Ostatnia nowelizacja ustawy o OZE wprowadza jedną zasadniczą zmianę. Nie dotknie właścicieli najmniejszych instalacji OZE o mocy do 40 kW, dla których przewidziany jest alternatywny system rozliczeń, a także inwestorów realizujących swoje projekty po wygaśnięciu systemu zielonych certyfikatów, czyli po 30 czerwca 2016 r., którzy zgodnie z obecnymi przepisami mogą zostać objęci systemem aukcyjnym.
Ta nowelizacja ma jednak diametralne znaczenie dla producentów energii odnawialnej rozliczających się w systemie zielonych certyfikatów, czyli tych, którzy produkcję energii uruchomili najpóźniej 30 czerwca ubiegłego roku.
Kluczową zmianą wpisaną do nowelizacji z 20 lipca jest zmiana sposobu obliczania tzw. opłaty zastępczej, mającej decydujący wpływ na kształtowanie się cen zielonych certyfikatów – podstawowego źródła przychodów producentów energii w systemie certyfikatów – oprócz sprzedaży energii po średniej cenie energii na rynku hurtowym z wcześniejszego kwartału (ten zapis ustawy o OZE także zmieni się – od 2018 r. energia z większych instalacji będzie sprzedawana na warunkach rynkowych, bez gwarancji ceny).
Opłata zastępcza to alternatywa w realizacji tzw. obowiązku OZE, czyli wykazania określonego, procentowego udziału energii odnawialnej w sprzedawanej lub zużywanej energii. Obowiązek ten tzw. sprzedawcy zobowiązani mogą realizować albo kupując i umarzając określony wolumen certyfikatów, albo płacąc na konto NFOŚiGW wspomnianą opłatę zastępczą odpowiadającą określonemu wolumenowi zielonej energii.
Wysokość opłaty zastępczej wynosiła dotąd w tym roku 300,03 zł/MWh – była stała i niezależna od rynkowych cen certyfikatów. Jeszcze kilka lat temu średnie ceny certyfikatów były zbliżone do wartości tej opłaty, jednak w ostatnich kwartałach ich cena spadła tak bardzo, że na Towarowej Giełdzie Energii kosztowały one w krytycznym momencie nawet tylko ok. 10 proc. wartości opłaty zastępczej.
Teraz opłata zastępcza będzie wynosić 125 proc. średniej ceny certyfikatów z roku poprzedniego. Urząd Regulacji Energetyki wyliczył, że do końca tego roku wysokość tej opłaty wyniesie 92,04 zł/MWh. Jednak już za trzy miesiące może spaść nawet o połowę ze względu na utrzymujące się w 2017 r. rekordowo niskie ceny zielonych certyfikatów.
Tak niska opłata zastępcza może w praktyce oznaczać górną granicę ceny zielonych certyfikatów, które obecnie kosztują na Towarowej Giełdzie Energii w notowaniach sesyjnych około 50 zł/MWh.
Obecnie, na skutek odnotowanego w ostatnich latach drastycznego spadku rynkowych cen certyfikatów, ceny wynikające z długoterminowych umów są znacznie wyższe od cen uzyskiwanych na TGE. W takiej sytuacji niektóre koncerny energetyczne mogły kupować zielone certyfikaty dużo taniej na rynku, ale pozostawały związane zawartymi kilka lat temu umowami.
Koncern energetyczny Energa policzył, że dzięki nowelizacji – nazywanej zresztą „Lex Energa”, uda mu się zaoszczędzić na realizacji obowiązku OZE tylko w przyszłym roku około 150 mln zł.
Przyjęta ostatnio nowelizacja ustawy o OZE nie zmienia natomiast sposobu wyznaczania opłaty zastępczej dla tzw. obowiązku biogazowego. Dla systemu certyfikatów przyznawanych producentom energii z biogazowni rolniczych opłata zastępcza będzie nadal wynosić 300,03 zł/MWh.
Nowelizacja „pełna błędów”
Prowadzona w lipcu br. sejmowa debata nad zgłoszoną przez PiS nowelizacją, która ograniczyła się do kilku krótkich posiedzeń sejmowych i senackich komisji, pokazała m.in. brak podstawowej wiedzy na temat przygotowanych regulacji wśród formalnych autorów tej nowelizacji, a więc grupy posłów PiS, a także toczyła się przy ograniczonej obecności ekspertów i przedstawicieli branży. Na etapie prac w parlamencie nie przyjęto do wniesionego projektu żadnych poprawek.
Podpisaną następnie przez prezydenta ustawę wcześniej mocno skrytykował m.in. prezes Urzędu Regulacji Energetyki, nazywając przyjmowane przepisy „pełnymi błędów i nieprawdziwych informacji”.
– Proszę wybaczyć, ale jako regulator rynku zupełnie nie widzę związku pomiędzy treścią propozycji zmieniającą opłatę zastępczą, a zrównoważonym rozwojem kraju. Im opłata zastępcza będzie mniejsza, tym bardziej utraci zdolność pobudzania rozwoju – mówił w Senacie podczas prac nad tą nowelizacją prezes URE Maciej Bando, odpowiadając tym na argumenty przedstawicieli Ministerstwa Energii i posłów PiS, którzy zapewniali, że forsowane regulacje powinny prowadzić do „zrównoważonego rozwoju kraju”.
– Ci wszyscy, którzy zawarli umowy z producentami (…) dzisiaj uważają, że należy doprowadzić do sytuacji, aby te umowy unieważnić. Myślę, że każdy zarząd spółki jest świadomy ponoszonego ryzyka, a nie w każdym kraju zarząd będzie się odwoływał do woli posłów i senatorów, by naprawić błędy związane z prowadzeniem normalnej działalności gospodarczej – stwierdził w Senacie Maciej Bando.