Sawicki: Ropa z USA za szczyt o Iranie?

4 lutego 2019, 07:31 Energetyka

PKN Orlen przez co najmniej 2 lata będzie kupował od Rosnieftu o 30 procent ropy mniej niż dotychczas. Polacy chcą zwiększyć import drogą morską, a ma w tym pomóc rozbudowujący się terminal naftowy w Gdańsku. Gdzie PKN Orlen uzupełni dostawy ropy? Czy odpowiedź pojawi się na szczycie o Iranie? – zastanawia się Bartłomiej Sawicki, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Tankowiec z ropą PKN Orlen z USA cumujący w Naftoporcie. Fot. PKN Orlen
Tankowiec z ropą PKN Orlen z USA cumujący w Naftoporcie. Fot. PKN Orlen

Mniej ropy z Rosji

PKN Orlen podpisał nową umowę na dostawy ropy od Rosnieftu. Orlen zmniejsza jednak zakup surowca ze wschodniego kierunku. Może się wydawać, że spadek importu o 3 mln ton to niewiele, wziąwszy pod uwagę możliwości przerobowe rafinerii sięgające ok. 33,5 mln ton w 2018 roku. Daje on jednak gwarancję dalszego zmniejszania się zależności od importu z kierunku wschodniego. Obecnie ok. 30 procent sprowadzanej ropy przez Orlen pochodzi z innego kierunku niż wschodni.

Skąd brać nową ropę?

W czwartek, PKN Orlen poinformował, że zgodnie z polityką dywersyfikacji źródeł zakupów ropy naftowej, firma zmniejszyła wolumen dostaw realizowanych przez Rosnieft Oil Company o około 30 procent, a jednocześnie zwiększy możliwości zakupów surowca z innych źródeł. Chodzi o możliwości importu za pośrednictwem terminala naftowego w Gdańsku. Zgodnie z podpisanym kontraktem zaopatrzenie do płockiej rafinerii wyniesie od 5,4 do 6,6 mln ton surowca rocznie. Dostawy będą realizowane w okresie od 1 lutego 2019 roku do 31 stycznia 2021 roku. Dotychczas PKN Orlen posiadał umowę na dostawy od 6 mln ton do 8,4 mln ton ropy naftowej rocznie, dostarczanych od 1 lutego 2016 roku do 31 stycznia 2019 roku.

Koncern może uzupełnić zapasy najszybciej i najtaniej w oparciu o dostawy spotowe, a więc rynkowe okazje na dostarczenie pojedynczych dostaw. W 2018 roku Orlen sprowadzał coraz więcej surowca z USA oraz z Afryki, głównie z Nigerii i Angoli. Zwłaszcza ten drugi kierunek wydaje się być coraz bardziej atrakcyjny. Kraj ten chce zwiększyć wydobycie ropy, a w tym roku mają ruszyć przetargi na nowe bloki wydobywcze. Również import ropy z Afryki może jeszcze się zwiększyć w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Angola ma tę przewagę nad Nigerią, że jest krajem stabilniejszym politycznie i mniej spenetrowanym geologicznie. Innym ciekawym kierunkiem importu może okazać się w nadchodzących latach Mozambik. Afryka nie jest jednak kierunkiem, dzięki któremu PKN Orlen będzie mógł w pełni zabezpieczyć potrzeby rafinerii płockiej.

A może z USA?

Jeszcze rok temu wydawałoby się, że lukę po obniżce dostaw z Rosji mógłby wypełnić surowiec z Iranu. Jednak po ponownym nałożeniu sankcji USA na ten kraj, nie ma już możliwości importu. Tymczasem za dwa tygodnie w Warszawie odbędzie się szczyt bezpieczeństwa poświęcony Bliskiemu Wschodowi, na którym mają pojawić się najwyżsi rangą politycy z Waszyngtonu. Czy będzie to okazja do rozmów o dostawach terminowych do Polski? Taki scenariusz BiznesAlert.pl brał pod uwagę w jednym z poprzednich tekstów.

Głównym inicjatorem tego wydarzenia są Stany Zjednoczone i to one zaproponowały, aby to właśnie Polska była jego gospodarzem. Warszawa zgadzając się wiele ryzykowała, stawiając na szali swoje tradycyjnie dobre stosunki z Iranem, który uznał wydarzenie za szczyt poświęcony jego polityce. Iran mógł potencjalnie być jednym z głównych kierunków dywersyfikacji dostaw ropy obok Arabii Saudyjskiej. Tak się jednak nie stanie ze względu na powrót sankcji USA wobec tego kraju. Firmy europejskie, aby nie narazić się na ryzyko nimi objęcia ograniczały bądź rezygnowały z dalszej współpracy, w tym także polskie PGNiG, PKN Orlen oraz Lotos.

Od końca 2017 roku do rafinerii PKN Orlen w Polsce, na Litwie i w Czechach docierały pojedyncze ładunki dostaw z USA. W obliczu zbliżających się rozmów, naturalne wydaje się pytanie o to, czy jest szansa, aby krótkoterminowe umowy na dostawy ropy z USA dla PKN Orlen przerodziły się długoterminowe. Jest to jak najbardziej możliwe. Grupa Lotos na początku stycznia podpisała już kolejną umowę na dostawy surowca przez około 7 tankowców. Orlen musiałby jednak sprowadzić jeszcze kilka spotowych dostaw surowca z USA, aby wybrać mieszankę, która jest najbardziej odpowiednia do przetwarzania w jego zakładach.

Ropa WTI ze Stanów Zjednoczonych jest lekka, a polskie rafinerie są przystosowane do przerobu cięższych gatunkowo odmian. Takie gatunki dla klientów w USA zwykle są mieszane. Naturalnym surowcem uzupełniającym byłaby ropa z Wenezueli, która po zmieszaniu z ropą USA, mogłaby dać mieszankę spełniającą polskie oczekiwania. Jednak obecnie trwa tam kryzys polityczny, a USA nałożyły sankcje na państwowy koncern naftowy PDVSA. Być może jednak wkrótce ropa z Wenezueli ponownie zagości w amerykańskich portach, a przejściowe problemy z mieszaniem lekkiej ropy odejdą do przeszłości.

PKN Orlen komunikuje jednak zainteresowanie dostawami terminowymi z USA. – Realizujemy strategiczny cel, czyli poszerzanie kierunków dostaw. A dzięki temu, że do procesu zakupów ropy naftowej podchodzimy z perspektywy całej Grupy Kapitałowej jesteśmy w stanie wynegocjować optymalne warunki. Zakup WTI pozwala maksymalizować uzyski, a naszym wyzwaniem jest zabezpieczenie potrzeb klientów w regionie. Dostawy ropy lekkiej, jak właśnie amerykańska WTI optymalizują przerób, szczególnie w kierunku pożądanych frakcji, m.in. benzyn i diesla. W ten sposób wzmacniamy bezpieczeństwo energetyczne całego regionu – powiedział Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen.

Jakóbik: Co Polska dostanie za szczyt o Iranie?

Zlikwidować wąskie gardło

Eksperci podkreślają, że z polskich firm, naturalnie predestynowana do zwiększenia importu ropy dostarczanej tankowcami jest Grupa Lotos, ze względu na bliskość morza oraz finalizowane prace nad projektem EFRA, czyli instalacji, która zwiększy możliwość przerobu większej palety gatunków surowca. Wąskim gardłem rafinerii w Płocku jest Ropociąg Pomorski, biegnący z Gdańska do Płocka. Operator magistrali naftowej PERN chce rozbudować tę instalację o drugą nitkę. Zostało to już wpisane w wieloletni plan strategiczny PERN do 2022 roku. Natomiast Rada Ministrów przyjęła projekt Ustawy o Przygotowaniu i Realizacji Inwestycji Strategicznych w Sektorze Naftowym. Przewiduje ona rozwiązania usprawniające proces inwestycyjny kluczowych projektów, jak budowa drugiej nitki ropociągu Gdańsk – Płock.

Realizacja inwestycji w sektorze naftowym na podstawie obowiązujących przepisów ogólnych oznaczałoby konieczność wieloletniego przygotowania inwestycji, co miałoby negatywny wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Polski. Ogólne przepisy inwestycyjne nie są dostosowane do realizacji złożonych inwestycji o charakterze liniowym, jakimi są strategiczne inwestycje w sektorze naftowym, a ich rozproszony charakter uniemożliwia ich sprawne przygotowanie. Dlatego konieczne jest wprowadzenie kompleksowych rozwiązań regulujących kwestię procesu inwestycyjnego, w odniesieniu do strategicznych inwestycji w sektorze naftowym, które go uproszczą i usprawnią. Taka jest argumentacja ustawodawcy.

Warto przy tym zwrócić uwagę, że Rurociąg Pomorski znajduje się obecnie na liście „projektów zainteresowania Wspólnoty Energetycznej” (Projects of Energy Community Interest – PECI), czyli przedsięwzięć strategicznych z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Wspólnoty Europejskiej zrzeszającej kraje integrujące energetykę z Unią Europejską. Ustawa dedykowana inwestycjom naftowym oraz możliwe wsparcie Komisji Europejskiej, mogą pozwolić na uruchomienie drugiej nitki rurociągu już za 3 – 4 lata. Plan inwestycyjny PERN zakłada także zwiększenie możliwości odbioru ropy naftowej oraz  jej mieszania już w Polsce, w zależności od potrzeb klienta. Rozbudowa terminalu naftowego ma ruszyć w tym roku. PERN zamierza wybudować w Gdańsku trzy nowe zbiorniki o pojemności 100 tys. m sześciennych każdy oraz dwa zbiorniki o pojemności 45 tys. m sześciennych każdy. Dla porównania obecnie na terenie terminalu działa sześć magazynów o łącznej pojemności 375 tys. m sześciennych.

Milczenie Rosjan

W sierpniu Rosnieft poinformował, że podpisał nową umowę na dostawy ropy dla Grupy Lotos. Zgodnie z jej zapisami w latach 2018-2020 rosyjski koncern ma dostarczyć polskiej spółce od 6,4 do 12,6 mln ton surowca. Informacja została podana jednak w czasie, gdy w polskiej prasie dominowały nagłówki o rosnącym imporcie węgla z Rosji do Polski (który okazał się prawdą) oraz rosnącym imporcie gazu (który nie znalazł potwierdzenia z końcem 2018 roku). Import gazu przez PGNiG ze wschodu w 2017 wyniósł 9,66 mld m sześciennych, a w 2018 9,04 mld m. Wówczas Grupa Lotos podpisywała nowy kontrakt na dostawy ropy naftowej od Rosnieftu. Teraz, kiedy wolumeny importu są nieco niższe i mniej korzystne dla rosyjskiego partnera, poza krótkimi doniesieniami agencyjnymi próżno szukać dodatkowych komentarzy, a Rosnieft milczy na temat nowej umowy z PKN Orlen. Jedynie dziennik Kommiersant podał, że wcześniej rosyjski koncern chciał wzmacniać swoją pozycję w Polsce. Rok 2019 zapowiada jednak, że jego nadzieje na razie się nie spełnią.

Stępiński: Czy Lotos porzuci kurs na dywersyfikację?