Podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy odbył się panel „Dylematy polityki energetycznej – innowacje czy rynek węglowy”. Jego uczestnicy dyskutowali o modelu miksu energetycznego i możliwościach finansowania atomu i węgla. Kraje regionu Europy Środkowo-Wschodniej będą stopniowo odchodzić od węgla na rzecz gazu i atomu. Polska zaś szykuje się na długi węglowy marsz, jednak od gazu, atomu i OZE nie ucieknie. Tylko jak to sfinansować?
Jak czytamy w opisie panelu, główne scenariusze dla polityki energetycznej Polski na najbliższe lata to m.in. wykorzystanie wszystkich źródeł energii przy słabnącej dominacji węgla czy inwestycje w OZE zgodnie z terytorialnym potencjałem. A jakie są preferencje w innych krajach? Jaka jest przyszłość odnawialnych źródeł energii w Polsce? Jakie są możliwości poprawy efektywności w sektorze górniczym? Na te pytania poszukiwali odpowiedzi uczestnicy dyskusji.
Moderatorem panelu był redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik. Rozpoczynając dyskusję, Jakóbik wspomniał o wypowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, który powiedział, że polska elektrownia jądrowa będzie kosztować 75 mld zł.
Maciej Bando, prezes Urzędu Regulacji Energetyki podkreślił, że polską energetykę trudno wyobrazić sobie bez węgla, jednak ze względu na normy środowiskowe będziemy stopniowo od niego odchodzić, a tempo będzie zależeć od polityki energetycznej. W miksie energetycznym jest miejsce na każde źródło energii. Pytany o to czy nowy blok Elektrowni Ostrołęka będzie ostatnim nowym blokiem węglowym, powiedział, że sprawa węgla to kwestia 10-leci, może 30 lat, i zaznaczył, że wiele może się jeszcze wydarzyć w zakresie nowych technologii.
Franz-Josef Wodopia, dyrektor zarządzający z niemieckiego Stowarzyszenia Importerów Węgla, mówił o tym, że w Niemczech problemem jest sprawa dot. obrotu emisjami. Do 2050 roku ma zakończyć się generacja energii opartej o węgiel i gaz, a po tym terminie OZE mają już być dojrzałe i będą mogły konkurować na rynku. Dodał, że problemem są niestabilne źródła OZE. Gdyby nie było elektrowni zawodowych i nie byłoby wiatru i słońca, wówczas w 80 proc. powinny pracować elektrownie szczytowo-pompowe, ale mają one ograniczone możliwości długości pracy. Dlatego też Niemcy przez kolejne lata będą potrzebować energetyki węglowej. Jego zdaniem trzeba mówić o tym procesie, ale wyznaczenie daty wycofania się z węgla jest błędem i jest na to za wcześnie. Wycofując się z węgla kamiennego, należy pamiętać o czynniku społecznym.
Vladimir Vlk, członek rady czeskiego Urzędu Regulacji Energetyki, powiedział, że Czechy mają dwutorowy model rozwoju w energetyce. Produkcja energii elektrycznej składa się z elektrowni węglowych, głównie z węgla brunatnego, atom to 36 proc. a OZE to 16 proc. Dodał, że Czechy będą szykować się na nowy model energetyki, ponieważ energetyka oparta na węglu brunatnym „dokona żywota” w 2024 roku. Rozwiązaniem może być głębsze zaangażowanie w atom lub w gaz. Czesi rozważają budowę nowych bloków jądrowych w Dukovanach (Temelin II). W Czechach problemy związane są z ciepłownictwem, które oparte jest na węglu brunatnym i po 2024 r. trzeba zabezpieczyć źródła dla tego działu energetyki. Podobnie jak w elektroenergetyce rozważany jest w tym przypadku gaz.
Stare bloki jądrowe w Dukovanach będą wygaszane. Trwają w tej sprawie rozmowy z UE.
Attila Nyikos, wiceprezes ds. stosunków międzynarodowych z węgierskiego Urzędu Regulacji Energetyki, powiedział, że Węgry wydobywają 9,3 mln ton węgla, głównie węgla brunatnego. Kraj ten przeszedł przeobrażenie po zmianach w rynku węgla i spadku cen. Węgry mają jedną elektrownię na węgiel brunatny o mocy 950 GW. Większość udziałów posiadają prywatni inwestorzy z Niemiec, a mniejszościowi to skarb państwa. Węgry myślą o zakończeniu procesu węglowego, który wykorzystywany jest na potrzeby chemii, a węgiel chcą zastąpić gazem, choć rozważają także wykorzystanie zgazowania węgla i myślą o podobnym rozwiązaniu jakie zastosowano w USA w stanie Missisipi.
Węgry uważają także, że partnerstwo z rosyjskim Rosatomem w ramach projektu Paks jest ryzykowne.
Wojciech Hann, członek zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego, pytany o możliwości finansowania budowy elektrowni jądrowej powiedział, że w Polsce mamy dylematy dotyczące miksu energetycznego i możliwości jego finansowania. Dodał, że istnieją megatrendy, które mają wpływ na cały sektor, ale i całą gospodarkę. Jego zdaniem przemysł węglowy zgodnie ze stanowiskiem polskiego rządu tworzy klimat dla węgla, ale pojawia się pytanie o horyzont czasowy, a ten, uwzględniając czynniki społeczne, będzie bardzo długi. Dodał, że w najbliższych latach udział węgla spadnie do 50 proc. (do 2050 roku), a obecnie jest to niecałe 85 proc. Jak zaznaczył, pozostaje pytanie jak zareaguje na to Komisja Europejska.
W kontekście elektrowni jądrowej powiedział, że wciąż nie wiemy, jaka to będzie technologia i jaki model, więc trudno określić, czy to będzie kwota 75 mld zł, jak mówił minister Tchórzewski. Dodał, że ważne będzie, aby do 2050 roku utrzymać energetykę węglową ze względu na wysoki udział w miksie energetycznym, ale niewykluczone, że węgla będą potrzebować nasi niemieccy sąsiedzi. Podkreślił, że polskie kopalnie będą obecne w Polsce przez 50 lat i megatrendy tego nie zmienią.
W sprawie finansowania energetyki jądrowej powiedział, że są obecne trzy modele finansowania: francuski, fiński i brytyjski. Dodał, że model brytyjski skutkuje wysokimi cenami, ale jest stabilny i pewny w przypadku realizacji takich projektów. – Aby sfinansować projekt jądrowy potrzebne są stabilne regulacje, ramy systemu energetycznego, aby wydać na ten projekt środki – podkreślił Hann.
Richard Wheeler, dyrektor zarządzający Centrum Dialogu Bezpieczeństwa Energetycznego, podsumowując debatę, stwierdził, że węgiel stanowi wiążące miejsce w energetyce, jednak trend jest spadkowy, a udział gazu i ropy podwoił się. Obecnie udział węgla wynosi ponad 80 proc., a w ciągu 40 lat spadnie do 50 proc. Przypomniał, że węgiel jest wysokoemisyjny, dlatego też trend jest malejący. W przypadku gazu podkreślił, że udział importu gazu pochodzi głównie z Rosji, ale realizowane są gazowe projekty infrastrukturalne w ujęciu regionalnym.
Bułat Nigmatulin, dyrektor generalny Instytutu Problemów Energetyki, powiedział, że z danych wynika, że do 2034 r. zapotrzebowanie energii będzie rosnąć o 20 proc. a rocznie ponad 2 proc. będzie to wymagać budowy nowych mocy. Jego zdaniem nie można więc dokonywać skokowych zmian, a udział w miksie energetycznym gazu oraz OZE będzie powoli rosnąć. Uważa on, że „propaganda” skłoniła Niemcy do odejścia z atomu, Polska zaś nie powinna się spieszyć z odchodzeniem od węgla. Wszelkie gwałtowne zmiany w kwestii węgla będą oznaczać subsydia i koszty dla społeczeństwa. Mówiąc o Węgrzech i projekcie Paks, podkreślił, że energetyka nie powinna odczuwać skutków działania polityki.