Jakóbik: Spór o PGNiG to prezent dla Gazpromu (FELIETON)

4 grudnia 2019, 10:30 Energetyka

– Czy za szykowanymi przez wicepremiera Jacka Sasina zmianami w zarządzie PGNiG kryje się plan poprawy relacji z Gazpromem przez rząd PiS? – zastanawia się niezawodny Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej. Myślę, że prawda jest mniej skomplikowana – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Piotr Woźniak / fot. PGNiG

Brak uzasadnienia merytorycznego

Kolejny konkurs na prezesa PGNiG odbędzie się 5 grudnia. Wybór starego-nowego prezesa może zająć do dwóch tygodni. Andrzej Kublik poinformował, że jednym z kandydatów może być były minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. Uwagę redaktora GW przykuła wypowiedź ministra cytowana przez Polską Agencję Prasową, w której Kwieciński stwierdza, że po zakończeniu kontraktu jamalskiego nie chodzi o to, aby rezygnować z gazu rosyjskiego w ogóle. – Wszystko będzie zależało od warunków finansowych. Ale nie możemy sobie pozwolić na to, żeby ten gaz, który kupujemy, był jednym z najdroższych gazów na świecie – powiedział minister w listopadzie.

Kwieciński: Czy całkowicie zrezygnujemy z gazu rosyjskiego? To zależy od warunków finansowych

Wypowiedź Kwiecińskiego miałaby sugerować, że Prawo i Sprawiedliwość jest gotowe na reset z Rosją w sektorze gazowym. Moim zdaniem tak nie jest. Polacy od początku deklarowali, że nie chcą przedłużać kontraktu jamalskiego. Rozumiem wypowiedź ministra Kwiecińskiego jako gotowość do rozważenia zakupów z Rosji na całkiem innych warunkach. To postulat sprzeczny z wizją ekipy Piotra Naimskiego, do której należy między innymi Piotr Woźniak, która wolałaby porzucić kierunek rosyjski w ogóle. Ta otwartość nie musi oznaczać powrotu do zależności od Gazpromu.

Natomiast redaktor Kublik słusznie przypomina, że PGNiG potrzebuje doświadczonego menadżera, by kontynuował proces akwizycji nowych złóż w Norwegii, które w przyszłości mogą być jednym z głównych źródeł przychodów spółki, a już teraz są przygotowywane na potrzeby realizacji dostaw do Polski przez Baltic Pipe. Ponadto relacje z Gazpromem, które z konieczności będą utrzymane do końca kontraktu jamalskiego w 2022 roku bez względu na politykę rządu, wymagają umiejętności negocjacyjnych trudnych do pozyskania w krótkim czasie. Zmiana Woźniaka na Kwiecińskiego byłaby nieuzasadniona z przyczyn merytorycznych.

Motyw polityczny

Prawda może być mniej skomplikowana, jeżeli posłużyć się innymi plotkami. Głoszą one, że minister Kwieciński wolałby trafić do PKO BP jako kandydat o odpowiednich kompetencjach do tej roli, a o posadę w PGNiG zabiega kolejny gracz, czyli Janusz Kowalski. To polityk Prawa i Sprawiedliwości, który był już w zarządzie PGNiG. Firmował politykę gazową razem z Piotrem Woźniakiem i wielokrotnie komentował ją w BiznesAlert.pl stając w jednym rzędzie z obecnym prezesem PGNiG, Piotrem Naimskim i ich zwolennikami. Trudno oczekiwać, by dokonał zmiany koncepcyjnej i zastąpił politykę realnej dywersyfikacji  otwarciem na liberalizację promowaną przez niezależnych handlarzy gazem i środowiska Platformy Obywatelskiej. Zmiana Woźniaka na Kowalskiego nie miałaby zatem uzasadnienia merytorycznego. Sam zainteresowany powiedział mi, że ma inne plany.

Podsumowując, nie ma przesłanek merytorycznych za zmianami w PGNiG, a są istotne argumenty za utrzymaniem ciągłości. Politycy Zjednoczonej Prawicy mogą to jednak widzieć inaczej, jeżeli jedna z frakcji domaga się łupu politycznego dla swojego przedstawiciela, a zatem ludzie premiera w przypadku Kwiecińskiego, albo ministra Zbigniewa Ziobry w przypadku Janusza Kowalskiego. Jeżeli polska polityka gazowa ma być wypadkową gry interesów w partii rządzącej, to analitycy sektora mogą już zapinać pasy, a Gazprom – otwierać szampana.

Kowalski: Realną dywersyfikację da tylko gaz spoza Rosji

AKTUALIZACJA 4 grudnia 2019 roku, godz. 11.30 – wypowiedź Janusza Kowalskiego na temat pogłosek o kandydaturze w PGNiG –