ROZMOWA
Konrad Pawlik
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP odpowiedzialny za politykę wschodnią
BiznesAlert.pl: Czy Polska ma legalne narzędzia blokowania Nord Stream 2? Czy powinna wykorzystać dyplomację energetyczną? Bronić prawa w Brukseli? A może działać w inny sposób?
Konrad Pawlik: Plany budowy dodatkowych nitek Nord Stream są nieuzasadnione w sytuacji tak wysokiego uzależnienia UE od dostaw gazu ze Wschodu oraz nadużywania dominującej pozycji rynkowej przez jednego dostawcę. Praktyki te są obecnie przedmiotem prowadzonego przez KE postępowania antymonopolowego. Budowa NS2 jest ekonomicznie nieuzasadniona, również biorąc pod uwagę niewykorzystanie istniejących mocy przesyłowych. O realizacji tego projektu decydują zatem przesłanki polityczne. Chodzi o znalezienie alternatywnej drogi tranzytu gazu, omijającej nie tylko Ukrainę, ale również inne kraje, np. Słowację. Każdy projekt omijający Ukrainę osłabia jej sytuację ekonomiczną i pozycję negocjacyjną w relacjach z Rosją. Przypominam, że NS2 jest sprzeczny z ideą Unii Energetycznej, którą poparło wszystkie 28 państw w marcu bieżącego roku na Radzie Europejskiej. Uzgodniono wtedy, że wszelkie projekty muszą być weryfikowane pod kątem zgodności z unijną legislacją i z priorytetami bezpieczeństwa energetycznego całej Unii. Wsparcie finansowe i regulacyjne ze strony Unii powinny uzyskać tylko projekty dywersyfikujące źródła i trasy dostaw gazu. Nord Stream 2, podobnie jak Turkish Stream, stanowią jedynie wzmocnienie dominującego
w Europie Środkowo Wschodniej dostawcy, wbrew priorytetom bezpieczeństwa dostaw całej Unii Europejskiej i jej sąsiadów, takich jak Ukraina. Inwestycja nie może być zatem uznana za tzw. Projekt Wspólnego Interesu (PCI).
Czy można zablokować Nord Stream 2?
Zapewniam, że analizujemy wszystkie możliwości związane z realizacją kolejnej nitki Nord Stream i pod tym kątem będziemy podejmować adekwatne działania. W odniesieniu do dyplomacji energetycznej, pragnę wskazać, iż strona polska podnosi kwestię NS2 jako sprzecznego z polityką energetyczną UE w dwustronnych kontaktach z Niemcami, zgodnie z dotychczasowymi zapowiedziami Pani Premier Ewy Kopacz. Zależy nam, aby strona niemiecka, w szczególności regulator, nie przyznawał żadnych wyłączeń spod zasad III pakietu liberalizacyjnego (dostęp stron trzecich, polityka taryfowa, unbundling). Projekt, zarówno przez KE jak i władze niemieckie, nie może być traktowany preferencyjnie – w tym sensie należy postępować analogicznie, jak to miało miejsce w przypadku gazociągu South Stream. Każdy inny scenariusz oznaczałby tworzenie preferencyjnych warunków prawnych dla gazociągu, który nie wpisuje się w politykę dywersyfikacyjną, tworzącą fundament naszych wspólnych wysiłków w ramach Unii Energetycznej. Jeśli dzisiaj podmioty prywatne podejmują inicjatywę budowy wielkoskalowego gazociągu i wskazują, że ich zdaniem jest on inwestycją czysto komercyjną – niech go realizują od A do Z w oparciu o zasady rynkowe: bez wyłączeń, bez zwolnień, bez preferencji, bez pomocy publicznej i bez specjalnych procedur prawnych.
Czy Partnerstwo Wschodnie to martwy program? Czy coś go zastąpi?
Nie. Odwrotnie. To żywy i bardzo aktualny, nowoczesny program w ramach polityki sąsiedztwa UE. To złożona, wielopłaszczyznowa polityka wchodząca w jeszcze bardziej skomplikowaną strukturę polityki sąsiedztwa. Jak każda polityka unijna, również Partnerstwo Wschodnie ulega zmianom
i modernizacji. W ramach Partnerstwa Wschodniego udało nam się osiągnąć bardzo wiele. Trzy z sześciu krajów podpisały najnowocześniejsze umowy stowarzyszeniowe. Na południu jest tylko jedna umowa tego typu, negocjowana z Tunezją. Wszystkie państwa PW – poza Białorusią – mają ułatwienia wizowe. W najbliższym czasie, być może do końca 2016 roku, będą miały ruch bezwizowy z Unią Europejską. Podejmujemy także inne działania związane m.in. ze wspólnotą energetyczną. Oczywiście, życzylibyśmy sobie większych postępów, ale nie deprecjonujmy dotychczasowych osiągnięć. Słyszymy często zarzut, że PW nie tylko nie zrealizowało swojego celu, tj. budowy strefy stabilności i dobrobytu, ale przyczyniło się do destabilizacji w regionie. Ci, którzy formułują ten zarzut zapominają, że to nie Unia stosowała politykę nacisków, gospodarczego szantażu i zbrojnej agresji w celu realizacji swoich celów. Chciałbym również podkreślić, że nigdy nie postrzegaliśmy Partnerstwa Wschodniego jako geopolitycznej gry. Była to raczej oferta, z której nasi partnerzy mogli korzystać w zależności od swoich oczekiwań i możliwości. Główne wyzwanie krajów PW to wciąż budowa silnych państw narodowych, o silnych instytucjach i gospodarce, zdolnych do podniesienia poziomu życia swoich obywateli. Tutaj widzimy pewien wyłom na obszarze postradzieckim. Trzy państwa podpisały już umowy, ratyfikacja tych umów jest bliska finalizacji. Państwa te niebawem otrzymają ruch bezwizowy, czyli znajdą się w podobnej sytuacji, jak Grupa Wyszehradzka w latach 1993-1994. Zakończyliśmy wtedy proces ratyfikacji umów stowarzyszeniowych z UE, mogliśmy bez wiz podróżować do strefy Schengen. Jesteśmy więc mniej więcej na tym samym etapie. W najbliższym okresie najważniejszym wyzwaniem będzie ratyfikacja, potem implementacja trzech umów. Reformy będą czasem kosztowne społecznie, o czym szczerze informujemy naszych partnerów. Rysuje się perspektywa nowej umowy ramowej z Armenią, która będzie szersza niż PCA (Porozumienie o Partnerstwie i Współpracy), ale węższa niż umowa stowarzyszeniowa. Bliskie jest podpisanie umowy o ułatwieniach wizowych i readmisji z Białorusią – ostatnim krajem PW, który nie ma takiej umowy. Szczyt w Rydze był bardzo trudny. Postawił kilka fundamentalnych pytań m.in. o perspektywę europejską, o przyszłość całego regionu. Nie znamy jeszcze wszystkich odpowiedzi, ale nie ulega wątpliwości, że PW pozostaje najważniejszym formatem budowania relacji między UE a Europą Wschodnią.
Czy integracja z Ukrainą postępuje? Co ją utrudnia?
Postanowienia zawarte w umowie stowarzyszeniowej są przez Kijów lepiej lub gorzej realizowane. Musimy wziąć pod uwagę pewne ograniczenia i trudności, z jakimi boryka się Ukraina jako państwo. Należy pamiętać o konflikcie zbrojnym we wschodnich jej regionach, o konieczności gruntownej przebudowy lub budowy od zera ważnych instytucji, np. biura antykorupcyjnego, o trwających zmianach w strukturach siłowych. Jesteśmy zadowoleni z postępów w decentralizacji realizowanej przy istotnym wkładzie polskich ekspertów. Liczymy na sprawne wdrożenie umowy stowarzyszeniowej, która według różnych ocen pokrywa się z 40-50% acqui communautaire. To najważniejszy czynnik przyspieszenia zmian na Ukrainie. Chcę jednak podkreślić, ż Ukraina jest w nieco odmiennej sytuacji niż Polska na początku lat 90-tych. Ten kraj, podobnie jak inne kraje b. ZSRR, jest ciągle w procesie budowania własnych instytucji, określania własnej tożsamości narodowej. Nie ma długiego historycznie doświadczenia własnej państwowości i suwerenności.
Czy polski biznes może spokojnie inwestować nad Dnieprem?
Kluczowe będzie całościowe wdrożenie i stosowanie umowy stowarzyszeniowej. Doprowadzi to do pełnego otwarcia obu rynków. Rynek ukraiński czeka na inwestycje, Kijów dąży do przyciągania nowych podmiotów, oraz poszerzenia zakresu działalności tych, które już tam są. Polacy są postrzegani jako zaufani i pewni partnerzy biznesowi zachowujący zachodnie standardy prowadzenia biznesu. Oczywiście, pojawiają się pewne trudności. Problemem jest wciąż korupcja czy niewydajne sądownictwo. Po latach doświadczeń wielu polskich inwestorów wie jednak, jak poruszać się na ukraińskim rynku. Dobry przykład to Kredobank należący do PKO BP, który w 2014 roku zajął pierwsze miejsce pod względem stabilności w rankingu ukraińskiej edycji Forbesa. Firmy z branży produkcyjnej, jak Barlinek i Cersanit, również z sukcesami prowadzą działalność na Ukrainie. To, że inne firmy nie podejmują decyzji inwestycyjnych trzeba zrozumieć, bo to one biorą na siebie ryzyko, a obecna sytuacja polityczna i gospodarcza na Ukrainie może działać zniechęcająco. Przedsiębiorcy skarżą się na problemy z rozliczeniami i uzyskaniem pieniędzy za usługę czy przejrzystość prawa. Nie jest to łatwy rynek, ale Polacy go rozumieją. Warto pamiętać, że wygrywają ci, którzy potrafią zacząć w nie do końca sprzyjających warunkach. Liczymy, że czynnikiem stymulującym współpracę gospodarczą będzie międzyrządowy kredyt na sumę 100 mln euro, który Ukraińcy przeznaczą na zakup towarów i usług z Polski. Czekamy na konkretne oferty. Będzie chodziło głównie o modernizację infrastruktury granicznej i przygranicznej.
Czego spodziewać się po szczycie NATO w Warszawie? Czy Polska może ugrać coś dla siebie i regionu? Co z bazami USA w Polsce?
Do szczytu pozostało 8 miesięcy. Wiele do tego czasu może się wydarzyć, szczególnie odnośnie szczegółowych ustaleń. Podczas spotkania na pewno oceniony zostanie stan implementacji postanowień z Newport, gdzie podjęto decyzję o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO. Spodziewamy się pogłębienia adaptacji Sojuszu do zmienionego środowiska bezpieczeństwa. Chcemy być jeszcze lepiej przygotowani na nowe wyzwania i zagrożenia. Sformułowanie „ugrać coś dla Polski” nie oddaje jednak istoty problemu. Nasz kraj stanowi ważne ogniwo całej społeczności transatlantyckiej. Działamy, podobnie jako pozostałe kraje NATO, w duchu sojuszniczej solidarności, jesteśmy wierni zasadzie równości bezpieczeństwa wszystkich państw członkowskich. Szczyt w Newport potwierdził żywotność tych zasad, bo decyzje dotyczyły głównie wyzwań na wschodnich granicach NATO. Wychodzimy z założenia, że wzmocnienie bezpieczeństwa Polski
i regionu poprawi bezpieczeństwo całego Sojuszu. Sekretarz Obrony USA Ashton Carter przy okazji swojej wizyty w Tallinie 23 czerwca br. poinformował o decyzji USA o czasowym rozmieszczeniu sprzętu wojskowego w krajach NATO z naszego regionu, w tym w Polsce. Amerykanie planują rozmieszczenie tzw. zestawu do działań europejskich, tj. czołgów, pojazdów bojowych piechoty, artylerii i ciężkiego sprzętu dla wojska w sile od kompanii do batalionu. To ma być ekwiwalent jednego zespołu bojowego brygady pancernej. Działania w tym zakresie przebiegają bardzo sprawnie. Zgodnie z harmonogramem jest też realizowany program obrony przeciwrakietowej w Europie. Na początku 2016 planujemy rozpoczęcie prac konstrukcyjnych w Redzikowie, gdzie powstanie część sojuszniczego systemu obrony przed rakietami balistycznymi. W interesie całej wspólnoty leży utrzymywanie zaangażowania Amerykanów na najwyższym możliwym poziomie.
A co z zaangażowaniem Wielkiej Brytanii i innych sojuszników?
Ten element musi być ustalony w NATO, a nie bilateralnie z Wielką Brytanią czy Niemcami, tak, aby Sojusz miał korzyść jako całość. Naszym sztandarowym hasłem jest zasada solidarności i jedności
w działaniu. Trzeba podkreślić, że jeśli chodzi o USA, to one wychodzą naprzeciw oczekiwaniom, czego dowodzi zintensyfikowana obecność żołnierzy amerykańskich na ćwiczeniach w regionie. Również Wielka Brytania pokazuje zainteresowanie i jest aktywna w ćwiczeniach natowskich. Podczas spotkania ministrów obrony NATO w Brukseli 8 października minister obrony Wielkiej Brytanii zadeklarował zwiększoną obecność wojskową swojego kraju w Państwach Bałtyckich i w Polsce. Będzie to ok. 100 żołnierzy, którzy będą ćwiczyć wspólnie z wojskami państw naszego regionu.
Jak Pan ocenia reakcję Polski i regionu na aneksję Krymu? Czy była ona skuteczna?
Uważam, że lepiej zrobić mniej razem, niż więcej samemu. Stawiamy na jedność i solidarność, nie tylko w Unii Europejskiej i NATO, ale także w innych formatach. Dzięki polskiemu zaangażowaniu we współpracę z G7 i Stanami Zjednoczonymi odgrywaliśmy rolę swoistego pomostu. Wspólnie definiowaliśmy politykę, która miała ukierunkowywać Rosję nie w stronę eskalacji, lecz deeskalacji, czyli uspokojenia sytuacji na wschodniej Ukrainie. Efektem tych działań są porozumienia z sierpnia br. w sprawie zawieszenia broni oraz ustalenia z ostatniego spotkania normandzkiej czwórki w Paryżu. Mam na myśli odwołanie wyborów w regionach kontrolowanych przez separatystów, zwiększenie dostępu misji monitoringowej OBWE do procesu wycofywania broni, zaangażowanie OBWE/ODIHR do obserwowania przyszłych wyborów na terenach kontrolowanych przez separatystów. Ważne jest również to, że może tam docierać pomoc humanitarna.
Czy Polska straciła podmiotowość, jako pomost na Ukrainę?
Po Majdanie trwał pewien romantyzm, który dzisiaj się skończył. Rozpoczęła się pozytywistyczna praca na rzecz uregulowania sytuacji w Donbasie i wsparcie reform w państwach, które chcą się zbliżać do Europy. Temu służą konsultacje międzyrządowe Warszawy i Kijowa oraz aktywność Polski w rozmaitych formatach, w tym w ramach Grupy Wyszehradzkiej. W dniach 12-13 października, wraz z ministrami Grupy Wyszehradzkiej wziąłem udział w ważnych konsultacjach politycznych na Ukrainie powiązanych z dyskusją o zmianach i stanie reform u naszego wschodniego sąsiada. To dzięki nam Ukraina jest najważniejszym beneficjentem pomocy rozwojowej z państw V4. Nastąpił swoisty podział obowiązków: my wspieramy decentralizację, Słowacy reformę rynku energetycznego, Czesi system szkolnictwa wyższego i technicznego, a Węgrzy wdrożenie umowy stowarzyszeniowej w części handlowej oraz wsparcie małych i średnich przedsiębiorstw. Przypominam również, że na Ukrainę kierowana jest większość środków w ramach Funduszu Wyszehradzkiego. Aktywnie współpracujemy również z Niemcami i Francją. Przypominam, że to ministrowie spraw zagranicznych Trójkąta Weimarskiego zdołali doprowadzić do ustabilizowania napięcia w Kijowie w trakcie Euromajdanu. Z Paryżem i Berlinem jesteśmy w stałym kontakcie, jeśli chodzi o rozmowy w formacie normandzkim. Bierzemy udział w ustalaniu wspólnego stanowiska, które państwa europejskie prezentują w czasie rozmów. Prowadzimy także dialog z innymi partnerami. Realizujemy projekty rozwojowe w państwach Partnerstwa Wschodniego ze Szwajcarią, Australią, Kanadą i Japonią. Do większej obecności w regionie zachęcamy USA, nie tylko w formule politycznej, ale właśnie rozwojowej. To wszystko pokazuje, że w polityce wschodniej jesteśmy liczącym się i aktywnym graczem.
Jakiej odpowiedzi powinniśmy udzielić na działania Rosji na Wschodzie?
Jednym z wyzwań jest propaganda rosyjska. Jednym głosem w całej Unii mówimy, że chcemy znaleźć odpowiedź nie w alternatywnej propagandzie, ale poprzez stworzenie obiektywnego źródła informacji dla rosyjskojęzycznych obywateli krajów Partnerstwa Wschodniego, aby mieli oni wybór. W tym celu minister Grzegorz Schetyna zwołał w Warszawie konferencję donorów na rzecz stworzenia rosyjskojęzycznej platformy medialnej, w której uczestniczyły 34 państwa. Punktem wyjścia w dyskusji było opracowane przez Europejski Fundusz na rzecz Demokracji studium wykonalności, sfinansowane przez rząd Holandii. Jest to pierwszy tak kompleksowy dokument wskazujący konkretne rozwiązania i możliwe sposoby przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie. W trakcie spotkania część państw zadeklarowała już wkład finansowy. W tym momencie nie mówimy o powołaniu nowego kanału telewizyjnego, raczej o skoordynowaniu istniejących programów w języku rosyjskim, stworzeniu systemu produkcji i wymiany treści medialnych oraz doskonaleniu rosyjskojęzycznych dziennikarzy. To pokazuje, że również w tej dziedzinie Polska jest bardzo aktywna.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik