Bieliszczuk: Negocjacje gazowe to szansa dla Ukrainy (ANALIZA)

16 stycznia 2019, 08:00 Energetyka

Bartosz Bieliszczuk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych komentuje negocjacje na temat przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę po uruchomieniu Nord Stream 2. – Wynegocjowanie porozumienia o długoterminowym tranzycie przy wsparciu KE z pewnością byłoby przedstawiane przez prezydenta Ukrainy jako sukces. Rosjanie nie chcą dać mu takiej możliwości – pisze.

Flaga Ukrainy. Fot. Wikipedia/CC.
Flaga Ukrainy. Fot. Wikipedia/CC.

21 stycznia w Brukseli rozpocznie się druga runda ministerialnych rozmów Komisja Europejska-Ukraina-Rosja nt. przyszłego tranzytu gazu przez Ukrainę. Obecne porozumienie tranzytowe obowiązuje do końca bieżącego roku. Rozmowy przypadają na okres ostrych napięć, zarówno politycznych, związanych z rosyjską agresją na Ukrainę (incydent w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej), jak i pomiędzy Naftohazem a Gazpromem (Gazprom odmawia wypłaty Naftohazowi zasądzonych w arbitrażu 2,56 mld dol.) oraz ostrych kontrowersji wokół budowanego Nord Stream 2.

Pomimo to, Ukraina wciąż stanowi dla Rosji jeden z najważniejszych szlaków tranzytowych: w zeszłym roku Gazprom przesłał przez ten kraj do Europy ok. 87 mld m3 gazu (dla porównania: w 2016 było to ok. 82 mld m3 a w 2017 – 93,5 mld m3). Budowany Nord Stream 2 (55 mld m3 mocy przesyłowych) oraz TurkStream (15,75 mld m3 mocy przesyłowych, mający zastąpić tranzyt via Ukraina na Bałkany) mają jednak zredukować tranzyt przez Ukrainę do (niezbędnego) minimum.

Opóźnienie budowy Nord Stream 2 oraz towarzyszącej mu infrastruktury jest możliwe (USA straszy również sankcjami wymierzonymi w projekt). Jednak niezależnie od tego, warto zwrócić uwagę na kilka wątków związanych z rozmowami KE-Ukraina-Rosja.

Nie ulega wątpliwości, że Gazpromowi nie zależy na podpisywaniu wieloletniej umowy przesyłowej. Ukończenie Nord Stream 2 (nawet z opóźnieniami) i dodatkowej infrastruktury pozwoli Rosjanom rezerwować krótkoterminowo niewielkie moce przesyłowe ukraińskich gazociągów pozbawiając Ukrainę większości dochodów z przesyłu. Wynegocjowanie porozumienia o długoterminowym tranzycie przy wsparciu KE z pewnością byłoby przedstawiane przez prezydenta Ukrainy jako sukces. Rosjanie nie chcą dać mu takiej możliwości, a pamiętajmy, że na Ukrainie w marcu odbędą się wybory prezydenckie, a jesienią parlamentarne. Odwlekanie rozmów przez Gazprom, w tym rezygnacja z dzisiejszego spotkania eksperckiego w formacie trójstronnym, poprzedzającego rozmowy ministerialne należy odczytywać m.in. w tym kontekście.

Ukraina i Naftohaz, pomimo problemów z reformami (co jest przedmiotem krytyki UE) stara się wykorzystać rozmowy trójstronne by zwiększyć presję dyplomatyczną na Rosjan. Naftohaz zapowiedział, że negocjacje ws. tranzytu będą prowadzone jedynie w formacie trójstronnym. Ma to zapewnić ich przejrzystość i uchronić przed łączeniem przez Rosjan umowy z innymi kwestiami (np. rezygnacją z dochodzenia kwoty zasądzonej w arbitrażu). Rosjanie wcześniej nie wykluczyli utrzymania minimalnego tranzytu przez Ukrainę po 2019 roku, zastrzegając jednak, że musi on być opłacalny. Chcąc to wykorzystać, Ukraińcy pod koniec 2018 roku obniżyli taryfy za przesył gazu przez swoje gazociągi. Jednak porównanie tego z opłacalnością przesyłu przez budowany Nord Stream 2 nie będzie możliwe, bez przejrzystości funkcjonowania rosyjskiego gazociągu. Szef ukraińskiego MSZ wezwał do zastosowania jasnych reguł UE do Nord Stream 2. Zapewnią to w pewnym stopniu planowane zmiany w dyrektywie gazowej UE. Dotychczas były one blokowane przez sprawującą prezydencję w Radzie Unii Europejskiej Austrię. Rumunia, która od 1 stycznie objęła prezydencję zapowiada przyspieszenie wspomnianych prac.

Podsumowując: nawet w przypadku trudności w rozmowach trójstronnych, stwarzają one szansę dla Ukrainy, by dyplomatycznie wywierać presję na Rosję. Ukraina może pokazać się także jako konstruktywny gracz, jednak musi temu towarzyszyć także postęp reform.