Nord Stream – test europejskiej solidarności?

5 stycznia 2016, 08:15 Alert

(EurActiv.pl)

Gazociąg Nord Stream i jego odnogi - OPAL i NEL. Fot. Konsorcjum Nord Stream.

Rosyjski koncern gazowy Gazprom stara się rozbudować gazociąg Nord Stream o dwie nitki. Zwiększyłoby to rosyjskie możliwości przesyłu gazu na Zachód z pominięciem Europy Środkowej i Wschodniej, co rodzi obawy wśród tamtejszych państw.

Gazprom, rosyjski państwowy monopolista gazowy, planuje rozbudowę idącego z Rosji po dnie Bałtyku do Niemiec gazociągu Nord Stream o kolejne dwie nitki. Zapytana o rozbudowę Nord Stream (nazywanego także Gazociągiem Północnym) kanclerz Niemiec Angela Merkel stwierdziła, że jest to projekt komercyjny, a nie polityczny i jako taki powinien być traktowany.

Wstrzemięźliwa wypowiedź kanclerz nie zmienia faktu, że rząd niemiecki usilnie lobbuje za rozbudową Nord Streamu. Cytowany przez PAP niemiecki minister gospodarki i energetyki Sigmar Gabriel przekonuje, że projekt jest korzystny nie tylko dla Niemiec, ale także „dla innych krajów UE, w tym Francji”, a Unia Europejska powinna zaprzestać „pozorowanych bitew ideologicznych”.

Państwa UE podzielone

Ocena charakteru tego projektu dzieli państwa członkowskie. Niemcy i popierający je Austria i Holandia, przekonują, że projekt ma charakter stricte komercyjny, a celem zaangażowanych w niego podmiotów jest uzyskanie zysku, a nie angażowanie się w politykę. Przeciwnicy rozbudowy Gazociągu Północnego zaznaczają jednak, że Gazprom nie jest niezależnym przedsiębiorstwem (należy do państwa rosyjskiego), ale stanowi narządzie polityki zagranicznej Rosji, czemu wielokrotnie dawał wyraz.

Dla przywódców wschodnioeuropejskich cel rozbudowy Nord Stream pozostaje jasny. Według nich, Rosja dąży do ograniczenia roli Europy Środkowo-Wschodniej w tranzycie gazu do państw zachodnioeuropejskich, a przede wszystkim do wyłączenia z niego Ukrainy. Miałoby to pozwolić na prowadzenie przez nią agresywniejszej polityki zagranicznej oraz stosowanie groźby ograniczania dostaw gazu jako środka nacisku wobec państw regionu.

Niemcy są oskarżane przez przeciwników Nord Stream o przedkładanie własnych interesów nad bezpieczeństwo energetyczne i gospodarcze wschodnioeuropejskich członków UE. Ma to niszczyć jedność zacieśnionej w ostatnich latach unijnej polityki energetycznej.

Grupa Wyszehradzka

W ostatnich miesiącach do wyrażanego początkowo tylko przez Polskę sprzeciwu dołączyła reszta członków Grupy Wyszehradzkiej (V4): Czechy, Słowacja oraz Węgry. Nie byli oni przekonani przez zapewnienia Niemiec o możliwości tranzytu gazu z niemieckiej magistrali na wschód Europy, co miałoby zapewnić ciągłość dostaw w przypadku zaprzestania dostaw przez Rosję.

Według przywódców V4 Rosja wielokrotnie pokazywała, że może zmniejszyć przepływ gazu aby osiągnąć korzyści polityczne. Ponadto, członkowie V4 są nie tylko odbiorcami rosyjskiego gazu, ale zarabiają także na jego tranzycie na zachód Europy, więc decyzja o rozbudowie gazociągu ma także znaczenie komercyjne dla tych państw.

Słowackie zyski z tranzytu po uruchomieniu dwóch pierwszych nitek Gazociągu Północnego spadł o 40 proc. Słowacki premier Robert Fico nie krył złości na wieść o planach jego rozbudowy, nazywając je „zdradą, na której Słowacja i Ukraina stracą miliardy euro”.

Chociaż minister Gabriel zapewnia, że jednym z warunków realizacji projektu jest utrzymanie gazociągów tranzytowych przechodzących przez Ukrainę, wyegzekwowanie takiej deklaracji może być trudne. Rosja już zapowiedziała redukcji tranzytu gazu przez terytorium ukraińskie, a nawet jego całkowitego zakończenia, po wygaśnięciu umowy obowiązującej do 2019 umowy.

Pozbawienie Ukrainy roli głównego węzła tranzytowego osłabi jej znaczenie geopolityczne i narazi na ogromne straty finansowe. Jak podkreślają przywódcy V4, Unia Europejska przeznacza pieniądze na pomoc dla Kijowa, jednocześnie pozbawiając kraj jednego z podstawowych źródeł dochodu oraz osłabiając jego pozycję w konflikcie z Rosją, co doprowadzić może do obniżenia bezpieczeństwa całego regionu.

Wspólny głos Grupy Wyszehradzkiej

O ile obecnie Grupa Wyszehradzka zdaje się mówić jednym głosem, jej zgodność nie wynika sąsiedzkiej solidarności, ale tymczasowej zbieżności interesów. Czechy, choć zaniepokojone skutkami rozbudowy Nord Stream dla regionu, mając stałe połączenie z niemiecką siecią gazową, nie postrzegają projektu jako znacznego zagrożenia dla własnego bezpieczeństwa energetycznego. Wyrazem wstrzemięźliwej polityki czeskiego rządu i niechęci do otwartej krytyki Moskwy było nieprzyłączenie się do listu siedmiu premierów z państw Europy Środkowej i Wschodniej, adresowanego do komisarza ds. polityki klimatycznej i energetycznej Maroš Šefčovič.

Słowacja i Węgry za to przyłączyły się do krytyki Nord Stream dopiero wówczas, kiedy fiaskiem zakończyły się forsowane przez nie projekty budowy gazociągów biegnących z Rosji przez południe Europy, między innymi South Stream i Eastring, oba omijające Ukrainę.

„Nie ma żadnej różnicy pomiędzy tymi projektami [South Stream i rozbudową Nord Stream – przyp. aut.], to bardzo dobry przykład stosowania podwójnych standardów w Unii Europejskiej” – powiedział szef węgierskiego MSZ Péter Szijjártó, krytykując zablokowanie przez Brukselę South Stream, ale nie Nord Stream. Do krytyki wyrażonej przez Węgry przyłączyły się Włochy, których premier zażądał wyjaśnienia dlaczego niemożliwa była realizacja projektu South Stream, przy jednoczesnym nieblokowaniu przez Komisję Europejską budowy Nord Stream.

Sceptycyzm Brukseli

Przebieg grudniowego szczytu Rady Europejskiej pokazuje, że w Unii tworzy się silna opozycja przeciwko projektowi magistrali. Wcześniejsze zablokowanie budowy południowych gazociągów pozwoliło Polsce zyskać sojuszników w państwach zarzucających instytucjom unijnym stosowanie podwójnych standardów i uleganie naciskom rządu niemieckiego, który dla własnych korzyści gospodarczych ma według nich łamać prawo unijne.

Podsumowując przebieg szczytu Donald Tusk powiedział, że „rozbudowa Nord Stream nie pomoże w dywersyfikacji dostaw gazu do UE, ani nie zmniejszy naszej zależności energetycznej”. Według niego efekt będzie wręcz odwrotny – rozbudowany gazociąg doprowadzi do dominacji Gazpromu na rynku niemieckim.

Opinię przewodniczącego Rady Europejskiej zdaje się podzielać Komisja Europejska, która w ostatnich miesiącach poddała w wątpliwość zgodność projektu z Trzecim Pakietem Energetycznym (głównym dokumentem tworzącym unijną politykę energetyczną) i celami unijnej polityki energetycznej. Przedstawiciele Komisji odrzucają argumentację Niemiec, przekonujących, że zwiększenie przepustowości magistrali doprowadzi do zróżnicowania dróg dostaw gazu – według Šefčovič nie ma mowy o dywersyfikacji, kiedy w grę wchodzi zwiększenie uzależnienia od dostawcy posiadającego prawie 40-proc. udział w unijnym imporcie surowca.