Niemieckie koncerny walczą o odszkodowania za przedwczesne odejście od atomu

16 listopada 2020, 09:00 Alert

Vattenfall i RWE nalegają na odszkodowanie w wysokości setek milionów euro za przedwczesne wyłączenie reaktorów jądrowych w Niemczech. Krytycy twierdzą, że to konsekwencja kursu niemieckiej polityki energetycznej. Jest to kolejny punkt zapalny w niemieckiej koalicji rządzącej.

Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay
Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay

Odszkodowania za odejście od atomu

Po katastrofie reaktora w Fukushimie w 2011 roku w ciągu kilku miesięcy rząd federalny zdecydował, że elektrownie atomowe w Niemczech muszą być odłączane od sieci szybciej niż wcześniej planowano. W ten sposób państwo interweniowało w prawa własności przedsiębiorstw. Sposób, w jaki przedsiębiorstwa powinny otrzymywać za to rekompensaty, jest nadal niedostatecznie uregulowany, co orzekł Federalny Trybunał Konstytucyjny, który domaga się nowych przepisów w tym obszarze. Z pierwotnych 17 elektrowni jądrowych tylko sześć nadal działa. Należą one do koncernów EnBW, Eon oraz RWE. Powinny one przejść w tryb offline najpóźniej do końca 2022 roku. Zamiast atomu Niemcy coraz częściej korzystają z energii odnawialnej, elektrowni gazowych oraz węglowych.

Vattenfall złożył skargę konstytucyjną w Karlsruhe. W 2011 roku szwedzka grupa ostatecznie musiała wyłączyć z sieci elektrownie jądrowe w Krümmel i Brunsbüttel. Jednak dostawca nadal był uprawniony do pewnych wolumenów energii elektrycznej, które mógł wytwarzać w Niemczech. Według własnych informacji Vattenfall może przekazać te prawa innym firmom jądrowym jedynie na bardzo niekorzystnych warunkach. Za utracone zyski firma oczekuje rekompensaty rzędu milionaów euro. Branża borykała się również z inwestycjami, które stały się bezcelowe wraz z wygaszaniem atomu.

Eon, który ma również udziały w elektrowni Krümmel, z zadowoleniem przyjmują fakt, że sędziowie konstytucyjni ponownie polecają rządowi federalnemu stworzenie jasnych i prawnie bezpiecznych regulacji dotyczących pozostałej ilości energii elektrycznej. RWE, z elektrownią jądrową w Mülheim-Kärlich, która została ostatecznie zamknięta w 2004 roku, również chce zbadać wyrok. – Według wstępnej oceny, nasza sytuacja prawna na pewno nie ulegnie pogorszeniu – mówi dyrektor finansowy Markus Krebber. Grupa oczekuje odszkodowania w wysokości kilkuset milionów euro.

Jak dotąd rząd powiedział, że wiarygodna jest kwota kilkuset milionów euro. Ale to nie powinno być znane do 2023 roku. W takim razie wiesz, ile obiecanych ilości energii elektrycznej korporacje naprawdę nie były w stanie wyprodukować. Rekompensata zależy również od cen energii elektrycznej i kosztów wytwarzania. Minister środowiska Svenja Schulze (SPD) mówi, że rząd federalny chce teraz dokładnie przeanalizować wyrok i „szybko wprowadzić przepisy”.

Były minister środowiska Jürgen Trittin (Zieloni) ostro skrytykował politykę kanclerz Angeli Merkel (CDU). – To kosztowna spuścizna po nieobliczalnej polityce nuklearnej Merkel – powiedział polityk. W 2000 roku jako minister środowiska negocjował on wstępny konsensus w sprawie odejścia od atomu z operatorami elektrowni jądrowych. Dopiero przedłużenie terminu, o którym zdecydowano w 2010 roku, dało korporacjom prawo do odszkodowania. Są też kłopoty w rządzącej koalicji. – Proszę przesłać fakturę z Vattenfall bezpośrednio na Klingelhöferstrasse 8 (adres siedziby CDU w Berlinie – red.) – napisał na Twitterze Lars Castellucci, członek Bundestagu z SPD. Die Linke z kolei podkreśla, że ​​społeczeństwo i tak płaci za odpady radioaktywne i końcowe składowanie. – Korporacje, które już zarobiły miliardy, dostają jeszcze więcej pieniędzy – argumentował lider partii Bernd Riexinger. Federacja na rzecz Środowiska i Ochrony Przyrody w Niemczech (BUND) oskarża koncerny atomowe o „chciwość zysku”.

Sueddeutsche Zeitung/Michał Perzyński

Perzyński: Czy zawsze warto słuchać protestujących? Przypadek atomu w Niemczech