Sam atom nie rozwiąże problemów Niemiec. Scholz szuka nowych rozwiązań

17 października 2022, 16:15 Alert

Od miesięcy niemiecka koalicja rządząca zmaga się ze sporem o rolę atomu w walce z kryzysem energetycznym. Wciąż nie ma ostatecznego planu, który odzwierciedlałby nowe realia. Rząd poczynił ogromne postępy w pozyskiwaniu gazu ze źródeł innych niż Rosja, a magazyny są prawie pełne. Mimo to przejście przez kryzys energetyczny będzie prawdopodobnie największym wyzwaniem kanclerza Olafa Scholza.

minister finansów Olaf Scholz (SPD). Fot.: Preiss/ MSC/Wikicommons
Olaf Scholz (SPD). Fot.: Preiss/MSC/Wikicommons

Niemcy myślą jak przetrwać kryzys energetyczny

Od miesięcy w szczególności FDP i Zieloni spierają się o dalszą pracę elektrowni jądrowych. Po spotkaniu we wtorek między kanclerzem Scholzem, ministrem finansów Christianem Lindnerem (FDP) i ministrem gospodarki Robertem Habeckiem (Zieloni). Lindner chce, aby funkcjonowanie ostatnich trzech elektrowni jądrowych zostało przedłużone do 2024 roku, ale opinia publiczna nie wie jeszcze, czego chce Scholz, który pośredniczy między Lindnerem a Habeckiem. Elektrownia jądrowa Emsland w Dolnej Saksonii ma zostać odłączona od sieci zgodnie z planem pod koniec 2022 roku i tylko Isar 2 i Neckarwestheim 2 będą mogły nadal wytwarzać energię elektryczną do połowy kwietnia 2023 roku. Jednak ze względu na pozostałą ilość paliwa będą mogły to robić tylko w ograniczonym zakresie. Jeśli zimą wystąpią poważne problemy, w tym przerwy w dostawach energii lub przerwy w produkcji, FDP może wskazać, że jest to wina Zielonych, nawet jeśli nie wynika to z i tak już dość niewielkiego udziału energetyki jądrowej w niemieckim miksie. Polityczka FDP Linda Teuteberg zaapelowała natomiast o działania kanclerza nie tylko w kwestii atomu. – Wykorzystanie wszystkich dostępnych mocy wytwórczych energii w tym kryzysie jest kwestią zdrowego rozsądku i odpowiedzialności – argumentowała.

Warto przypomnieć, że udział przemysłu w produkcie narodowym brutto w Niemczech wynosi około 20 procent, i jest on dwukrotnie wyższy niż we Francji. – Jeżeli spojrzymy wstecz za około dziesięć lat, możemy uznać obecny czas za punkt wyjścia do przyspieszonej dezindustrializacji w Niemczech – piszą ekonomiści z Deutsche Bank. Kręgosłupem gospodarki są przemysł samochodowy i maszynowy, stalowy, chemiczny i elektryczny. Mając na uwadze cel neutralności klimatycznej do 2045 roku, Związek Przemysłu Niemieckiego (BDI) ustalił, że do 2030 roku potrzebne będą dodatkowe inwestycje w wysokości 860 mld euro. – W związku z inflacją i zwiększonymi kosztami energii suma ta prawdopodobnie będzie jeszcze wyższa – podkreśla BDI. Dylemat polega na tym, że technologie przyjazne dla klimatu wymagane dla celów klimatycznych do 2030 roku są w dużej mierze znane, ale nie są jeszcze ekonomiczne dla firm i konsumentów i/lub nie są jeszcze dostępne na skalę przemysłową. Ponadto istnieje zapotrzebowanie na większą liczbę specjalistów i inżynierów posiadających wiedzę w tej nowej dziedzinie.

Jednym z rozwiązań problemów niemieckiej transformacji energetycznej mógłby być wodór. Według agencji Reuters, eksperci szacują, że Niemcy muszą importować od 40 do 60 procent swojego zapotrzebowania na ten surowiec. W Arabii Saudyjskiej można go wytwarzać na dużych polach słonecznych na pustyni.  Ale potem musiałby być również przetransportowany i dostarczony do fabryk w Niemczech za pośrednictwem terminali i rurociągów. A ponieważ Berlin nie chce być tak zależny od nowych dostawców jak od Rosji, potrzebować będzie jak największej liczby producentów.

Tagesspiegel/Michał Perzyński