Podczas gdy budowa spornego gazociągu Nord Stream 2 została wznowiona i może trwać do kwietnia, a zapowiadana reakcja amerykańska nie nadchodzi, Niemcy chcą skierować uwagę krytyków na polsko-duńsko-norweski projekt Baltic Pipe mający zmniejszyć zależność regionu od gazu z Rosji.
Duńska Agencja Morska poinformowała ósmego lutego, że budowa spornego gazociągu Nord Stream 2 na wodach Danii może trwać do końca kwietnia. Prace zostały wznowione na początku lutego. Do ułożenia zostało około 120 km na wodach duńskich i około 30 km na niemieckich przed wyprowadzeniem gazociągu na ląd w Lubminie, w Niemczech. Statki zaangażowane w budowę to Fortuna oraz Baltic Explrorer i Murman, a także pomniejsze jednostki dostawcze.
Wspomniana Fortuna trafiła na listę sankcji amerykańskich wobec Nord Stream 2. Waszyngton zapowiedział kolejne działania na rzecz blokady tego projektu ze względu na jego zastrzeżenia z punktu widzenia polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ale dotąd ich nie przedstawił. Rząd niemiecki utrzymuje poparcie dla Nord Stream 2, utrzymując, że jest niezbędny do transformacji energetycznej. Innego zdania są Zieloni krytykujący kolejny projekt na paliwa kopalne przekazujący środki reżimowi Władimira Putina.
Jednak w Niemczech widoczna jest także dyskusja na temat innego projektu gazociągu. Wydawnictwo Redaktionsnetzwerk Deutschland (RND) odpowiedzialne za publikację ponad dwudziestu tytułów prasowych opublikowało informację o polsko-duńsko-norweskim gazociągu Baltic Pipe, który „jest niewidoczny w tle dyskusji o Nord Stream 2”. RND przekonuje, że należy mu się przyjrzeć, bo jest to kolejne przedsięwzięcie promujące paliwa kopalne.
RND przekonuje, że Nord Stream 2 budzi zastrzeżenia różnego rodzaju, w tym środowiskowe, podnoszone przez niemieckich Zielonych. Twierdzi, że powinni z tego względu przyjrzeć się Baltic Pipe, który ma słać 10 mld m sześc. gazu rocznie od 2022 roku. Czytamy tam, że Baltic Pipe jest znacznie mniejszy od Nord Stream 2, ale nie oznacza to, że ma mniejszy wpływ na środowisko. – Nitka gazociągu musi zostać ułożona na lądzie i dnie Morza Północnego oraz Bałtyckiego, a tłocznia na wyspie w środku środowiska naturalnego. Z punktu widzenia oddziaływania prac układaniowych, średnica rury nie ma dużego znaczenia, bo szkody dla środowiska są takie same – przekonuje dr Wolfgang Peters.
Rozmówca RND przekonuje też, że Baltic Pipe „to nonsens z punktu widzenia ekonomicznego. Wielkim kosztem część gazu płynącego już do Niemiec zostanie fizycznie przekierowana, choć za kilka centów opłaty przesyłowej można go przetransportować do Polski przez Frankfurt nad Odrą, jeśli faktycznie ktoś chciałby zmniejszyć nieistniejącą zależność od Rosji”. Jego zdaniem to polskie plany budowy hubu gazowego w Europie Środkowo-Wschodniej tworzą podziały. – Jeśli coś dzieli Europę jak często można usłyszeć o Nord Stream 2, to polskie zachowanie – mówi Peters. Inny komentator przytoczony przez RND to Timm Kehler z Zukunft Gas, którego zdaniem Nord Stream 2 będzie dobrze zintegrowany z rynkiem gazu w Europie, a Baltic Pipe to „bardziej narodowy, polski projekt”. – Lepsza integracja rynku polskiego z europejskim byłaby mile widziana szczególnie, że Baltic Pipe jest częściowo finansowany ze środków podatnika europejskiego – mówi RND.
Niemieccy Zieloni zapytani przez RND o zdanie na temat Baltic Pipe także są krytyczni wbrew oficjalnym komentarzom prezentowanym na jego temat do tej pory. – Budowa gazociągów, terminali i elektrowni polegających tylko na gazie, jako paliwie kopalnym, tylko opóźnia przejście na energetykę odnawialną i rodzi niezwykłe ryzyko finansowe. Dodatkowa infrastruktura gazowa stoi na drodze ochrony środowiska – powiedziała Julia Verlinden, rzeczniczka do spraw polityki energetycznej Zielonych w Bundestagu. – To odnosi się także do Baltic Pipe – zakończyła.
Reuters/RND/Wojciech Jakóbik