Piotrowski: Ktoś jeszcze ma złudzenia, że kopalnie nie będą zamykane?

7 lipca 2015, 09:40 Energetyka

KOMENTARZ

Zabytkowa kopalnia węgla kamiennego.

Michał Piotrowski

WysokieNapiecie.pl

Ze złożonych nam obietnic można już usypać hałdę – o tym jak sytuacja w Kompanii Węglowej wygląda z perspektywy jej pracownika pisze w swoim komentarzu Michał Piotrowski, autor bloga Młody Górnik. Nie ma złudzeń, że po latach „zakrzywiania rzeczywistości” na bezbolesne rozwiązania dla kopalń i całego górnictwa jest już o wiele za późno.

Coraz więcej znajomych nie związanych z branżą górniczą zadaje mi pytanie co dalej z kopalniami, co dalej z górnictwem. Naprawdę chciałbym im móc odpowiedzieć na to pytanie, bo sam chciałbym wiedzieć co dalej będzie z nami i z moim zawodem. W ogóle chciałbym już znać jakieś konkretne decyzje, nie tylko założenia i obietnice. W górnictwie nie pracuję długo, bo zaledwie trzy lata, ale od kiedy to wszystko zaczęło się sypać, jedyne co robiono w tym temacie, to zwlekanie i obietnice.

Można powiedzieć, że obietnicami nas zasypano i było ich tak dużo, że zrobiła się z tego hałda. Zmarnowano tyle czasu, że teraz już jest za późno żeby cała restrukturyzacja odbyła się bezboleśnie. Mam dużo żalu do rządu oraz zarządu Kompanii Węglowej, że gdy w 2012 roku zaczynało robić się źle, zignorowano ten fakt i liczono, na cud. Cudu jak nie było, tak nie ma i nie będzie. Czas leciał, a z coraz to gorszą sytuacją nie robiono nic, a gdy próbowano zrobić cokolwiek, okazało się, że nikt nie jest gotowy na wdrożenie tak „drastycznych” rozwiązań.

Należy zaznaczyć, że gdyby w tamtym czasie nie próbowano zakrzywiać rzeczywistości, a zaczęto coś robić, dziś nie mówilibyśmy pewnie o tragicznej sytuacji górnictwa węgla kamiennego. Pewnie nie odbyłoby się to bez zamknięcie kopalń czy redukcji zatrudnienia, ale należy pamiętać, że miałoby to pewnie o wiele mniejszą skalę niż ma dzisiaj. Możliwe, że udałoby się uratować więcej kopalń, wystarczyłoby nie zatrudniać tylu nowych pracowników.

W 2012 roku – wraz ze mną – zatrudnienie w Kompanii Węglowej znalazło sporo młodych ludzi, nie pamiętam już dokładnie ilu, ale na przykład w mojej kopalni były to comiesięczne „rzuty” po około 20-30 ludzi. Każdy z nas w tamtym momencie cieszył się, że udało się mu znaleźć pracę w KW i nie musiał szukać zatrudnienia w prywatnych firmach górniczych. Pierwszy rok minął dość szybko i nikt z nas nie przypuszczał, że idziemy na dno.

Wtedy dość często dyskutowaliśmy o przyszłości w tym zawodzie, a na pierwszej naszej barbórce piliśmy zdrowie wszystkich górników, nie sądząc, że sytuacja zaczyna się robić coraz trudniejsza. O trudnej sytuacji w jakiej znalazło się górnictwo, dowiedzieliśmy się wszyscy dopiero po roku naszej pracy. Wtedy czuliśmy się, jakby wylał nam ktoś kubeł zimnej wody na głowę – zarząd spółki poinformował w okolicach kwietnia, że nie mają pieniędzy na majowe wypłaty. Dwóch moich przyjaciół zaczęło pracę w górnictwie kilka lat wcześniej ode mnie i to w dużej mierze, dzięki nim, wiedziałem, że praca na kopalni jest trudna, ale stabilna i dobrze płatna, a przede wszystkim była pracą z umowami na stałe.

Nie będę już opisywał późniejszych wydarzeń, bo wystarczy przeczytać moje pozostałe wpisy na blogu albo śledzić sytuację na bieżąco. Z roku na rok sytuacja w Kompanii robiła się coraz trudniejsza, a przyszłość pracy na kopalni coraz mniej pewna. Czas uciekał – zarząd spółki oraz rząd nie robiły nic poza mediacjami i obietnicami o pomocy w trudnej sytuacji. Wtedy zaczęła się nagonka na górników, społeczeństwo miało już dość ciągłych strajków i manifestacji oraz interwencji rządu, który bał się podjąć konkretną decyzję.

Z jednej strony zarzucano nam, że jesteśmy krezusami, którzy zarabiając po 6-7 tys. zł na miesiąc głośnymi protestami wymuszają zwiększanie zarobków, z drugiej strony, eksperci wyliczali, ile to naprawdę kopalnie płacą do budżetu państwa oraz jak strategicznym dla polskiej gospodarki i przemysłu są nasze kopalnie. Można powiedzieć, że ta przepychanka trwa dalej i wciąż pojawiają się coraz to nowsze informację na nasz temat – jak np. ta, w której wezwano nas (górników) do oddania trzydziestu dwóch złotych – gdyż tyle już dopłacił każdy z obywateli do utrzymania nierentownych kopalń.

Czas ucieka – chociaż osobiście sądzę, że już się skończył i gramy w doliczonym czasie. Mam wrażenie, że cała ta gra to gra o pietruszkę, a wynik tego meczu jest już z góry ustalony – i nie jest on dla nas zbyt dobry. Bądźmy szczerzy, rząd stara się zrealizować porozumienia zawarte w styczniu tego roku ze związkami zawodowymi, ale robi to póki co dość nieudolnie. Obecnie do utworzenia Nowej Kompanii Węglowej, brakuje innych inwestorów poza Węglokoksem.

Rząd wpadł na dość genialny pomysł, aby przez PIR dofinansować NKW. Jak chce to zrobić? O tym w dalszej części artykułu Michała Piotrowskiego, który jest górnikiem w Kompanii Węglowej. Prowadzi on bloga Młody górnik – serce z węgla. Pisze zarówno o swojej pracy jak i o sytuacji w całym polskim górnictwie.