icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Marszałkowski: Los porozumienia naftowego zależy od USA

Spotkanie grupy OPEC +, które odbędzie się 9 kwietnia może być przełomowe dlatego, że jednym z architektów nowego porozumienia naftowego mogłyby zostać Stany Zjednoczone. O ile ostatecznie do niego dojdzie – pisze redaktor BiznesAlert.pl Mariusz Marszałkowski.

Trudne negocjacje

Najwięksi producenci ropy rozpoczęli negocjacje od przerzucania się odpowiedzialnością kto odpowiada za obecną sytuację na rynku ropy. Arabia Saudyjska uważa, że winę ponosi Rosja, która nie zgodziła się na większe cięcia podczas marcowego spotkania państw tworzących porozumienie naftowe. Rosjanie twierdzą, że nawet cięcia o wolumenie, do których dążyła Arabia Saudyjska czyli dodatkowe 1,5 mln baryłek ropy dziennie nie zmieniłyby sytuacji, gdyż świat walczy z pandemią koronawirusa, która już doprowadziła do obniżenia popytu na ropę w wysokości co najmniej 20 mln baryłek ropy dziennie. Dodatkowo piętno na rynku odcisnęła decyzja samej Arabii Saudyjskiej o zwiększeniu wydobycia z 9,8 mln baryłek ropy dziennie w marcu, do ponad 12,3 mln baryłek dzienne w kwietniu. To między innymi ten bodziec wpłynął na panikę na rynku ropy, która w rezultacie doprowadziła do krachu cen.

Administracja prezydenta Trumpa aktywnie włączyła się w mediacje pomiędzy oboma państwami. Najpierw Donald Trump rozmawiał z przywódcami Arabii Saudyjskiej i Rosji po czym ogłosił, że wszyscy zgodzili się na obniżenie wydobycia o ponad 10 mln baryłek dziennie. Następnie, podobne rozmowy, ale na poziomie ministerialnym, wykonał sekretarz energii USA Dan Brouillette, rozmawiając z ministrami energii Arabii Saudyjskiej i Rosji.

Te informacje nie zakończyły jednak sporów. Kolejny punktem stało się obliczanie wartości, od których mają obowiązywać cięcia. Rosja, która nie zdecydowała się zwiększać wydobycia w kwietniu, nalegała, aby obowiązkowe ograniczanie wydobycia wyliczać z pierwszego kwartału bieżącego roku. Arabia Saudyjska z kolei nalega, aby ograniczenia liczyć od wydobycia kwietniowego. Dla Saudów takie rozwiązanie jest korzystniejsze, gdyż ostateczny poziom cięć oscylowałby w okolicach marcowego wydobycia, które było akceptowalne dla Rijadu, tj. około 9,8 mln baryłek ropy dziennie.

Arabowie wykorzystują sztuczki Rosji

Należy zaznaczyć, że Saudowie tym sposobem skorzystaliby z rosyjskiego fortelu z 2016 roku. Wtedy to Rosja parła do rekordowego wydobycia ropy, przez co wartość bazowa porozumienia naftowego została ustalona na rekordowym poziomie z października 2016 roku. Rosji trudno byłoby zwiększyć wydobycie powyżej poziomu 10,8 mln baryłek ropy dziennie notowanego w październiku, dlatego porozumienie, które zostało osiągnięte w listopadzie 2016 roku, należy uznać za sukces rosyjskich negocjatorów. W rezultacie Rosja zachowała optymalne dla siebie wydobycie na poziomie około 10,5 mln, w odróżnieniu od Arabii Saudyjskiej, która zmniejszyła wydobycie z poziomu 10,65 mln baryłek ropy dziennie do ok. 10 mln baryłek ropy dziennie. Wydaje się, że strategia Rijadu ma podobny cel do strategii Moskwy z jesieni 2016 roku. Nie wiadomo, czy ten zabieg przyniesie sukces, czy ostatecznie porozumienie zostanie osiągnięte, uwzględniając poziom z pierwszego kwartału.

Rosyjska propozycja obniżenia wydobycia w odniesieniu do pierwszego kwartału 2020 roku jest bardziej korzystna dla USA. Według szacunków już na początku kwietnia zamknięte zostały wiertnie o wolumenie wydobycia oscylującego w granicach 900 tys. baryłek dziennie.

Stany Zjednoczone to główny rozgrywający

Tutaj pojawia się jednak kolejna przeszkoda na drodze do nowego porozumienia naftowego. Saudowie i Rosjanie zaznaczają, że są gotowi do cięć wydobycia tylko w przypadku, gdy podobne kroki poczynią producenci w USA. W odróżnieniu od tych dwóch państw, których kompanie wydobywcze znajdują się w rękach państwa, przemysł naftowy w USA jest całkowicie prywatny. Nie ma zatem możliwości aby władza amerykańska zmusiła producentów do zmniejszenia wydobycia jakimś odgórnym nakazem.

Donald Trump tłumaczy jednak, że pomimo iż władza nie wpływa na regulacje poziomu wydobycia, robi to wolny rynek, czyli niskie ceny ropy, które już zmuszają niektórych producentów do zamykania bądź wstrzymania produkcji. – Nikt mnie nie pytał (o cięcia – przyp. red.), więc jeśli zapytają, podejmę decyzję. Amerykańscy producenci już się ograniczają i to bardzo poważnie. Myślę, że dzieje się to automatycznie – powiedział Donald Trump.

Istotne jest też stanowisko pozostałych najważniejszych producentów ropy naftowej, którzy dotychczas nie byli stronami porozumienia naftowego – Norwegii i Kanady. Oba państwa zadeklarowały możliwość udziału w spotkaniu organizowanym przez OPEC +. Norwegia tradycyjnie uznawana jest za państwo przeciwległe do kartelu OPEC. Jednak niskie ceny ropy również wpływają na rentowność wydobycia na Morzu Północnym. Kanada, która produkuje ropę z piasków bitumicznych także jest zainteresowana wzrostem ceny ropy. Nie wiadomo czy jest gotowa do tego doprowadzić kosztem zmniejszenia udziału kanadyjskich firm w rynku.

Najważniejsze jednak będzie tu zaangażowanie amerykańskie. Gra toczy się o dziesiątki tysięcy miejsc pracy w naturalnie republikańskich stanach, takich jak Texas czy Luizjana, które będą miały wpływ na wynik jesiennych wyborów prezydenckich w USA. Nie wiadomo, czy Donald Trump będzie mógł sobie pozwolić na utratę poparcia elektorów z „petrostates” w Stanach. To też daje nadzieje całemu rynkowi naftowemu, a przede wszystkim Rosji i Arabii Saudyjskiej, które walczą o coś więcej niż zwycięstwo w elekcji. Walczą o stabilizację gospodarki i spokój społeczny.

Jakóbik: Rynek poradzi sobie bez porozumienia naftowego, ale petrostates niekoniecznie (ANALIZA)

v

Spotkanie grupy OPEC +, które odbędzie się 9 kwietnia może być przełomowe dlatego, że jednym z architektów nowego porozumienia naftowego mogłyby zostać Stany Zjednoczone. O ile ostatecznie do niego dojdzie – pisze redaktor BiznesAlert.pl Mariusz Marszałkowski.

Trudne negocjacje

Najwięksi producenci ropy rozpoczęli negocjacje od przerzucania się odpowiedzialnością kto odpowiada za obecną sytuację na rynku ropy. Arabia Saudyjska uważa, że winę ponosi Rosja, która nie zgodziła się na większe cięcia podczas marcowego spotkania państw tworzących porozumienie naftowe. Rosjanie twierdzą, że nawet cięcia o wolumenie, do których dążyła Arabia Saudyjska czyli dodatkowe 1,5 mln baryłek ropy dziennie nie zmieniłyby sytuacji, gdyż świat walczy z pandemią koronawirusa, która już doprowadziła do obniżenia popytu na ropę w wysokości co najmniej 20 mln baryłek ropy dziennie. Dodatkowo piętno na rynku odcisnęła decyzja samej Arabii Saudyjskiej o zwiększeniu wydobycia z 9,8 mln baryłek ropy dziennie w marcu, do ponad 12,3 mln baryłek dzienne w kwietniu. To między innymi ten bodziec wpłynął na panikę na rynku ropy, która w rezultacie doprowadziła do krachu cen.

Administracja prezydenta Trumpa aktywnie włączyła się w mediacje pomiędzy oboma państwami. Najpierw Donald Trump rozmawiał z przywódcami Arabii Saudyjskiej i Rosji po czym ogłosił, że wszyscy zgodzili się na obniżenie wydobycia o ponad 10 mln baryłek dziennie. Następnie, podobne rozmowy, ale na poziomie ministerialnym, wykonał sekretarz energii USA Dan Brouillette, rozmawiając z ministrami energii Arabii Saudyjskiej i Rosji.

Te informacje nie zakończyły jednak sporów. Kolejny punktem stało się obliczanie wartości, od których mają obowiązywać cięcia. Rosja, która nie zdecydowała się zwiększać wydobycia w kwietniu, nalegała, aby obowiązkowe ograniczanie wydobycia wyliczać z pierwszego kwartału bieżącego roku. Arabia Saudyjska z kolei nalega, aby ograniczenia liczyć od wydobycia kwietniowego. Dla Saudów takie rozwiązanie jest korzystniejsze, gdyż ostateczny poziom cięć oscylowałby w okolicach marcowego wydobycia, które było akceptowalne dla Rijadu, tj. około 9,8 mln baryłek ropy dziennie.

Arabowie wykorzystują sztuczki Rosji

Należy zaznaczyć, że Saudowie tym sposobem skorzystaliby z rosyjskiego fortelu z 2016 roku. Wtedy to Rosja parła do rekordowego wydobycia ropy, przez co wartość bazowa porozumienia naftowego została ustalona na rekordowym poziomie z października 2016 roku. Rosji trudno byłoby zwiększyć wydobycie powyżej poziomu 10,8 mln baryłek ropy dziennie notowanego w październiku, dlatego porozumienie, które zostało osiągnięte w listopadzie 2016 roku, należy uznać za sukces rosyjskich negocjatorów. W rezultacie Rosja zachowała optymalne dla siebie wydobycie na poziomie około 10,5 mln, w odróżnieniu od Arabii Saudyjskiej, która zmniejszyła wydobycie z poziomu 10,65 mln baryłek ropy dziennie do ok. 10 mln baryłek ropy dziennie. Wydaje się, że strategia Rijadu ma podobny cel do strategii Moskwy z jesieni 2016 roku. Nie wiadomo, czy ten zabieg przyniesie sukces, czy ostatecznie porozumienie zostanie osiągnięte, uwzględniając poziom z pierwszego kwartału.

Rosyjska propozycja obniżenia wydobycia w odniesieniu do pierwszego kwartału 2020 roku jest bardziej korzystna dla USA. Według szacunków już na początku kwietnia zamknięte zostały wiertnie o wolumenie wydobycia oscylującego w granicach 900 tys. baryłek dziennie.

Stany Zjednoczone to główny rozgrywający

Tutaj pojawia się jednak kolejna przeszkoda na drodze do nowego porozumienia naftowego. Saudowie i Rosjanie zaznaczają, że są gotowi do cięć wydobycia tylko w przypadku, gdy podobne kroki poczynią producenci w USA. W odróżnieniu od tych dwóch państw, których kompanie wydobywcze znajdują się w rękach państwa, przemysł naftowy w USA jest całkowicie prywatny. Nie ma zatem możliwości aby władza amerykańska zmusiła producentów do zmniejszenia wydobycia jakimś odgórnym nakazem.

Donald Trump tłumaczy jednak, że pomimo iż władza nie wpływa na regulacje poziomu wydobycia, robi to wolny rynek, czyli niskie ceny ropy, które już zmuszają niektórych producentów do zamykania bądź wstrzymania produkcji. – Nikt mnie nie pytał (o cięcia – przyp. red.), więc jeśli zapytają, podejmę decyzję. Amerykańscy producenci już się ograniczają i to bardzo poważnie. Myślę, że dzieje się to automatycznie – powiedział Donald Trump.

Istotne jest też stanowisko pozostałych najważniejszych producentów ropy naftowej, którzy dotychczas nie byli stronami porozumienia naftowego – Norwegii i Kanady. Oba państwa zadeklarowały możliwość udziału w spotkaniu organizowanym przez OPEC +. Norwegia tradycyjnie uznawana jest za państwo przeciwległe do kartelu OPEC. Jednak niskie ceny ropy również wpływają na rentowność wydobycia na Morzu Północnym. Kanada, która produkuje ropę z piasków bitumicznych także jest zainteresowana wzrostem ceny ropy. Nie wiadomo czy jest gotowa do tego doprowadzić kosztem zmniejszenia udziału kanadyjskich firm w rynku.

Najważniejsze jednak będzie tu zaangażowanie amerykańskie. Gra toczy się o dziesiątki tysięcy miejsc pracy w naturalnie republikańskich stanach, takich jak Texas czy Luizjana, które będą miały wpływ na wynik jesiennych wyborów prezydenckich w USA. Nie wiadomo, czy Donald Trump będzie mógł sobie pozwolić na utratę poparcia elektorów z „petrostates” w Stanach. To też daje nadzieje całemu rynkowi naftowemu, a przede wszystkim Rosji i Arabii Saudyjskiej, które walczą o coś więcej niż zwycięstwo w elekcji. Walczą o stabilizację gospodarki i spokój społeczny.

Jakóbik: Rynek poradzi sobie bez porozumienia naftowego, ale petrostates niekoniecznie (ANALIZA)

v

Najnowsze artykuły