KOMENTARZ
Jarosław Wiśniewski
Analityk sektora energetycznego
Interpretowanie decyzji podejmowanych w Rosji coraz częściej przypomina wróżenie z fusów, bądź popularną na Zachodzie w czasie zimnej wojny kreminlologię. Tak też jest z próbą interpretacji wczorajszej informacji na temat podpisania umowy dotyczącej tzw. Nord Stream 2 (a właściwie wspólnego podmiotu, który rurociąg ten miałby zbudować, tj. New European Pipeline AG). Gazprom ma być największym udziałowcem tego nowego „tworu”, otrzymując 51% udziałów, E.ON, Shell, OMV, BASF/Wintershall otrzymać mają po 10%, ENGIE zaś 9%.
Przy braku większej ilości informacji jedna konkluzja wydaje się być oczywista – bez względu na to, czy rurociąg ten powstanie, czy też nie, samo podpisanie wspólnego dokumentu stanowi znaczące zwycięstwo propagandowe dla Gazpromu i, co za tym idzie, dla Rosji. Pokazuje bowiem, że w obliczu toczących się debat na temat unii energetycznej, oraz wspólnego stanowiska UE wobec Rosji, Moskwa nadal jest w stanie skutecznie rozgrywać państwa Europy Zachodniej przeciwko sobie, tym razem przy współudziale zachodnich koncernów energetycznych.
Obecnie najbardziej oczywistym komentarzem wydaje się być przekonanie, że rurociąg ten i tak nie powstanie. Bez względu na skuteczność strategii PR tym, czego potrzebują rurociągi, są przede wszystkim fundusze. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tej tezy może być niedawne niepowodzenie Gazpromu w próbie pozyskania chińskich funduszy na budowę rurociągu, który miałby dostarczać rosyjski gaz do Chin. Wydaje się być wątpliwe by, wobec nałożonych na Rosję sankcji, zachodnie banki zdecydowały się na udzielenie New European Pipeline AG niezbędnych kredytów.
Pewną wskazówką co do kontekstu, w którym podjęta została decyzja dotycząca podpisania umowy w sprawie Nord Stream 2 może być rezygnacja Władimira Jakunina z funkcji prezesa Kolei Rosyjskich. Kreml, na co zwrócili uwagę Brian Whitmore oraz Mark Galeotti na łamach Power Vertical radia Wolna Europa, może wprowadzać w życie strategię zmian w kluczowych rosyjskich spółkach, które były do tej pory znane z tego że, jak to ujęli, „nie są najlepiej zarządzane”. Nie miałoby to koniecznie oznaczać usuwania osób stojących na ich czele, lecz zapewnienie im „honorowego odejścia” (vide „awans” na senatora jaki otrzymał Władimir Jakunin). Wśród osób, które mogłyby podzielić jego los wymieniono m.in. Igora Seczina (Rosnieft), oraz właśnie Aleksieja Millera (Gazprom), którego notowania (wobec fiaska South Stream, oraz opóźnień na froncie eksportu gazu do Chin) miały zdecydowanie spaść.
Decyzja o podpisaniu umowy w sprawie Nord Stream 2 jest o tyle zastanawiająca, że jeszcze kilka dni temu rzecznik prasowy Kremla Dimitrij Pieskow zaprzeczał, jakoby takie porozumienie miało być zawarte. Pytanie, czy robił to gdyż chciał, by to Gazprom (czytaj Kreml) w pełni kontrolował czas publikacji i kształt wiadomości medialnej, czy też (co wydaje się być bardzo prawdopodobne) decyzja ta była „łabędzim śpiewem” Aleksieja Millera i podjęta została przez Gazprom przy minimalnym udziale Kremla tak, aby opóźnić jego „awans” na inne stanowisko.
Teorie te równie dobrze mogą być w niedługim czasie obalone. Wątpliwe jest bowiem, by komukolwiek udało się odgadnąć właściwe intencje Gazpromu i Kremla oraz ewentualnej gry toczonej pomiędzy nimi. Pewne jest jedno. Komunikat o New European Pipeline AG jest dużym sukcesem PR Rosji i po raz kolejny zmusza Unię Europejską do reakcji, zamiast aktywnego kreowania własnej polityki energetycznej.