Matysiak: Rząd pominął transport zbiorowy w tarczy solidarnościowej (ROZMOWA)

15 września 2022, 18:30 Atom

Największym znakiem zapytania i zaskoczeniem w związku z tarczą solidarnościową jest dla mnie pominięcie transportu zbiorowego. Kolejne miasta ogłaszają podwyżki cen biletów, rezygnują z kursów autobusów. Przy podwyżkach cen energii elektrycznej to samo czeka kolej – mówi posłanka Partii Razem (Lewica) Paulina Matysiak w rozmowie z BiznesAlert.pl o nowym wsparciu rządu w dobie kryzysu energetycznego.

Paulina Matysiak, posłanka Partii Razem. Fot. Autorki
Paulina Matysiak, posłanka Partii Razem. Fot. Autorki

BiznesAlert.pl: Czy uważa Pani, że rozwiązania zawarte w projekcie ustawy mającej na celu ograniczyć wzrost cen ciepła są wystarczające, by zabezpieczyć polskie gospodarstwa domowe przed zimą?

Paulina Matysiak: Niestety, ale nie. Już przed kryzysem energetycznym 2 mln ludzi w Polsce było dotkniętych tzw. ubóstwem energetycznym, czyli zimą po prostu marzło. Teraz te statystyki będą jeszcze gorsze, wielu rodzinom będzie zimno. Niedogrzane budynki atakuje grzyb. Będziemy mieć problem z ludźmi chorującymi z powodu zimna. Dla wielu rodzin to będzie niewyobrażalna tragedia.

Ustawa to próba ratowania sytuacji tu i teraz. Niestety tylko częściowo ją łagodzi. Powinniśmy myśleć i pracować nad rozwiązaniami długoterminowymi. Takiego myślenia niestety brakuje – zarówno na poziomie państwa, jak i samorządu.

Nawet jeśli mamy odpowiednie źródło ciepła i surowiec dobrej jakości, to na nic się to nie zda, jeśli budynek nie będzie odpowiednio ocieplony. Ostatnio mówił o tym premier Morawiecki, który „radził” ocieplić domy przed zimą. Ale to nie jest mały wydatek — materiały i usługa mogą kosztować od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych! Którą rodzinę w Polsce będzie na to stać? To jest pole, w którym niezbędna byłaby rozbudowana pomoc ze strony państwa, aby ogrzewanie domów było po prostu efektywne. Inna kwestia dotyczy podłączania kolejnych budynków do miejskich sieci ciepłowniczych, co eliminuje potrzebę posiadania własnego pieca albo ogrzewania prądem, które jest bardzo drogie. Problem polega na tym, że znowu dużą barierą są pieniądze… Nawet nieduże miasta posiadają ciepłownie, ale nie stać ich, aby np. rozwinąć sieć o kolejne osiedla. To oczywiście tylko kilka z działań, które mogłyby pomóc rozwiązać problem systemowo, ale na ten moment rządzący nawet nad nimi nie debatują.

Jakie rozwiązania w zakresie cen ciepła ma do zaproponowania Lewica?

Nasza propozycja jest jasna: trzeba pomóc wszystkim rodzinom, niezależnie od tego czym ogrzewają swoje domy i mieszkania. Mówię też o mieszkaniach z ogrzewaniem centralnym i elektrycznym. Tej jesieni i zimy nikt nie powinien zmarznąć. Takie zresztą złożyliśmy poprawki.

W związku z nadchodzącym sezonem grzewczym i prawdopodobnymi niedoborami węgla, obniżone zostały normy jakości paliw. Co Pani o tym sądzi?

Cóż, jeśli ktoś nie ucierpi z powodu braku ciepła w mieszkaniu, to z pewnością zatruje się powietrzem. Możliwość obniżenia norm jakości paliw to de facto skazanie milionów Polaków na powolną śmierć, którą będą wdychać wraz z powietrzem, które w naszym kraju nadal przecież nie należy do najczystszych. Rząd nie ma przygotowanej żadnej alternatywy, dlatego zezwala na taki ruch. To jest bardzo przykra sytuacja, bo jednocześnie trzeba mieć świadomość, że wiele osób nie będzie miało innego wyjścia — nie kupi drogiego węgla, którego zresztą brakuje, więc będzie palić w piecach byle czym. To są dramaty, wobec którego państwo bezradnie rozkłada ręce. Tak nie powinno być.

Czy z perspektywy czasu można stwierdzić, że wprowadzenie embarga na rosyjski węgiel było błędem?

Nie wyobrażam sobie sytuacji, abyśmy korzystali z węgla, który miałby na sobie piętno krzywdy wyrządzonej naszym wschodnim sąsiadom. Kupowanie rosyjskiego węgla byłoby finansowym wsparciem Putina w jego krwawym ataku na Ukrainę, na co pod żadnym względem nie powinno być niczyjej zgody. Dlatego embargo ma swoje solidne uzasadnienie i jest wyrazem solidarności z ofiarami brutalnej wojny. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to myślami musi być bliżej Kremla niż mu się wydaje. Brak tego surowca jest problematyczny, ale rolą państwa w tej sytuacji jest szukanie alternatyw. Patrząc perspektywicznie, musimy już teraz zacząć w Polsce dążyć do zmiany nie tylko źródeł ogrzewania, ale też prądu — postawić na miks atomu i odnawialnych źródeł energii.

Jak pani ocenia propozycje przedstawione przez premiera Morawieckiego w tzw. tarczy solidarnościowej?

Dobrze, że pojawiła się propozycja zamrożenia cen energii elektrycznej, cieszę się też z zapowiedzi wprowadzenia świadczeń dla osób, które ogrzewają się prądem – w Warszawie czy w wielu innych miastach to częsty sposób ogrzewania lokali socjalnych, przeznaczonych dla najbiedniejszych mieszkańców. Ograniczenia w zużyciu prądu w budynkach administracji rządowej i samorządowej też mogą przynieść dobry skutek, o ile nie dojdzie do tego, że pracownicy urzędów będą marznąć – państwo musi być w stanie zapewnić im komfortowe – normalne – warunki pracy.

Największym znakiem zapytania i zaskoczeniem jest dla mnie pominięcie transportu zbiorowego. Kolejne miasta ogłaszają podwyżki cen biletów, rezygnują z kursów autobusów. Przy podwyżkach cen energii elektrycznej to samo czeka kolej. Bez rządowej pomocy dojdzie do całkowitego załamania transportu zbiorowego. To fatalna wiadomość – komunikacja publiczna ratuje nas i przed smogiem, i przed inflacją, bo nic tak nie napędza inflacji jak zużycie paliwa przed indywidualnych kierowców. W czasie kryzysu powinniśmy na nią chuchać i dmuchać.

Rozmawiał Michał Perzyński