Marszałkowski: Ewentualny udział PGNIG w prywatyzacji to szansa energetyki ukraińskiej

13 października 2020, 07:31 Energetyka

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisało z Funduszem Mienia Państwowego Ukrainy (FMPU) umowę o zachowaniu poufności w sprawie ewentualnego udziału w prywatyzacji sektora energetycznego na Ukrainie. PGNiG może być zainteresowane elektrociepłowniami ukraińskimi – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Źródło: Twitter/PGNiG

Umowa o poufności

12 października prezes PGNiG Jerzy Kwieciński oraz prezes Funduszu Mienia Państwowego Ukrainy Dymytro Sennyczenko podpisali w obecności prezydentów Polski i Ukrainy umowę o zachowaniu poufności. Dokument ten pozwoli na wgląd w szczegóły dotyczących podmiotów wystawionych do prywatyzacji.

PGNiG będzie miało dzięki niemu możliwość wnikliwej weryfikacji aktywów, w tym ich sytuacji finansowej. Według naszych informacji ta spółka mogłaby potencjalnie przejąć aktywa sektora elektrociepłowniczego na Ukrainie. Jakie to aktywa? Sześć elektrociepłowni pozostaje w państwowych rękach (są zarządzane przez FMPU). Wszystkie znalazły się na liście 500 podmiotów gospodarczych, które mają zostać sprywatyzowane.

Są to:

Elektrociepłownia Siewierodoniecka

Elektrociepłownia Dnipro

Elektrociepłownia Mikołajów

Elektrociepłownia Chersońska

Elektrociepłownia Krzywy Róg

Elektrociepłownia Odeska

Aktywa ukraińskie

Powyższe obiekty są zasilane gazem ziemnym. Jednak ich historia nie jest zbyt korzystna dla ewentualnego kupca. System elektrociepłowni na Ukrainie jest chronicznie niedoinwestowany. Ma niską efektywność energetyczną produkcji energii i ciepła. Każda elektrownia generując energię potrzebuje do  pracy jakąś części energii, która jest przeznaczana m.in na zaspokojenie potrzeb energetycznych samej jednostki wytwórczej. W przypadku nowoczesnych zespołów jest to zwykle kilka, kilkanaście procent nominalnej mocy elektrowni. Jednak ten współczynnik przekracza w elektrociepłowniach ukraińskich 20 procent a w starszych blokach energetycznych często dochodzi do ponad 30 procent. Dodatkowo nieefektywne zarządzanie (produkcja energii elektrycznej nieodpowiadająca bieżącemu zapotrzebowaniu) pracą jednostek dopełnia smutny obraz sektora. W efekcie owe elektrociepłownie mają długi wobec dostawców gazu, w tym państwowego Naftogazu. Obiekty te od kilku lat są wystawione na liście prywatyzacyjnej, jednak dotychczas nie znalazły kupca.

System oparty na tzw. Elektrowniach Cieplnych (TES) i Elektrociepłowniach (TEC) odpowiada nominalnie za ponad 60 procent energii elektrycznej wytworzonej na Ukrainie. Faktycznie jednak jest to około 40 procent przez niską sprawność tych obiektów opisaną wyżej. W ostatnich latach dług sześciu elektrowni gazowych wzrósł do około sześciu miliardów hrywien (212 mln dolarów) i rośnie z każdym rokiem o około miliard hrywien.

O trudnej sytuacji elektrociepłowni ukraińskich mówi Dymytro Sidorow, analityk firmy Expro Consulting w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Inwestycja w ukraińskie elektrownie konwencjonalne to spore wyzwanie głównie z dwóch powodów. Pierwszy to przestarzały park technologiczny, na którym pracują te siłownie. Przez lata nie były one modernizowane, zmiany właścicielskie i niepewność inwestycyjna też nie ułatwiają utrzymania wysokiej sprawności. Drugi powód to problem z płatnościami na rzecz firm dostarczających gaz i klientów otrzymujących prąd i ciepło z elektrowni. Elektrociepłownie nie namnażają długu u Naftogazu intencjonalnie. To pokłosie dość skomplikowanego systemu zaopatrywania w energię, w którym klient – biznesowy i indywidualny – nie zawsze terminowo wywiązuje się ze swych zobowiązań – mówi Sidorow.

– Jeżeli jednak inwestor będzie miał dostęp do taniego gazu, to władanie takim obiektem na pewno będzie łatwiejsze niż dotychczas. Naftogaz zarządza dwoma elektrociepłowniami, które dzisiaj radzą sobie całkiem dobrze – dodaje.

W połowie czerwca ministerstwo energetyki Ukrainy zaproponowało, aby wspomniany wyżej FMPU przekazał te elektrownie pod kontrolę Naftogazu, jako że to ta spółka jest głównym wierzycielem ich długów. Zadłużenie zakłądów ma również negatywny wpływ na ukraińskiego giganta gazowego. Z racji konieczności utrzymywania rezerw związanych z długiem ukraińskich elektrociepłowni (łącznie ponad 44 mld hrywien), Naftogaz nie jest w stanie wypłacić do skarbu państwa wcześniej ustalonych dywidend.

Pod koniec sierpnia ukraiński urząd antymonopolowy zgodził się na przejęcie elektrociepłowni przez Naftogaz. Na transakcję jednak nie chce na razie zgodzić się FMPU, które uważa, że należy poczekać na wynik procedury prywatyzacyjnej i znalezienie inwestora chętnego do ich przejęcia. Urząd antymonopolowy zauważa, że przejecie aktywów wytwórczych przez Naftogaz może przyczynić się do nadmiernej koncentracji na rynku wytwarzania energii oraz ciepła i powstania monopolu.

Możliwe, że Naftogaz mógłby połączyć siły z PGNiG w sektorze elektrociepłowni. Takie rozwiązanie byłoby potencjalnie korzystne dla PGNiG, gdyż dawałoby szanse na wejście na nowy rynek z zabezpieczeniem w postaci miejscowego inwestora. Naftogaz zyskiwałby polskie know how oraz wsparcie finansowe i organizacyjne dostaw gazu spoza Rosji w potencjalnie atrakcyjnej cenie.

Perspektywa prywatyzacji jest wciąż odległa

Podpisanie umowy o poufności pomiędzy PGNiG i FMPU jest pierwszym krokiem, pozwalającym Polakom rozejrzeć się na ukraińskim rynku w poszukiwaniu atrakcyjnych aktywów. Dlatego PGNiG podkreśla, że ta umowa pozwoli mu przeanalizować, czy wejście w dany segment będzie zgodne z jego interesami.

Segment wytwarzania i sprzedaży energii elektrycznej na Ukrainie jest inny niż w Unii Europejskiej. Funkcjonuje tam wciąż jeden główny kontrahent w postaci spółki Energorynok, która pośredniczy w skupie hurtowym i odsprzedaży energii do dystrybutorów regionalnych (Obłonenergo), którzy dostarczają ją odbiorcom indywidualnym i przemysłowym. Taki układ powoduje mnożenie bytów i pośredników handlu energią.

Na chwilę obecną trudno jednak stwierdzić, czy PGNiG znajdzie aktywa na Ukrainie, które będą jego zdaniem miały dobre perspektywy.

Kateryna Pryszczepa, korespondentka ukraińskiego magazynu Energobiznes, pozytywnie ocenia działania podejmowane przez PGNiG. – Na rynek ukraiński trzeba patrzeć w perspektywie następnych 10-15 lat. Jesteśmy we wcześniej fazie reform rynku energetycznego, w tym gazowego i elektroenergetycznego. Im szybciej podmioty zdecydują się w niego wejść, tym większe benefity będzie im to przynosić z czasem. Trzeba pamiętać, że Ukraina to rynek liczący około 40 mln konsumentów, w tym duże zakłady przemysłowe. PGNiG, wchodząc w ten sektor, na pewno będzie potrzebowało wiele cierpliwości i świadomości wyzwań – mówi ekspertka. Pryszczepa wypowiedziała się o współpracy z ERU przy wydobyciu gazu. – Ten temat pokazuje, że PGNiG chce być obecny długoterminowo na Ukrainie. Posiadając własne możliwości wydobycia gazu, zabezpiecza swe dalsze inwestycje, m.in w sektor ciepłowniczy – podsumowuje.

Z polskiej perspektywy należy trzymać kciuki za tym, aby polskiemu gigantowi gazowemu udało się znaleźć jak najwięcej elementów pozwalających na wejście w ukraiński rynek energetyczny, nie tylko w sektorze poszukiwania i wydobycia gazu, ale też wytwarzania energii i ciepła. Warto dodać, że ta firma posiada odpowiednie doświadczenie zarządzania aktywami ciepłowniczymi, na przykład w Elektrociepłowniach Żerań i Siekierki. Potencjalne zaangażowanie Polaków to szansa na transformację elektroenergetyki ukraińskiej. Rynek zdominowany przez prywatne podmioty, z niewielkim udziałem spółek państwowych, mógłby otrzymać bodziec do modernizacji po wejściu polskiej firmy. Ewentualne wejście PGNiG powinno być osłonięte parasolem politycznym. Bez niego nawet najbardziej obiecująca perspektywa może się nie ziścić.

 

Marszałkowski: Magazyny gazu mogą być atutem Ukrainy (ANALIZA)