Uczestnicy europejskiego rynku uprawnień do emisji dwutlenku węgla, w tymi banki oraz przedsiębiorstwa energetyczne, powątpiewają, że ceny uprawnień będą po roku 2020 na poziomie wcześniej założonym przez Komisję Europejską. Zdaniem ekspertów ceny uprawnień nie wzrosną do takich poziomów, jakie Bruksela zakładała wcześniej. Może to utrudnić plany dotyczące ograniczenia emisji CO2. Firmom będzie się więc opłacało wydawać środki na uprawnienia, a nie na nowe technologie pozwalające na odchodzenie od węgla.
Jak pisze agencja Reuters, średnie ceny węgla mogą być prawie 9 proc. niższe, niż wskazywały prognozy w ubiegłym roku. Agencja powołuje się na badanie przeprowadzone wśród 135 firm, które zostało opublikowane na stronach Międzynarodowego Stowarzyszenia Handlu Emisjami (IETA).
– Po raz kolejny członkowie IETA podkreślili rozdźwięk pomiędzy obecnymi cenami uprawnień, a tymi poziomami, które są potrzebne, aby osiągnąć założone cele zawarte w porozumieniu klimatycznym w Paryżu – powiedział Jonathan Grant, dyrektor w PwC.
Prognozy cen emisji rozmijają się z planami Komisji
Europa ma na celu zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 40 procent do roku 2030 w porównaniu z poziomami z 1990 roku. Ma to być wkład Europy na rzecz realizacji globalnego porozumienia paryskiego z 2015 r.
Wyższe ceny uprawnień do emisji CO2 mają skłonić sektor energetyczny, który objęty jest systemem handlu uprawnieniami do emisji (ETS), do inwestowania w technologie niskoemisyjne, takie jak wiatr, słońce czy efektywność energetyczna. Około 45 proc. emisji gazów cieplarnianych w Europie jest regulowane przez system ETS. W zeszłym roku mniej niż połowa respondentów badania, na które powołuje się Reuters, uważała, że cena uprawnień powinna osiągnąć poziom 40 euro za tonę, aby zachęcić do inwestycji w nisko- i zeroemisyjne technologie, zgodnie z porozumieniem klimatycznym w Paryżu. W tym roku IETA już nie prosiła ankietowanych firm o odpowiedź na takie pytanie.
Niskie ceny uprawnień wynikają z nadmiaru zezwoleń na rynku od czasu kryzysu gospodarczego w Europie. Średnia cena emisji kształtuje się obecnie na poziomie około 4,90 euro za tonę. Komisja chce podwyższyć cenę uprawnień i uczynić ten system jeszcze bardziej szkodliwym dla firm emitujących CO2 po 2021 roku.
Trump zadecyduje o losach porozumienia klimatycznego
Zgodnie z porozumieniem klimatycznym zawartym w Paryżu (COP 21) ponad 190 krajów zobowiązało się do utrzymania maksymalnego poziomu wzrostu globalnej temperatury sięgającej poniżej 2 stopni Celsjusza. Jednak 2/3 respondentów badania IETA stwierdziło, że rozwój populistycznych ruchów politycznych stanowi zagrożenie dla działania. Sceptycznie o porozumieniu klimatycznym wyrażał się Donald Trmup, który zgodnie z przekazem Reutersa po powrocie ze szczytu G7 ma podjąć decyzję, czy USA wycofają się z zapisów tego porozumienia pod koniec maja.
Czym jest system handlu emisjami?
W ramach wyznaczonego pułapu firmy otrzymują lub kupują uprawnienia do emisji, którymi mogą handlować wedle potrzeb. Przedsiębiorstwa mogą także nabywać ograniczone ilości międzynarodowych jednostek emisji pochodzących z projektów mających na celu ograniczenie zużycia energii na całym świecie. Dzięki temu, że istnieje limit uprawnień, nabierają one wartości i można nimi handlować. Konieczność wykupu uprawnień emisji CO2 ma skłaniać do inwestycji w zeroemisyjne lub niskoemisyjne źródła energii, które obniżą koszty wytwarzania energii.
System działa na terenie całej Unii Europejskiej (28 krajów) oraz Islandii, Liechtensteinu i Norwegii. Obejmuje więc 11 tys. energochłonnych instalacji przemysłowych oraz linii lotniczych. System ETS obejmuje energochłonne sektory przemysłu, w tym: rafinerie ropy naftowej, huty żelaza, produkcję aluminium, metali, cementu, wapna, szkła, ceramiki, celulozy, papieru, kartonu, kwasów i chemikaliów. Są one odpowiedzialne za ok. 45 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych w UE.
Reuters/Bartłomiej Sawicki
RAPORT: Polska przegrała reformę ETS. Co to oznacza dla przemysłu?