaniałe, gdyby tylko były prawdziwe; ludzie zawsze będą jeździć parami na jednej hulajnodze i/lub korzystać z nich pod wpływem alkoholu czy innych używek, choć trudno o prostszy przepis na wybicie sobie zębów. I o ile odejście od socjalizmu czy wprowadzenie zakazu posiadania broni każdemu wyszło na dobre, o tyle nie ma przesłanek by twierdzić, że inaczej byłoby z hulajnogami elektrycznymi.

Mit czwarty, największy: ekologia

Nigdy nie ukrywałem, że jestem przeciwnikiem hulajnóg elektrycznych, a felieton jest formą, w której na szczęście nie muszę udawać bezstronnego. Jednakże słowo „przeciwnik” jest za mocne – mogę to porównać do mojego stosunku do Mariana Kowalskiego – fundamentalnie się z nim nie zgadzam, ale żeby nazwać się jego przeciwnikiem, musiałbym traktować go poważnie. W gruncie rzeczy moda na hulajnogi elektryczne mnie bawi i mógłbym opowiadać o nich całą noc (nieco współczując słuchaczom) czy napisać o nich prześmiewczy elaborat (współczując czytelnikom). Jest jednak poważna kwestia, której trzeba się bliżej przyjrzeć, a mianowicie ich wpływ na środowisko.

Perzyński: Hulajnoga, prawa nie ma. Sensu też?

Czytelnikom BiznesAlert.pl nie trzeba tłumaczyć, że w Polsce transport elektryczny jest nie do końca ekologiczny – z prostego powodu, że de facto ropę zastępujemy wtedy węglem. Jednak nie to jest największym problemem hulajnóg, tylko ich utylizacja. Wypożyczane hulajnogi są miernej jakości, co z punktu widzenia firm jest zrozumiałe, bo zagracanie chodników drogim sprzętem nie ma finansowego sensu. Skutkuje to tym, że mają one śmiesznie krótką żywotność, sięgającą ledwie kilku miesięcy. Oczywiście firmy zarzekają się, że części starych hulajnóg są wykorzystywane do wymiany w tych pojazdach, które jeszcze można naprawić, ale innego zdania są pracownicy warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich cytowani przez Dziennik Gazetę Prawną. ZDM przechowuje setki porzuconych hulajnóg elektrycznych, a firmom nie opłaca się ich odbierać, bo ich wartość jest mniej więcej taka jak wysokość kary administracyjnej, którą trzeba zapłacić za ich przechowywanie. Po jakimś czasie rdzewiejące, rozklekotane hulajnogi stają się własnością miasta, które musi je zutylizować na własny koszt. Ten zaś wynosi kilkadziesiąt złotych od jednej hulajnogi, a same baterie litowo-jonowe muszą zostać odesłane do specjalnej firmy zajmującej się utylizacją. Proste?

Zatem apelując o zdrowy rozsądek, zwrócę się do Ciebie, drogi użytkowniku hulajnogi elektrycznej: bracie, nie podążaj tą drogą. Jeśli chcesz zrobić coś dla środowiska, idź pieszo. Jeśli się spieszysz – wstań wcześniej. Dobrego biznesmena poznasz po tym, że zawsze ma czas. Naucz się nim zarządzać, bo masz jedno życie. Po co je ryzykować jeżdżąc na hulajnodze elektrycznej?

Kolejne państwa Europy walczą z hulajnogami elektrycznymi

Dwa tygodnie temu postawiłem tezę, że hulajnogi elektryczne są najgorsze, za co zostałem publicznie zbesztany – kochani czytelnicy nazwali mnie „żałosnym” „pseudodziennikarzem”, jeden z nich nabijał się nawet z mojego wyglądu. Mój psychoanalityk-amator (w postaci redaktora Jakóbika) zalecił mi nie zważać na oporną publikę i dalej niezłomnie pisać prawdę o hulajnogach elektrycznych, co niniejszym czynię – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Jaki kraj, taka Greta

Greta Thunberg stała się bohaterką tysięcy wyśmiewających ją memów na religijnie denialistycznych prawicowych fanpage’ach nie dlatego, że się myliła, tylko dlatego, że powiedziała coś, co sprawiło, że wielu ludzi poczuło się niekomfortowo. Z całym szacunkiem i sympatią dla Grety, a także zachowując skalę jej popularności i moich wywodów, oraz powagi problemu globalnego ocieplenia i głupawych hulajnóg elektrycznych, mogę powiedzieć, że ją rozumiem, bo podobnie jak ja została skarcona, choć miała rację.

Hulajnogi elektryczne będą musiały ustępować pieszym

Mit pierwszy: frajda

Nie przeczę, że jazda na hulajnodze sprawia mnóstwo frajdy. Rozumiem czerpanie przyjemności ze swobody, prędkości i wiatru; to doznania łudząco podobne do tych przy skoku na bungee czy ze spadochronu, co chyba mimo wszystko jest mniej niebezpieczne od jazdy na hulajnogach elektrycznych. W życiu nie pomyślałbym o tym, by komukolwiek zabronić właśnie skakać na bungee czy ze spadochronu, chociaż sam bym tego nigdy nie zrobił i na szczęście nikt mnie do tego nie zmusza, a zatem problem ten mnie nie dotyczy. Zupełnie inaczej jest jednak z hulajnogami elektrycznymi, przez które notorycznie w szpitalach (czy w skrajnych przypadkach – na cmentarzach) lądują wcale nie ich użytkownicy, tylko Bogu ducha winni piesi.

Mit drugi: odkorkowanie miasta

Otóż hulajnogi elektryczne nie są rozwiązaniem problemów miast, tylko ich przyczyną. Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że podobnie jak twierdzenie, że e-papierosy są mniej szkodliwe od tradycyjnych, czy że kolejne płyty Taco Hemingwaya są coraz lepsze, nieprawdą jest, że hulajnogi elektryczne pomagają odkorkować miasta. I jak w filmach kosmici regularnie zrównują z ziemią Nowy Jork, tak w prawdziwym świecie Warszawę dotknęła plaga hulajnóg, a korki jak były, tak są. Sęk w tym, że użytkownicy hulajnóg wybierają je nie zamiast samochodu, tylko zamiast krótkiej podróży komunikacją miejską albo spaceru. Dlatego uparcie stoję na stanowisku, że hulajnogi schlebiają ludzkiemu lenistwu.

Hulajnogi elektryczne pojadą wolniej

Mit trzeci: hulajnoga to przedmiot, problemem są ludzie

To tani chwyt erystyczny powielany przez producentów i dystrybutorów hulajnóg elektrycznych. Używa się go w dyskusji nie po to, by dążyć do prawdy wedle świętych zasad greckiej filozofii, tylko żeby zamknąć usta krytykom i dalej bez zbędnych przeszkód i wyrzutów sumienia sprzedawać konsumentom swoją usługę. Tymczasem takim samym argumentem i w takim samym celu posługiwały się na przykład ruchy radykalnie lewicowe („socjalizm nie jest zły – to ludzie nie umieli go wdrożyć”) czy prawicowe („sama broń nie zabija, bo to człowiek pociąga za spust”). Takie argumenty byłyby wspaniałe, gdyby tylko były prawdziwe; ludzie zawsze będą jeździć parami na jednej hulajnodze i/lub korzystać z nich pod wpływem alkoholu czy innych używek, choć trudno o prostszy przepis na wybicie sobie zębów. I o ile odejście od socjalizmu czy wprowadzenie zakazu posiadania broni każdemu wyszło na dobre, o tyle nie ma przesłanek by twierdzić, że inaczej byłoby z hulajnogami elektrycznymi.

Mit czwarty, największy: ekologia

Nigdy nie ukrywałem, że jestem przeciwnikiem hulajnóg elektrycznych, a felieton jest formą, w której na szczęście nie muszę udawać bezstronnego. Jednakże słowo „przeciwnik” jest za mocne – mogę to porównać do mojego stosunku do Mariana Kowalskiego – fundamentalnie się z nim nie zgadzam, ale żeby nazwać się jego przeciwnikiem, musiałbym traktować go poważnie. W gruncie rzeczy moda na hulajnogi elektryczne mnie bawi i mógłbym opowiadać o nich całą noc (nieco współczując słuchaczom) czy napisać o nich prześmiewczy elaborat (współczując czytelnikom). Jest jednak poważna kwestia, której trzeba się bliżej przyjrzeć, a mianowicie ich wpływ na środowisko.

Perzyński: Hulajnoga, prawa nie ma. Sensu też?

Czytelnikom BiznesAlert.pl nie trzeba tłumaczyć, że w Polsce transport elektryczny jest nie do końca ekologiczny – z prostego powodu, że de facto ropę zastępujemy wtedy węglem. Jednak nie to jest największym problemem hulajnóg, tylko ich utylizacja. Wypożyczane hulajnogi są miernej jakości, co z punktu widzenia firm jest zrozumiałe, bo zagracanie chodników drogim sprzętem nie ma finansowego sensu. Skutkuje to tym, że mają one śmiesznie krótką żywotność, sięgającą ledwie kilku miesięcy. Oczywiście firmy zarzekają się, że części starych hulajnóg są wykorzystywane do wymiany w tych pojazdach, które jeszcze można naprawić, ale innego zdania są pracownicy warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich cytowani przez Dziennik Gazetę Prawną. ZDM przechowuje setki porzuconych hulajnóg elektrycznych, a firmom nie opłaca się ich odbierać, bo ich wartość jest mniej więcej taka jak wysokość kary administracyjnej, którą trzeba zapłacić za ich przechowywanie. Po jakimś czasie rdzewiejące, rozklekotane hulajnogi stają się własnością miasta, które musi je zutylizować na własny koszt. Ten zaś wynosi kilkadziesiąt złotych od jednej hulajnogi, a same baterie litowo-jonowe muszą zostać odesłane do specjalnej firmy zajmującej się utylizacją. Proste?

Zatem apelując o zdrowy rozsądek, zwrócę się do Ciebie, drogi użytkowniku hulajnogi elektrycznej: bracie, nie podążaj tą drogą. Jeśli chcesz zrobić coś dla środowiska, idź pieszo. Jeśli się spieszysz – wstań wcześniej. Dobrego biznesmena poznasz po tym, że zawsze ma czas. Naucz się nim zarządzać, bo masz jedno życie. Po co je ryzykować jeżdżąc na hulajnodze elektrycznej?

Kolejne państwa Europy walczą z hulajnogami elektrycznymi

Najnowsze artykuły