Dla wielu słowa ministra Błaszczaka są zapowiedzią kupna przez Polskę okrętów podwodnych z napędem atomowym. Zakup ten byłby niewątpliwie bardzo efektowny, lecz jest jeszcze bardziej pozbawiony sensu – pisze Bartosz Siemieniuk, współpracownik BiznesAlert.pl.
Cisi zabójcy na morzu
Okręty podwodne są z jednym ze strategicznych typów uzbrojenia sił zbrojnych. Potrafią operować w ukryciu przez dłuższy czas, co czyni z nich niebezpiecznych przeciwników którzy są w stanie z dokonać niespodziewanego ataku zarówno pod wodą jak i atakując cele w głąb lądu. Okręty tego typu posiadają szerokie spektrum zadań. Należą do niej skryte działania oraz obserwacje a także współdziałanie z jednostkami specjalnymi zwalczanie okrętów zarówno nawodnych jak i podwodnych a także ubezpieczają okręty nawodne w zgrupowaniu.
Okręty na akwenach jak Morze Bałtyckie czy Morze Czarne są swego rodzaju game changerami. Jeden bądź dwa okręty w pełni operacyjne stanowią swego rodzaju środek odstraszania dla okrętów nawodnych przeciwnika. Okręty podwodne mają miano tzw. „cichych zabójców” ich trudna wykrywalność umożliwia im wykonywanie działań z zaskoczenia przed którymi trudno się bronić oraz wykonać kontratak. Niebezpieczeństwo wiąże się z utratą okrętów, co byłoby wielkim blamażem nie tylko militarnym, w kontekście operacyjnym, ale i politycznym, społecznym w kraju. W przypadku gdyby Ukraina posiadała flotę chociażby dwóch okrętów, nie pozwoliłaby Rosji na dominację na Morzu Czarnym w toczącym się konflikcie. Dlatego okręty podwodne są swego rodzaju blokadą wobec jednostek nawodnych przeciwnika, a także niwelują ryzyko desantu już w momencie wyjścia z portu. Wystarczą dwie bądź trzy torpedy aby zlikwidować okręt przeciwnika, co jest niskim kosztem w stosunku do efektu jaki zostanie wykonany.
Współpraca pomiędzy okrętami podwodnymi a fregatami w systemie bezpieczeństwa państwa polega na wzajemnym uzupełnianiu swoich zdolności, ale także wyraźnie uwypukla role jaką dana jednostka pełni. Fregaty Miecznik które zakupuje Polska dla Marynarki Wojennej RP mają mieć przede wszystkim funkcję obrony przeciw lotniczej. Oczywiście, ich rola nie ogranicza się tylko do tej funkcji, jednakże to ma być ich główna rola. Okręty podwodne w tym czasie zabezpieczają fregaty nie tylko ze strony podwodnej ale także zbierają informacje oraz prowadzą zadania rozpoznawcze obszaru w którym znajduje się fregata. Oczyszczają pole z nieprzyjacielskich jednostek znajdujących się w strefie operacyjnej akwenu. Jeżeli można to jak najbardziej uprościć i spłycić: fregaty mają więcej zadań defensywnych aniżeli ofensywnych w porównaniu do okrętów podwodnych, które charakteryzują się przede wszystkim ofensywnymi walorami.
Napęd konwencjonalny, nie atomowy
Podczas gdy minister obrony narodowej i wicepremier Mariusz Błaszczak ogłaszał podczas konferencji Defence24 DAY, że program Orka zostaje ponownie uruchomiony powiedział:
„Chcemy, żeby nasze okręty podwodne charakteryzowała długotrwałość realizowanych misji oraz wysoka pojemność w zakresie przenoszonych środków bojowych. W ostatnich miesiącach z uwagą obserwowaliśmy projekt pozyskania nowych okrętów podwodnych przez Australię, gdzie dostrzegamy niewątpliwe korzyści analizując przyjęte przez ten kraj rozwiązania.”
Dla wielu słowa ministra Błaszczaka są zapowiedzią kupna przez Polskę okrętów podwodnych z napędem atomowym. Zakup ten byłby niewątpliwie bardzo efektowny, lecz jest jeszcze bardziej pozbawiony sensu.
Okręty podwodne z napędem atomowym są znacznie głośniejsze w stosunku do tych z napędem konwencyjnym a to właśnie ich niski poziom głośności jest ich zarówno największą bronią jak i funkcją obronną. Okręty te również są znacznie większe gabarytowo przeznaczone do znaczących przemieszczeń się. Taki okręt jest w stanie przebywać pod wodą nawet od 6 do 8 miesięcy. Dodatkowo sam zakup tego typu uzbrojenia przewyższa zdolności finansowe MON. Australia na zakup oraz utrzymanie kilkunastu atomowych okrętów podwodnych w ciągu najbliższych 30 lat ma zamiar przeznaczyć ok. 250 mld dolarów. To kwota dla Polski nie do udźwignięcia zważywszy na inne kosztowne programy w ramach programy modernizacji sił zbrojnych a także inwestycje z innych sektorów gospodarki.
Obecnie na świecie jest sześć państw posiadające zdolności atomowych okrętów podwodnych, są to:
• Stany Zjednoczone
• Rosja
• Chiny
• Francja
• Wielka Brytania
• Indie
Australia w najbliższych latach dołączy do tego wąskiego grona jako państwo numer siedem.
Wszystkie powyżej wymienione państwa posiadają trzy rzeczy, których nie ma Polska. Mianowicie, każde z nich ma rozwiniętą energetykę jądrową, Polska w tej domenie dopiero zaczyna stawiać pierwsze kroki. Każde z nich jest w czołowej dziesiątce największych gospodarek świata oraz w posiadaniu broni nuklearnej. Polska żadnych z tych rzeczy się posiada i w najbliższych latach posiadać nie będzie. Polska nie ma ambicji posiadania własnej broni nuklearnej. Australia w teorii też jest w sytuacji, jak Polska jednakże jej przypadek jest specyficzny. Canberra pozyskuje atomowe okręty podwodne od Stanów Zjednoczonych w ramach politycznego układu AUKUS który jest skierowany przeciw Chinom. Aby Australia mogła efektywnie wesprzeć USA w ewentualnym konflikcie o Tajwan potrzebuje okrętów które nie wymagają pobytu w porcie w celu uzupełnienia paliwa a jednostek które mogłyby działać na dłuższych dystansach. Do tego idealnym środkiem są atomowe okręty podwodne. Trzeba dodać, że Australię łączy z USA, ale także Wielką Brytanią anglosaska więź polityczno-społeczna, która stawia ten kraj w samej czołówce amerykańskich sojuszników.
Słowa ministra Błaszczaka dają pewną podpowiedź w jakim kierunku może pójść program Orka. Mówiąc o doświadczeniach australijskich można przypuszczać, że chodzi o kierunek francuski. Przypomnijmy, że zanim Canberra zdecydowała się na amerykańską opcję atomową miała podpisaną umowę na 12 konwencjonalnych wielozadaniowych okrętów podwodnych typu Barracuda. Rozwiązanie to wydaje się zrozumiałe ponieważ w poprzednim przygotowaniu programu Orka to właśnie francuska oferta z okrętem typu Scorpene miała wygrać, dodatkowo całkiem niedawno na zakup dwóch tego typu okrętów zdecydowała się bliska nam w kwestii zakupów zbrojeniowych Rumunia.
Ponadto, poza francuskim Scorpene oferowanym przez stocznie Naval Group w grze na pewno będą niemiecki projekt 212 pierwotnie uważanym za najlepszą opcję na Morze Bałtyckie oferowanym przez ThyssenKrupp Marine Systems (TKMS) a także szwedzki A26 oferowany przez SAAB, który jednak jest najmniej sprawdzonym oraz gotowym projektem. Wśród opcji zakupowych wspominana jest również opcja koreańska która jednak oferuje okręt bardziej oceaniczny niżeli na morzę płytkie jakim jest Bałtyk.
Nie wiadomo jak potoczą się dalsze losy programu Orka, jednakże sama zapowiedź rozpoczęcia jest pewnym kamieniem milowym w tej kwestii. Polska potrzebuje okrętów podwodnych do wzmocnienia bezpieczeństwa własnego, jak i bardziej efektywnego realizowania zadań sojuszniczych w ramach NATO.
Francuski koncern proponuje Polsce nowe okręty podwodne (WIDEO)