Jakóbik: Nord Stream 2 może ruszyć po Baltic Pipe

16 listopada 2020, 07:30 Energetyka

– Spełnia się czarny sen budowniczych Nord Stream 2. Jeżeli kolejne przeszkody nie zablokują jego budowy, to mogą go opóźnić na tyle, że rozpocznie pracę po gazociągu Baltic Pipe z Norwegii do Polski – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Nord Stream 2 nie jest potrzebny do utrzymania dostaw gazu rosyjskiego do Europy. Grafika: OGTSU
Nord Stream 2 nie jest potrzebny do utrzymania dostaw gazu rosyjskiego do Europy. Grafika: OGTSU

Nord Stream 2 jeszcze później albo w ogóle

Rosyjskie media spekulowały o możliwości wznowienia budowy spornego gazociągu Nord Stream 2 od 15 listopada. Prace nie ruszyły, a USA szykują poszerzone sankcje, które mogą uniemożliwić ich zakończenie.

Statek mający posłużyć do ukończenia budowy o nazwie Akademik Czerski stoi nadal w porcie Mukran w Niemczech pomimo spekulacji portalu Neftegaz.ru o możliwym wznowieniu prac 15 listopada. W pobliżu znajdują się jednostki pomocnicze Umka i Artemis. Gazociąg Nord Stream 2 potrzebuje ułożenia jeszcze w sumie 160 km rur na wodach duńskich. Budowa nie jest wznawiana pomimo faktu, że otrzymała już wszystkie możliwe pozwolenia. Mogła ruszyć w każdej chwili jeszcze w wakacje, ale tak się nie stało. Czas się kończy, bo jesienią rozpoczynają się sztormy na Morzu Bałtyckim, które mogą uniemożliwić pracę aż do wiosny 2021 roku. Być może dlatego Gazprom zadeklarował w październiku, że ukończy Nord Stream 2 tak szybko, jak będzie to możliwe, nie odnosząc się do kolejnego, opóźnionego terminu podawanego wcześniej, czyli końca 2020 roku lub pierwszego kwartału 2021 roku. Opóźnienie może być jeszcze większe, a warto przypomnieć, że pierwotnie gazociąg miał być gotowy do pracy z końcem 2019 roku. Nie zmieni tego zwycięstwo Joe Bidena w wyborach prezydenckich w USA, o czym pisał Mariusz Marszałkowski.

Widmo poszerzenia sankcji USA wisi nad Nord Stream 2 niczym miecz Damoklesa i może być prawdziwą przyczyną bezczynności floty rosyjskiej pragnącej ukończyć sporny gazociąg.  W związku z podpisaniem w dniu 20 grudnia 2019 roku przez prezydenta USA Donalda Trumpa budżetu obronnego USA na 2020 rok, w którym m.in. przewidywana jest możliwość nałożenia sankcji na osoby zaangażowane w dostarczanie statków do budowy projektów Nord Stream 2 i Turkish Stream na głębokości 100 stóp lub więcej, układanie podmorskiego gazociągu Nord Stream 2 zostało zawieszone – można przeczytać w dokumencie operatora Nord Stream 2 AG należącego w stu procentach do Gazpromu. Również niemiecki partner finansowy tego projektu Uniper, który w przeszłości przyznał się, że bierze pod uwagę możliwość zamrożenia lub anulowania budowy Nord Stream 2, wypowiada się coraz ostrożniej. – Uważam, że gazociąg zostanie ukończony. Zostało tylko kilka kilometrów – powiedział Andreas Schierenbeck, prezes Unipera, cytowany przez Reutersa. On również nie podał terminu wznowienia i ukończenia budowy. Ten pozostaje nieznany. Sarah Pagung z German Council on Foreign Relations dobrze podsumowała potencjalny wpływ poszerzonych sankcji USA na Nord Stream 2. Uderzą w firmy ubezpieczające budowę i certyfikujące ten gazociąg do pracy. Warto rozejrzeć się za firmami, które mogłyby wykonać te czynności bez względu na widmo sankcji, bo najwięksi ubezpieczyciele branży morskiej odradzają zaangażowanie w Nord Stream 2.

Komentatorka BiznesAlert.pl Madalina Sisu Vicari z Uniwersytetu w Liege przypomina, że proces certyfikacji na rzecz spółki Nord Stream 2 AG był dotąd prowadzony przez norweską spółkę DNV GL, tę samą, która współpracuje z polskim projektem Baltic Pipe. Warto zaznaczyć na marginesie, że jest to to dowód na ograniczoną liczbę podmiotów europejskich działających na rynku projektów tego typu. Polacy – podobnie jak w przeszłości Rosjanie – korzystają także z pomocy firmy projektowej Ramboll i generalnego wykonawcy Saipem. Zdaniem Vicari sankcje USA mogą dodatkowo opóźnić Nord Stream 2 do drugiego lub trzeciego kwartału 2021 roku, „jeśli nie bardziej”. Potem gazociąg będzie musiał zostać dopuszczony do pracy, a zasady jego funkcjonowania będą musiały zostać zatwierdzone jako zgodne z przepisami unijnej dyrektywy gazowej przez Komisję Europejską. Bez jej zielonego światła nie będzie możliwa praca spornej magistrali. Ten proces może zająć kilka, kilkanaście miesięcy, potencjalnie opóźniając Nord Stream 2 nawet do 2022 roku. W ten sposób należy rozumieć wypowiedź przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, która chwali dyrektywę gazową jako europejską odpowiedź na Nord Stream 2 i krytykuje unilateralną politykę sankcji USA. Nawet jeżeli ten gazociąg powstanie pomimo sankcji amerykańskich, a jest to wątpliwe, dyrektywa gazowa może go dodatkowo opóźnić i zmniejszyć jego negatywny wpływ na rynek europejski. Z tego względu jest skutecznym narzędziem ograniczającym negatywne oddziaływanie polityczne i rynkowe Nord Stream 2.

Z opóźnionym Nord Stream 2 dobrze, bez niego jeszcze lepiej

Może się zatem okazać, że Nord Stream 2 rozpocznie pracę po gazociągu Baltic Pipe mającym połączyć Polskę, Danię i Norwegię do października 2022 roku. Gaz z Norwegii mógłby wówczas podbijać rynek szybciej i sięgać po niedoszłych klientów Nord Stream 2. Możliwy jest także scenariusz, w którym Nord Stream 2 nie powstaje w ogóle. Co wtedy? Zdaniem prezesa operatora gazociągów na Ukrainie OGTSU Sierhiya Makogona, Europa, Niemcy, Ukraina, a nawet Rosja, poradzą sobie lepiej bez niego. Sprzedaż gazu Gazpromu w latach 2020-2030 ma sięgnąć 200 mld m sześc. rocznie. Przepustowość istniejącej infrastruktury przesyłowej do Europy to 270 mld m sześc. rocznie. Oznacza to, że Nord Stream 2 nie jest potrzebny do zapewnienia bezpieczeństwa dostaw gazu rosyjskiego do Europy, ale do omijania Ukrainy w tym procesie. Porażka Nord Stream 2 zwiększyłaby rentowność systemu ukraińskiego, a więc także jego stabilność, a razem z nią bezpieczeństwo dostaw gazu na Stary Kontynent. Byłby to problem dla polityki zagranicznej Kremla, ale nie rynku gazu w Europie, który może nawet zyskać na takim rozstrzygnięciu.