Lato 2016 roku. Zachodnie sankcje przedłużone o kolejne pół roku, a dziura w budżecie federalnym coraz większa. Rząd bez pomysłu, planu antykryzysowego brak. Igor Sieczin przekonuje Władimira Putina, że wie, jak zapełnić państwową kasę – co najmniej do końca roku. To, co dzieje się w następnych miesiącach, jest już tylko konsekwencją układu szefa Rosnieftu z prezydentem.
Zakup Basznieftu, eliminacja Uljukajewa, „prywatyzacja” Rosnieftu – to wszystko nie cele same w sobie, a kolejne kroki w procesie umacniania pozycji Sieczina. Kluczowe okazują się jego wpływy na Łubiance. Spektakularne rajdy „opryczników”, jak nazywa się 35 funkcjonariuszy pewnej elitarnej komórki FSB, terroryzują elity, a Rosnieft’ bierze kolejne łupy.
Ominęła go kadrowa miotła Putina, który buduje nową, młodszą drużynę przed kolejną kadencją. Nie powaliły sankcje i intrygi wrogów w Moskwie. Na boczny tor poszli Władimir Jakunin, Wiktor Iwanow, Jewgienij Murow, Siergiej Iwanow czy Andriej Bieljaninow. On zaś w fazę bezpośrednio poprzedzającą kampanię prezydencką, w warunkach rosyjskiej „demokracji” najważniejszą, wkracza jako numer 2 w państwie. Już raz tak o nim mówiono, w czasie drugiej kadencji Putina. Ale to dziś ta pozycja jest naprawdę mocna.
Służby i kompromaty
Sieczin ma zdecydowanie najsilniejszą pozycję wśród współpracowników Putina. Dlaczego? Po pierwsze, gra bezwzględnie, nie uznając żadnych zasad. Używa do tego służb i kompromatu. Po drugie, prawie nigdy nie przegrywa, także dlatego, że buduje i rozgrywa wielopoziomowe kombinacje samodzielnie, unikając taktycznych sojuszy, które niejednego zgubiły. Po trzecie, ma wyjątkową – mającą korzenie być może w mrocznej przeszłości – odporność na niezadowolenie Putina. Nie raz już się okazało, że może więcej, więcej niż którykolwiek inny bliski współpracownik prezydenta. Kiedy w 2011 r. chciał zatrzymać prywatyzację Rosnieftu, wystarczyło jedno jego pismo do Putina. Kiedy kilka lat później prywatyzacja była mu już na rękę, przeforsował to, znów jednym pismem. Oczywiście, gdy trzeba, oczyszcza drogę do celu „opłatami amortyzacyjnymi” dla właściwych osób.
Po wprowadzeniu sankcji przeciwko Rosji, sytuacja już i tak zadłużonego Rosnieftu pogorszyła się. Widać też było osłabienie pozycji samego Sieczina. Ale on sam usunął się w cień i pracował „u podstaw” – o czym niżej przy okazji opisu działań FSB. Od połowy 2016 roku Rosnieft’ przeszła do kontrataku. Sygnałem, że Sieczin znów zaczął się liczyć, była lipcowa nominacja przedstawiciela prezydenta w Południowym Okręgu Federalnym (jednocześnie powiększonym o Krym). Został nim Władimir Ustinow, prokurator generalny w latach 2000-2006, teść córki Sieczina.
Przy słabości rządu, braku antykryzysowej strategii i paraliżu prywatyzacji, Rosnieft’ okazała się jedynym graczem, który przedstawił Putinowi realny sposób rozwiązania problemu deficytu budżetowego – zasilenie kasy państwa pieniędzmi z zakupu Basznieftu czy sprzedaży państwowych akcji Rosnieftu. Siłowe recepty Sieczina przemówiły skutecznie do Putina. Wydarzenia ostatniego roku wskazują, że obaj panowie zawarli układ, także w FSB. Dziś Sieczin występuje bardziej jako sojusznik Putina, niż jako jeden z jego wasali.
„Sieczinowski specnaz”
Tą kombinację Sieczin rozegrał głównie rękami swoich ludzi w FSB. Pokazali, że nie ma w Rosji nietykalnych, eliminując na przykład starego przyjaciela prezydenta, kierującego służbą celną Bieljaninowa. Wsadzali gubernatorów i generałów. Podnieśli rękę nawet na urzędującego konstytucyjnego ministra – rzecz bez precedensu w najnowszej historii Rosji i ZSRR. Za wszystkie głośne areszty i rewizje w ostatnim czasie odpowiada 6. Służba IX Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (USB) FSB. Jeśli o USB można mówić, że to bezpieka w bezpiece, to jeszcze większą elitą jest właśnie „szóstka”. Oddział liczy podobno tylko 35 osób. Podobno nieprzekupnych, bo wiedzą, że po odejściu z „szóstki” czeka ich lukratywna posada. Dziennikarze mówią o nich „oprycznicy”, politycy straszą „sieczinowskim specnazem”, a koledzy na korytarzach Łubianki szepczą: „gestapo”.
To był pomysł Sieczina, wówczas kuratora struktur siłowych w administracji prezydenta. 6. Służba USB powstała w 2004 r., po reorganizacji FSB. Od początku główną rolę odgrywał w niej, wtedy jeszcze pułkownik, Oleg Fieoktistow. To on osobiście wybierał ludzi do „szóstki”: głównie byłych żołnierzy specnazu FSB Alfa i Wympieł. Do zadań służby wpisano m.in. operacyjne zabezpieczenie najważniejszych spraw karnych i ochronę świadków. Funkcjonariusze 6. Służby często żyją i pracują pod przykryciem. W czasie akcji, na przykład zatrzymań, są zamaskowani i anonimowi nawet dla kolegów z innych instytucji państwowych. Są najlepiej wynagradzani w FSB, a rok stażu liczy im się jak półtora. „Szóstka” nie tylko inicjowała wiele głośnych spraw, które posłużyły za pretekst do wielu równie głośnych dymisji i awansów na wysokim szczeblu politycznym, ale też była bardzo aktywna w mediach. Nie chodzi tylko o przecieki do prasy jako część gier operacyjnych. Anonimowo ludzie z „szóstki” chwalili się, że mogą wszystko. Budowali też swój wizerunek krystalicznie czystych i odpornych na korupcję „opryczników”. Często jednak działają na pograniczu prawa, wiedzą też, że są bezkarni. No i przełożeni wykorzystują ich także do zadań, które trudno uznać za realizację celów służby. Ludzi z „szóstki” widywano na przykład w ochronie Jewgienija Dwoskina (ps. Szuster, Kozin, Altman), bankowego przestępcy poszukiwanego przez FBI.
Przez te wszystkie lata byli lojalni wobec Sieczina. O ścisłych związkach 6. Służby USB FSB z politykiem świadczy choćby to, że sporo byłych „opryczników” można dziś spotkać na korytarzach Rosnieftu i spółek zależnych. Najbardziej znany jest oczywiście sam Fieoktistow, który latem 2016 r. został szefem służby bezpieczeństwa koncernu, ale przecież już wcześniej to stanowisko zajmował na przykład – w 2013 roku – były zastępca naczelnika specnazu USB FSB generał-major Nail Muchitow. Obecnie zastępcą Fieoktistowa w Rosniefti jest pułkownik Igor Diemin. Były zastępca naczelnika 6. Służby został też oddelegowany w kwietniu 2016 do rady dyrektorów Banku Dalekowschodniego (głównym akcjonariuszem jest Rosnieft’), gdzie jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo.
W interesie Sieczina była większość operacji, które przeprowadziła w ostatnim czasie 6. Służba. Od śledztw przeciwko gubernatorom obwodu kirowskiego (Nikita Biełych), obwodu sachalińskiego (Aleksandr Choroszawin) i Republiki Komi (Wiaczesław Gajzer) po sprawy związane z przemytem, m.in. aresztowanie biznesmena Dmitrija Michalczenki, szeroko ustosunkowanego w strukturach siłowych. Ta ostatnia sprawa ma cały czas swój ciąg dalszy. „Oprycznicy” poszli różnymi tropami, uderzając w skorumpowanych urzędników i funkcjonariuszy, także z MSW i FSO (zebrano haki na Jewgienija Murowa, który po 13 latach kierowania FSO został zmuszony do przejścia na emeryturę). Zresztą sprawa Michalczenki przyczyniła się też do usunięcia szefa Federalnej Służby Celnej (FTS) Andrieja Bieljaninowa oraz do rewolucji w samej FSB. Odejść musiało też kierownictwo „umoczonej” w sprawę Michalczenki Służby Bezpieczeństwa Ekonomicznego, a ich miejsca zajęli oczywiście ci, którzy ich dopadli: szefem SEB FSB zamiast Jurija Jakowlewa został dotychczasowy szef USB Siergiej Koroliew (jego zastępcą był Fieoktistow), a Iwan Tkaczew – szef 6. Służby – zajął miejsce zwolnionego naczelnika Zarządu „K” Wiktora Woronina. „Sieczinowski specnaz” spustoszył też wierchuszkę Komitetu Śledczego (SKR), wsadzając za kraty kilku bliskich Aleksandrowi Bastrykinowi generałów. W efekcie dziś SKR jest de facto podporządkowany FSB.
Próby przeciwstawienia się innych struktur siłowych „oprycznikom” kończyły się źle dla tych pierwszych. Przekonali się o tym gen. Denis Sugrobow i gen. Borys Kolesnikow, szef i wiceszef Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Ekonomicznego i Przeciwdziałania Korupcji MSW, którzy próbowali złapać na braniu łapówek zastępcę naczelnika 6. Służby USB FSB, płk. Igora Diemina. W lutym 2014 nastąpił kontratak i to kilkunastu oficerów MSW trafiło do aresztu z korupcyjnymi zarzutami. Dziś toczy się proces Sugrobowa, grozi mu ponad 20 lat więzienia. Ale jeszcze gorzej skończył jego zastępca. Jak mówi oficjalna wersja, Kolesnikow – swego czasu uchodził za młodą, wschodzącą gwiazdę organów ścigania – wyskoczył z okna siedziby Komitetu Śledczego i zginął na miejscu.
Gorące lato na Łubiance
Każdą z wymienionych wyżej operacji prowadziło dwóch ludzi. Naczelnik 6. Służby płk Iwan Tkaczew i bezpośrednio nadzorujący go, odpowiedzialny za działania operacyjne zarządu, wiceszef Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Oleg Fieoktistow. Obaj wierni Sieczinowi, obaj znający się od wielu lat.
Oleg Władimirowicz Fieoktistow pochodzi spod Moskwy. Był pogranicznikiem w Karelii (służył w tej samej jednostce, co Tkaczew), potem walczył w Afganistanie. W wojsku zaprzyjaźnił się z pracownikiem wojskowego kontrwywiadu KGB Siergiejem Szyszynem, który później został naczelnikiem specnazu USB FSB, a potem szefem Służby Zabezpieczenia Gospodarczego FSB. W 2007 roku Szyszyn odszedł do banku VTB, a w 2010 znalazł się we władzach Rosnieftu i RusHydro. Przez osobę Szyszyna Fieoktistow związał się z Sieczinem i stał się jego uszami i oczami w USB FSB, stając na czele nowopowstałej 6. Służby. Po raz pierwszy nazwisko Fieoktistowa wypłynęło podczas tzw. wojny siłowików w 2007 r. Zaczęło się od afer Trzech Wielorybów (przemyt mebli) i chińskiej kontrabandy. Trefny towar trafiał do jednego ze składów należących do Zarządu Zabezpieczenia Materiałowo-Technicznego FSB. Na polecenie Putina sprawą zajęła się agencja antynarkotykowa FSKN, a śledztwem kierował wiceszef służby generał-lejtnant Aleksandr Bulbow. Przemytników w pagonach FSB rozpracowywała specjalna grupa operacyjna FSKN, a rozmowy telefoniczne podsłuchiwali pracownicy Biura Specjalnych Czynności Technicznych (BSTM) z Pietrowki-38. Jednak gdzieś doszło do przecieku i Łubianka wykonała wyprzedzające uderzenie. Funkcjonariusze USB FSB zatrzymali Bulbowa i jego współpracowników. Postawiono mu zarzuty nielegalnego podsłuchiwania, wymuszeń, brania łapówek. Dwa lata przesiedział w areszcie. Mówiąc o zemście FSB, w rozmowach z mediami wymieniał m.in. nazwisko ówczesnego pułkownika i szefa 6. Służby USB Fieoktistowa. Ten zaś budował powoli wpływy na Łubiance – zaczęto nazywać go Olegiem Wielkim lub Generałem Fiksem (w międzyczasie awansował). Kiedy został wiceszefem USB, dla równowagi Putin szefem zarządu uczynił dotychczasowego doradcę ministra obrony Anatolija Sierdiukowa, pochodzącego z Petersburga Siergieja Koroliewa. Jednak za wszystkie kwestie operacyjne wciąż odpowiadał Fieoktistow. I to on nadzorował wszystkie najważniejsze operacje wymierzone w polityków, urzędników, generałów i biznesmenów. Kiedy latem 2016 roku USB upokorzył antykorupcyjne struktury w MSW i Komitecie Śledczy oraz przejął Służbę Bezpieczeństwa Ekonomicznego w swej własnej instytucji, potęga Fieoktistowa sięgnęła zenitu.
Kiedy ustalono, że Koroliew obejmie kierownictwo Służby Bezpieczeństwa Ekonomicznego, wydawało się, że jego miejsce naczelnika Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przejmie dotychczasowy zastępca. Tymczasem ku zaskoczeniu wielu, naczelnikiem USB został generał-major Aleksiej Komkow, dotychczas szef 2. Służby w zarządzie. Człowiek Koroliewa. A co z Generałem Fiksem? Prezydent podpisał dekret o jego dymisji. Na Łubiance przyjęto to jak grom z jasnego nieba. Warto pamiętać, że o obsadzie tego stanowiska decyduje osobiście sam prezydent. A jeszcze kilka tygodni wcześniej spekulowano, że Fieoktistow pójdzie w górę, a na jego zastępcę w USB typowano Jewgienija Ziniczewa, szefa FSB w obwodzie kaliningradzkim. Sygnałem, że coś jest nie tak, była zaskakująca nominacja Ziniczewa (28 lipca) na p.o. gubernatora Kaliningradu – zresztą z góry tymczasowa, bo Ziniczew już w listopadzie jednak pojawił się w Moskwie. I to dużo wyżej, niż wcześniej mu wróżono, bo na stanowisku zastępcy dyrektora FSB.
Dlaczego Fieoktistow musiał opuścić Łubiankę? Jedna z wersji mówi, że zapłacił cenę za to, że jego ludzie śmieli podnieść rękę na Bieljaninowa, przyjaciela Putina. Druga wersja mówi, że Fieoktistowa zgubiła przyjaźń z naczelnikiem Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Komitetu Śledczego płk. Władimirem Maksymienką, który był jednym z wysokich funkcjonariuszy SKR aresztowanych za korupcję. Jest też trzecia wersja: na Fieoktistowa wściekł się sam Sieczin, bo „oprycznicy” nie umieli ustalić, kto zlecił artykuł w „Nowej Gaziecie” kompromitujący szefa Rosnieftu (chodziło zdjęcia młodej żony Sieczina na luksusowym jachcie za 150 mln dolarów). Żadna z tych wersji nie wytrzymuje jednak krytyki. Tym bardziej, że Fieoktistow został oddelegowany do… Rosnieftu, na szefa służby bezpieczeństwa. Wydaje się, że jego odejście z Łubianki było raczej jednym z punktów porozumienia Putina z Sieczinem.
Putin nie chciał dalszego wzmocnienia Sieczina w FSB, dlatego wraz z dymisją kluczowych w Służbie Bezpieczeństwa Ekonomicznego Jakowlewa i Woronina, usunął też Fieoktistowa. Klasyczny ruch prezydenta. Już nie raz tak robił w przypadku ostrych konfliktów siłowików (np. podczas tzw. wojny siłowików w 2007 r., gdy dokonano czystki na Łubiance, ale poleciał też jej wróg Czerkiesow). Nowym szefem SEB zrobiono Koroliewa, człowieka z Petersburga, kiedyś związanego z Sierdiukowem. Tak samo można było określać zdymisjonowanego naczelnika Zarządu „K” SEB, Wiktora Woronina. Z Petersburga wywodzą się dyrektor FSB generał Aleksandr Bortnikow, jego 1. zastępca generał Siergiej Smirnow oraz zastępca generał-lejtnant Igor Sirotkin. Wśród pięciu zastępców szefa FSB tylko jeden, generał-pułkownik Dmitrij Szalkow ma moskiewskie korzenie.
Na pierwszy rzut oka dymisja Fieoktistowa osłabiła wpływy Sieczina w FSB. Ale przecież zaraz potem miał miejsce szereg wydarzeń bardzo dla Rosnieftu korzystnych, od zakupu Basznieftu po sprzedaż państwowych udziałów w Rosniefti. Należy pamiętać, że choć Fieoktistow musiał odejść, to na Łubiance pozostał pułkownik Tkaczew, jego prawa ręka. Dotychczasowy naczelnik 6. Służby USB awansowała na naczelnika Zarządu „K” w Służbie Bezpieczeństwa Ekonomicznego (kontrwywiad w sektorze bankowo-finansowym). To właśnie funkcjonariusze tego zarządu, nazywani potoczeni „kasznikami”, zajmowali się sprawą ministra rozwoju gospodarki Aleksieja Uljukajewa. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że byli ręcznie sterowani z siedziby Rosnieftu – przez Fieoktistowa. Należy pamiętać, że generał pracuje w koncernie jako oddelegowany pracownik FSB. Takich czekistów jest w Rosji mnóstwo, w każdej właściwie większej firmie. To APS, czyli aparat oddelegowanych pracowników (tzw. czynna rezerwa). Znajdujący się aktualnie w APS funkcjonariusz FSB ma te same uprawnienia, co pracownik w służbie czynnej. Może m.in. prowadzić działalność operacyjno-śledczą. Tak oto Generał Fiks stał się bezpośrednim kontaktem Sieczina z Łubianką. Efekty było widać przy sprawie Uljukajewa.
Jak siłowicy ustawili rząd
14 listopada w biurze Rosnieftu funkcjonariusze FSB zatrzymali ministra rozwoju ekonomicznego Aleksieja Uljukajewa. Przedstawiono mu zarzut przyjęcia łapówki w wysokości 2 mln dolarów. To we współczesnej Rosji pierwszy od 1953 roku (Ławrentij Beria, Wsiewołod Mierkułow) przypadek aresztowania urzędującego ministra.
Uljukajewa rozpracowywali do początku znani nam już „sieczinowscy specnazowcy” Fieoktistow i Tkaczew. Sprawę finalizowano co prawda już kilka miesięcy po ich odejściu z USB, ale wciąż zachowali na nią decydujący wpływ: Tkaczew jako szef Zarządu „K” SEB FSB, zaś Fieoktistow jako szef służby bezpieczeństwa Rosnieftu, od której te przecież minister miał rzekomo zażądać łapówki. Ludzie z „szóstki” prowadzili operacyjne działania wobec Uljukajewa już w 2015 r. Zresztą nie tylko wobec niego. Rozpracowywano także wicepremiera Arkadija Dworkowicza oraz pomocnika prezydenta Andrieja Biełousowa (jest też przewodniczącym rady dyrektorów w Rosniefti). Obaj panowie występowali publicznie przeciwko sprzedaży Basznieftu Rosniefti. Inwigilowano również dyrektor departamentu w Ministerstwie Rozwoju Ekonomicznego Oksanę Tarasenko oraz pomocnika wicepremiera Igora Szuwałowa, Marinę Romanową.
Swoją rolę w inwigilacji Uljukajewa odegrał oczywiście oddelegowany do ministerstwa rozwoju gospodarczego pracownik zarządu „K” SEB FSB. Dopiero w sierpniu 2016 sąd miał wydać zgodę na podsłuch ministra Uljukajewa. I dopiero wtedy, pod koniec września, ze służby bezpieczeństwa Rosnieftu (którą kierował już Fieoktistow) do USB (gdzie de facto rządził wcześniej) i Zarządu „K” (którym kieruje jego dawna prawa ręka Tkaczew) poszedł raport jednoznacznie wskazujący, że Uljukajew oczekuje korzyści materialnych w zamian za pozytywną opinię ws. Basznieftu. Tyle że także wtedy zapadła decyzja o odmrożeniu procesu sprzedaży spółki. I było już jasne, że dostanie ją Rosnieft’. Uljukajew nie mógł więc szantażować Sieczina brakiem zgody na sprzedaż Basznieftu Rosniefti. Zresztą i tak decyzja była podejmowana kolektywnie: głównym odpowiedzialnym był Igor Szuwałow, decyzję podpisywał Miedwiediew, polityczną zgodę dawał Putin. Minister rozwoju gospodarczego był zredukowany do roli czysto technicznej. Wniosek? Z Uljukajewa zrobiono kozła ofiarnego. I jeśli był zaskoczony zatrzymaniem, to nie dlatego, że w ogóle wpadł, ale że zrobiono aferę z drobnych dwóch milionów. Gdyby naprawdę chodziło o ważna decyzję, suma byłaby większa o jedną cyfrę.
Sieczinowi nie chodziło o osobę ministra, chodziło o uderzenie w rząd jako całość. Szczególnie w jego blok finansowo-ekonomiczny. I nie chodziło o Basznieft’. Chodziło o samą Rosnieft’. Zakup Basznieftu Sieczin traktował jako wstęp do wykupu państwowych akcji Rosnieftu przez samą Rosnieft’ – i podzielenia tych akcji między kierownictwo firmy. Tymczasem Uljukajew, jak i Szuwałow sprzeciwiali się temu. Opowiadali się za sprzedażą pakietu zagranicznym inwestorom, a jeśli nie uda się ich znaleźć do końca roku (czas był ważny, bo środki ze sprzedaży akcji były zapisane w budżecie 2016), to Rosnieft’ będzie mogła kupić akcje, ale z zobowiązaniem, że do 1 lipca lub 1 września 2017 odsprzeda ten pakiet. Jak już wiemy, ostatecznie jednak to Sieczin postawił na swoim (więcej o tej sprawie pisałem tutaj). A więc operacja przeciwko Uljukajewowi odniosła skutek.
Wiele wskazuje na to, że co najmniej od lipca 2016 roku Sieczin był w tej sprawie dogadany z Putinem. Przypomnijmy, że właśnie wtedy Rosnieft’ złożyła ofertę w sprawie prywatyzacji Basznieftu – mimo, że wcześniej prezydent zabronił udziału spółkom państwowym. Putin nie chciał bezpośrednio lobbować interesów Rosnieftu w rządzie, zrobił więc tak, jak zwykł robić już wiele razy wcześniej: pozwolił samym zainteresowanym załatwić to między sobą. Czyli zostawił ministrów sam na sam ze Sieczinem i FSB. O tym, że nie zachowywał w tej sprawie bezstronności może świadczyć to, iż od początku, od 2015 r., miał wiedzę o działaniach służb wobec Uljukajewa. Kolejny raport dostał latem 2016, gdy ministrowi założono podsłuch. Tymczasem w rządzie prawidłowo odczytano nastroje na Kremlu (swoje zrobiła też antykorupcyjna krucjata FSB) i dano zielone światło dla sprzedaży Basznieftu Sieczinowi. Putin osiągnął, co chciał – sam w tej sprawie zachował twarz. Kiedy na początku października 2016, na forum banku VTB, którego radzie nadzorczej przewodził Uljukajew, prezydenta zapytano o to, czy nie dziwi go zmiana decyzji rządu w sprawie sprzedaży Basznieftu, ten odrzekł: „Wiecie, może wyda wam się to dziwne, ale sam byłem nieźle zaskoczony takim stanowiskiem rządu, ale to jego decyzja, przede wszystkim jego bloku finansowo-ekonomicznego”.
Aresztowanie Uljukajewa jest tylko jednym z etapów ofensywy Sieczina przeciwko „liberałom” w rządzie oraz, generalnie, kolejną oznaką coraz większego wpływu siłowików na państwo. Wydarzenia ostatniej jesieni mogą wskazywać, że Putin zdecydował się oprzeć na siłowikach i Sieczinie – i przy ich pomocy przejść kryzys i utrzymać władzę. Nie oznacza to jednak wcale, że szef Rosnieftu może już czuć się zwycięzcą. Gra toczy się dalej, a Putin mimo wszystko woli trzymać w odwodzie kogoś (politycy, środowiska, firmy), kto mógłby stać przeciwwagą dla siłowików i Sieczina – gdyby ci stali się zagrożeniem dla niego samego.