Rzecznik Nord Stream 2 AG Jens Mueller oświadczył w poniedziałek 25 marca 2019 roku, że ma „przekonujące powody” aby twierdzić, że Dania wyda pozytywną zgodę na budowę magistrali Nord Stream 2 przez swoje wody Wyłącznej Strefy Ekonomicznej w ciągu 8 do 12 miesięcy od złożenia alternatywnego wniosku, w sierpniu 2018 roku, wobec pierwotnie zakładanego biegnącego przez duńskie wody terytorialne. W alternatywnej opcji, chodzi tu o trasę omijająca wyspę Bornholm od północnego-wschodu. Czy jednak faktycznie tak się stanie? – rozważa Mariusz Marszałkowski z College of Europe, współpracownik BiznesAlert.pl.
Od sierpnia 2018 roku, wysocy rangą urzędnicy tacy jak minister energii Federacji Rosyjskiej, czy szefowie europejskich korporacji zaangażowanych w finansowanie projektu Nord Stream 2 jak szef austriackiego OMV, czy niemieckiego Wintershall wielokrotnie wyrażali pewność, że duńska zgoda nastąpi „w najbliższym czasie”, „do końca roku” (2018 przyp. MM) czy do „połowy roku” (2019 przyp. MM). Wypowiedzi te idealnie wpisują się w strategie informacyjną, jaką
Oczywiście, może dojść do faktycznego udzielenia pozytywnej decyzji przez Danię do sierpnia bieżącego roku, czyli rok po formalnym wystosowaniu wniosku o wydanie zgody przez Nord Stream 2 AG, zgodnie z informacjami podanymi przez rzecznika Duńskiej Agencji Energii Ture Falbe-Hansen.
Jednak i ten scenariusz może okazać się bardziej odległy niż przewidywali pomysłodawcy Nord Stream 2. Zgodnie z informacjami BiznesAlert.pl z 27 marca, Duńska Agencja Energii zażądała od Nord Stream 2 AG nowego raportu oddziaływania na środowisko odnośnie trasy południowej, biegnącej przez wody terytorialne Danii dając jednocześnie do zrozumienia, że wydanie pozytywnej zgody wcale nie jest ani pewne, ani że nastąpi szybko. Nord Stream 2 AG ma czas do końca kwietnia na zlożenie odwołania od decyzji DAE. Taki ruch Duńczyków znacznie komplikuje swobodę działania Gazpromowi. Ciągle rozpatrywane są dwa warianty trasy (które konstruktorzy muszą brać pod uwagę przy planowanym układaniu rur) a nie jest wykluczone, że Duńczycy wymogą na operatorze złożenie kolejnego wniosku, wytyczającego trasę gazociągu po wyłącznej strefie ekonomicznej na południe od wyspy Bornholm, która przypadła Dani po umowie z Polską o zamknięciu sporu terytorialnego z listopada 2018 roku. To tworzy niepewność zarówno wśród firm zaangażowanych w projekt finansowo, jak i samego Gazpromu, którego stawia to w bardzo niezręcznej sytuacji.
Każdy miesiąc opóźnienia w wydaniu zgody przez Danie sprawia, że rośnie ryzyko opóźnienia całej inwestycji jednocześnie powodując wzrost kosztów. Główny konstruktor, Allseas może dostosowywać plan prac do warunków otaczających inwestycje, jednakże są to kosztowne modyfikacje wymuszające dodatkowe nakłady finansowe na cały projekt. Ma to związek z kwestiami logistycznymi, jak czarter jednostek wspierających budowę, zaangażowanie firm świadczących usługi transportowe, badawcze dna morskiego oraz wiele innych.
W budowie podmorskich rurociągów można wyodrębnić sześć faz konstrukcyjnych. Niektóre mogą przebiegać ze sobą równolegle, inne wymagają następowania po sobie.
- Faza badawcza potencjalnej trasy rurociągu. W tej fazie dochodzi do badania dna morskiego, katalogowanie zagrożeń, wybieranie preferowanych wariantów na poszczególnych odcinkach projektu
- Faza „pre lay” czyli prace przygotowawcze prowadzone bezpośrednio przed układaniem rurociągu. W ich zakres wchodzi instalacja specjalnych, betonowych materacy w miejscach krzyżowania się rurociągu z innymi podmorskimi instalacjami, zwałowanie materiału skalnego w miejscach o niestabilnym i nieregularnym dnie.
- Faza układania rurociągu. To crème de la crème całego projektu. W tej fazie pracują największe i najbardziej zaawansowane technologicznie jednostki morskie, dedykowane specjalnie do układania podmorskich rurociągó W tym momencie również pracują jednostki badawcze, które za pomocą zdalnie sterowanych pojazdów podwodnych monitorują poprawność i precyzje układania rurociągu.
- Faza „post lay” Moment ten następuje na odcinku, który został już położony. Polega on na stabilizacji rurociągu w miejscach niestabilnych. Stabilizacje wykonuje się albo zwałowaniem materiału skalnego nad dany odcinek tak, albo używając specjalistycznego podwodnego pługa, który wkopuje rurociąg na danym odcinku w dno morskie. Tego typu prace wykonuje się, gdy istnieje ryzyko uszkodzenia rurociągu w danym miejscu przez czynniki zewnętrzne (np. kotwice statków). W fazie tej też następuje łączenie ze sobą poszczególnych sekcji osobnych odcinków rurociągu. W przypadku Nord Stream 2 będzie ich prawdopodobnie 5 na każda nitkę.
- Faza odbioru wstępnego. Ten moment następuje gdy wszystkie odcinku rurociągu zostają połączone w jedna całość. Odbiór wstępny polega na przepuszczeniu przez rurociąg albo dużej ilości wody (tak zwana metoda mokra) albo sprężonego powietrza pod odpowiednim ciśnieniem (ok 30 bar) i tłoka kontrolnego(tak zwana metoda sucha). Działania te mają na celu sprawdzenie szczelności instalacji oraz jej wytrzymałości na procesy oddziaływujące na podmorski rurociąg. W przypadku Nord Stream 2 przewidywany jest odbiór metodą suchą.
- Faza odbioru. Finalny etap prac, kiedy w instalacje wtłaczany jest gaz. Pełne wypełnienie rurociągu gazem do celów eksploatacyjnych może potrwać tydzień.
Samo ułożenie rur na dnie Bałtyku nie oznacza zakończenia inwestycji. Nord Stream, który został zbudowany w 2011 roku, pokazuje idealnie złożoność całego procesu następującego po zakończeniu fazy układania rur. Nitka A została ułożona 4 maja 2011 roku (ostatni dzień prac fazy układania), zaś oficjalne uruchomienie inwestycji nastąpiło dopiero 8 listopada. Wcześniej poprzedzała go cała gama działań opisanych powyżej. Druga nitka Nord Stream mimo iż ułożona już w kwietniu 2012 roku oficjalnie zaczęła przesyłać gaz w październiku 2012 roku. Cały proces odbiorów i prac post układaniowych zajął więc około 6 miesięcy od daty położenia na dnie Bałtyku ostatniej z rur tworzącej całą magistrale transportową. Złudnym jest więc przekonanie, że koniec pracy przez Solitaire i Pioneering Spirit oznacza koniec inwestycji. Wręcz przeciwnie, wkroczy ona w fazę kluczową dla całego przedsięwzięcia. Kolejnym dezinformującym elementem w strategii komunikacyjnej projektu Nord Stream 2 jest powszechne powtarzanie, także niestety przez wielu ekspertów i agencji prasowych informacji o postępach w budowie projektu NS2 zgodnie z narracją narzuconą przez Nord Stream 2 AG oraz Gazprom.
Mowa tu o poniekąd rozdrabnianiu całej inwestycji na dwa mniejsze projekty nitki A (tej bardziej zaawansowanej) oraz nitki B (tej której budowa jeszcze w praktyce nie ruszyła). Zgodnie z harmonogramem projektu, całość inwestycji, a więc zarówno nitka A i nitka B powinny działać operacyjnie do końca bieżącego roku. O ile w przypadku nitki A wciąż są takie szanse, o tyle w przypadku drugiej, symetrycznej co do możliwości przesytu gazu, te szanse są już relatywnie niewielkie. Mimo to, często w prasie można przeczytać o „półmetku prac budowalnych przy NS2” To zakłamuje rzeczywistość i pozwala prowadzić grę informacyjną przeciwko tym, którzy projekt Nord Stream 2 krytykują.
Wracając jednak do słów rzecznika NS2 AG i innych czołowych stronników tego projektu o rychłej zgodzie Danii, o zakończeniu projektu w 2019 i semantyczną grą związaną z sukcesami inwestycji.
Ma to związek z co najmniej kilkoma czynnikami.
- Projekt NS2, którego finał budowy planowany jest na koniec 2019 otrzymał finansowanie od kilku dużych europejskich koncernów branży energetycznej. Wszystkie firmy finansujących projekt NS2 są notowane na giełdzie, a więc istotne są dla nich informacje płynące z projektów, które stanowią ich inwestycje, w tym Nord Stream 2 w którego budowę każdy z pięciu inwestorów włoży po około mld euro (w formie pożyczki dla Gazpromu). Dodatkowo, nieoddanie inwestycji zgodnie z planem spowoduje przesunięcie czasu, w którym projekt ten zacznie przynosić zyski dla Gazpromu, a w rzeczywistości zacznie zwracać poniesione nań nakłady. Może to w dłuższej perspektywie czasu mieć wpływ na wycenę wartości tych podmiotów gospodarczych na rynkach finansowych.
- Czyli elementy odbioru inwestycji przez społeczeństwa Europy zachodniej jako pozbawionej kontrowersji i problemów w jej realizacji. Pokazującej siłę Rosji, jako państwa mimo iż dotkniętego przez sankcje, która jest zdolna do realizacji takich gigaprojektów przy jednoczesnym wsparciu i poparciu „Zachodu”. Bije to również oczywiście w tak często głoszoną „solidarność” państw UE wobec siebie. Ma to oczywiście celowy wydźwięk mający na celu stosowanie starej i wciąż sprawnie działającej rzymskiej maksymy „divide et impera”.
- Projekt Nord Stream 2 ma fundamentalne znaczenie dla Rosji w negocjacjach tranzytowych z Ukrainą po wygaśnięciu dotychczasowej umowy w styczniu 2020 roku. Jasne jest, że głośne informowanie o problemach projektu, którego w zasadzie jednym z głównych celów jest wyeliminowanie tranzytu gazu przez Ukraine było by całkowicie sprzeczne z ideą negocjacji, które Rosjanie będą musieli prowadzić w sprawie utrzymania tranzytu przez Ukrainę. Nawet oddanie obu nitek gazociągu TurkStream nie pozwoli na przerwanie korzystania z ukraińskich sieci transportowych gazu. Kluczowe w tym miejscu jest zatem utwierdzanie Unii Europejskiej, jako pośrednika w negocjacjach, jak i samej Ukrainy, że tylko korzystna ukraińska oferta na tranzyt gazu, może zostać zaakceptowana przez Rosję.
Biorąc pod uwagę tylko wyżej wymienione czynniki, a jest ich oczywiście znacznie więcej, publiczne mówienie rzecznika NS 2AG Jensa Muellera, o problemach i potencjalnym opóźnieniu całego projektu skutkowałoby zapewne rychłą zmianą pełnionego przez niego stanowiska. Traktujmy więc wypowiedzi pana rzecznika jako skierowane wobec tych, którzy dobrze życzą temu projektowi. Tym drugim zalecam czekanie. Bo czas w tym momencie gra na niekorzyść pana rzecznika jak i całego projektu Nord Stream 2.
Jakóbik: Czy Nord Stream 2 zatrzyma się w Danii? Ujawniamy list prezesa